Z głośników leci znajoma melodia, "Chryzantemy złociste...". Uśmiecham się, to oczywiście nie oryginalna wersja, ale ta, w której zamiast kryształowego wazonu występują półlitrówki po czystej. Z jakiegoś powodu wolę właśnie tą wersję, może ze względu na jej cierpki humor?
Udało mi się nareszcie zabrać za napisanie kawałka, który chodził za mną już od roku.
Tak, to odrębny temat, powstrzymywanie tych wszystkich pomysłów, które kłębią się w mojej głowie. Jest wiele historii, które chciałabym opowiedzieć, opisać, wystarczy moment, a pojawiają się obrazy, kolory i gotowe słowa. Czasu mam jednak coraz mniej, każda historia natomiast wymaga skupienia. Muszę wybierać. Wiem też, że nie z każdą bym sobie poradziła, już wystarczy, że jedno opowiadanie od dawna leży napoczęte i nijak nie potrafię pociągnąć go do końca. Uważam, iż byłoby nie fair zostawiać historię w połowie.
Zarys "Przysięgi" miałam przygotowany od dawna, nie mogłam się jednak zdecydować na formę. Brakowało mi zapału na pełnometrażowe opowiadanie, aż tak bardzo mnie ten temat nie interesował. Myślałam o zapiskach w pamiętniku, o zapisanej w trzeciej osobie narracji niedopowiedzeń... Dopiero niedawno znalazłam coś, co mi odpowiada - trzyczęściowa miniaturka, pisana w pierwszej osobie. Wydaje mi się, że takie subiektywne podejście najbardziej pasuje.
Dlaczego akurat zdrada?
Obserwowałam swego czasu takie sytuacje niemal na co dzień, nie potrafiłam ich zrozumieć. Traktuję to jako wyzwanie - choć sama uważam zdradę za coś złego, chciałabym spróbować naszkicować historię, która... przynajmniej wzbudzi wątpliwości, nie tylko jednoznaczne potępienie.
Przeczytałam w ostatnim czasie sporo artykułów i analiz na ten temat, buszowałam po forach, czytając wyznania zdradzanych, zdradzających, nierzadko smutne listy tych trzecich. Pomijając niektóre prostackie wyznania, bezmyślne lekceważenie godności i zaufania partnera, niszczące wszystko dla chwili przyjemności - były to też całkiem często opowieści ludzi zagubionych. Ktoś popełnił błąd (i nic tego nie zmieni!), ale to wcale nie musiało być tak oczywiste. Życie nigdy nie jest proste.
Ciężko mi się to pisze, jeszcze nigdy tak się nie męczyłam z kawałkiem tekstu. Opowiadając o moich bohaterach zawsze staram się wniknąć w ich duszę, poczuć się tak jak oni. W tym przypadku - odczuwam opór :)
Pierwsza część jest już gotowa, wymaga jeszcze drobnych korekt (fragment wklejałam parę dni temu), teraz pracuję nad drugą częścią.
Mogłam sobie planować spacer... Drugi dzień z rzędu siedzimy w domu, z pracy wracam biegiem, by zmienić opiekunkę. Skrzacikowi dokucza gorączka, brak apetytu... i zobaczymy, co będzie dalej.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz