czwartek, 28 lutego 2013

Zbyt twardy ten orzech...


Trzeba już teraz podjąć decyzję, której konsekwencje będą się ciągnęły przez lata, mogą znacznie skomplikować życie. I to nie moje w dodatku :/

I jak tu być mądrym?


środa, 27 lutego 2013

W windzie z szowinistą.


Demokracja, równouprawnienie, prawa człowieka, zakazy dyskryminacji czy mobbingu... Wszystko to pięknie wygląda, na papierze. Na ulicy - kiedy się obserwuje spieszących w różnych kierunkach ludzi - również wszystko wydaje się być w porządku.

Dopiero kiedy zajrzęć głębiej...

Mimo tych pięknych haseł wciąż tak powszechny jest męski szowinizm oraz wykorzystywanie przewagi - fizycznej czy społecznej - wobec kobiet. Raz po raz wybuchają afery, jak ta niedawna związana z kręgami modelingu, gdy okazało się, jaką cenę musi zapłacić większość dziewczyn marzących o choćby maleńkiej szansie na karierę na wybiegu. Taka presja z seksualnym podtekstem nie jest jednak zarezerwowana tylko dla określonych branż - wykorzystywanie pozycji pojawia się przy każdej okazji, również w tych środowiskach, które cieszą się społecznym poważaniem.

Eleganccy, wykształceni panowie, na wyższych stanowiskach (gdyż nie mieli przerwy w karierze, by zająć się rodziną), co dzień szanowani i ich ofiary, obawiające się o pracę (a czasem i liczące na awans - tylko może niekoniecznie tą drogą). Można powiedzieć, że same są sobie winne - powinny odejść, jeśli im to nie odpowiada. Albo zgłaszać przypadki molestowania. W praktyce jednak to nie takie proste - znaleźć dziś pracę trudno, szczególnie, jeśli ktoś szuka w wąskiej branży, gdzie wszyscy się znają. Te sytuacje zwykle balansują na granicy, nie sposób dowieść przekroczenia prawa.

Ilekroć słucham lub czytam o kolejnej historii - chce mi się krzyczeć w proteście.

Wiele można byłoby jeszcze o tym napisać, o niuansach różnych sytuacji, o braku solidarności między kobietami i tym, jak one same potrafią wykorzystać sytuację... Nie chodzi też o to, by doprowadzić do sytuacji podobnej jak w Stanach, gdzie mężczyzna obawia się wsiąść do windy sam na sam z kobietą...

Ale tak, jak sytuacja wygląda obecnie, być nie może. Dlatego uważam, że należy o tym mówić, dyskutować, nagłaśniać problem. Może kiedyś, w końcu, coś się zmieni w mentalności...



wtorek, 26 lutego 2013

Zimowi goście 2


Skoro już żegnam zimę, to powinnam skończyć z zimowymi zdjęciami. Ale że aparat mam zawsze pod ręką, to i fotek się uzbierało... Obiecuję, to już w tym sezonie ostatnia seria ze śniegiem w tle :)








poniedziałek, 25 lutego 2013

Pożegnanie zimy?


Poszła już sobie, a sio! Ile można?

To ponure, depresyjne półrocze powinno się wreszcie skończyć, mam serdecznie dosyć zimna, chlapy, przenikającej aż do kości wilgoci. Globalne ocieplenie? Taaa...

Ostatnie dni były znów śnieżne i dziwnie... lodowate. Ale od wczoraj - odwilż. I tym razem jest coś takiego w powietrzu, co zdaje się zapowiadać wiosnę. To jeszcze nie dziś, nie za tydzień, ale jest inaczej...


Im częściej mam do czynienia z tzw. "ludźmi sukcesu", robiącymi karierę i duże pieniądze, tym większe zniechęcenie czuję. Mając okazję obserwowania ich od tej nieoficjalnej strony, widzę obłudę, chciwość, małostkowość... Czasem wystarczy parę minut rozmowy, by spod eleganckiego stroju pokazała się bardzo nieciekawa osobowość.

Kiedyś mówiło się, iż to słoma z butów wychodzi, dziś bardziej pasowałoby stwierdzenie, że jeśli komuś brak klasy, to za pieniądze jej nie kupi. Choć tego też wcale nie jestem pewna - bo w dzisiejszym zaganianym, skomercjalizowanym i zglobalizowanym społeczeństwie standardy bardzo się zmieniły. Co dziś jest wyznacznikiem klasy? W tym miejscu długo można byłoby się rozwodzić o upadku wartości, o brutalizacji relacji międzyludzkich, etc.etc. ale to niczego nie zmienia.


Wszystkie zdjęcia są wczorajsze. To pąki forsycji, niżej - bzów.





Ktoś pamięta zdjęcia sprzed trzech tygodni? Te zielone pędy? Są... gdzieś tutaj.


Na poniższym zdjęciu za wiele nie widać. Obok mojej marniutkiej budlei rośnie choinka. A właściwie to, co pozostało po kradzieży. Nie przepadam za iglakami, to drzewko jednak dostałam i ze względu na okoliczności miało dla mnie symboliczne znaczenie. Nacieszyłam się nim niecały rok - komuś przypadło do gustu i przez Świętami parę lat temu wyciął je przy samej ziemi. Rozżalona nie wykopałam korzenia, gdyż zostały jeszcze dwie gałęzie. Teraz - powoli, pomalutku, te boczne gałęzie zaczynają przejmować funkcje drzewka. Przyroda się nie poddaje. To... taki maleńki powiew optymizmu.


Ostatnie zdjęcie zrobiłam parę dni temu, kiedy szukałam w lesie śladów wiosny. Wygląda na zielone, ale to niestety tylko ubiegłoroczna mrożonka. Świeżych jeszcze nie ma.


piątek, 22 lutego 2013

Made in China :/


Wszyscy to znamy. Made in China.

W niektórych branżach czasem wręcz niemożliwym jest znaleźć produkt, który byłby zrobiony w naszej części świata. Chiny, Indie czy Tajlandia mają podobne standardy. Co się z tym wiąże?

O jakości tych produktów - każdy sam sobie potrafi powiedzieć.

Swego czasu mówiło się też sporo o wykorzystywaniu pracowników pracujących po kilkanaście godzin dziennie, o pracy nieletnich. Wszystko, byle cena była niższa :/ Bo przecież miło jest trochę zaoszczędzić.

Teraz warto byłoby wspomnieć o jeszcze innym aspekcie - TUTAJ - o zdewastowanym środowisku naturalnym, o umierających z tego powodu ludziach... Ekologia kosztuje, podnosi koszty produkcji. Ktoś może powiedzieć, że nie obchodzi go los ludzi cierpiących na drugim krańcu świata, lecz może powinien się zastanowić, w szczególności sięgając po produkty żywnościowe "made in China", co tak naprawdę zawierają. 

Badania wykazują, że niektóre z nich "świecą w ciemności".

Inna sprawa, iż jakość żywności produkowanej w naszym regionie również pozostawia wiele do życzenia :/





poniedziałek, 18 lutego 2013

Caturday


Dziś jest Międzynarodowy Dzień Kota... albo coś w tym duchu. To wypadałoby pokazać trochę kocich zdjęć? Moja paskuda pyskuje mi, jak to kobieta, kłóci się ze mną przy każdej okazji, strzela fochy, by najpóźniej wieczorem zwinąć się w ciepły, mruczący kłębek na moich kolanach.





I jeszcze najnowsze wieści z frontu.

Dziś nie można było mieć wątpliwości, że to wciąż zima - pomimo iż temperatura oscylowała około zera, chłód przenikał aż do kości. Może to ta wilgoć w powietrzu, może znużenie tą paskudną porą roku. Ale... te maleńkie oznaki nie ustępują pola, pozwalają wierzyć, że jeszcze trochę i przyjdzie wiosna.






Ostatnie zdjęcie jest nieostre, nie chciałam klękać na mokrej ziemi ;) Nie pamiętam, co tam posadziłam - liliowiec albo eremurus, nie spodziewałam się kiełków już w lutym. Miła niespodzianka, oby tylko nie ucierpiał od mrozów.


sobota, 16 lutego 2013



Nie można mieć wszystkiego, prawda?

Ale przecież ja wcale nie chcę "wszystkiego" :/

czwartek, 14 lutego 2013

ONE BILLION RISING


Żadnych serduszek. Żadnej czerwieni.

Osobiście co prawda nie mogłam dołączyć się do dzisiejszej akcji, ale przynajmniej w ten sposób chciałabym ją poprzeć: 

"Nazywam się Miliard. Protestuj. Tańcz. Powstań! Przeciwko przemocy wobec kobiet."




Pozwolę sobie przytoczyć informacje z oficjalnej strony:

"Akcję zapoczątkowała w 2011 roku Eve Ensler, autorka słynnych „Monologów waginy”, działaczka feministyczna i antyprzemocowa. Po fali gwałtów w USA w 2011 roku napisała: Mam dość mówienia o gwałcie pięknymi słówkami. To trwało zbyt długo; byłyśmy zbyt wyrozumiałe. To nasza kolej, by GWAŁTOWNIE domagać się uwagi, w każdej szkole, w parku, w radiu, w telewizji, domu, biurze, fabryce, obozie dla uchodźców, bazie wojskowej, szatni, nocnym klubie, alejce, sali sądowej, ONZ. Ludzie muszą - raz na zawsze - zdać sobie sprawę z tego, jak to jest, gdy twoje ciało przestaje być twoje, gdy twój świat rozpada się jak domek z kart, a psychika zostaje rozdarta na strzępy. Musimy połączyć się we wspólnym buncie i pasji, by zmienić sposób myślenia o gwałcie... Żyjemy na planecie, na której w ciągu swojego życia około miliarda kobiet padnie lub padło ofiarą gwałtu. MILIARD KOBIET!

 Do akcji włączyło się już ponad 200 krajów. W tym Polska.

Szacuje się, że w Polsce przemocy fizycznej i seksualnej doświadcza od 700 tysięcy do miliona kobiet. To niemal tyle, ile wynosi ludności całego województwa opolskiego. W tym ok. 200-250 tysięcy to kobiety, które doświadczyły gwałtów. 

Większość kobiet, które doświadczyły gwałtów, nie zgłasza tego faktu na komisariatach ani w żadnych innych instytucjach, bo boją się ponownej traumy wzmocnionej przez nieufnych urzędników i funkcjonariuszy państwa, którzy podważają wiarygodność ofiary. Mamy dość milczenia kobiet, które nie mówią nikomu, że były gwałcone, nie szukają pomocy, ponieważ wmawia im się, że to ich wina lub że zrobiły coś, czym gwałt sprowokowały.

 
Dlatego 14 lutego 2013 roku miliard kobiet powstanie, aby raz na zawsze skończyć z przemocą wobec kobiet!"
 
 

 
 


Z ulotki dot. akcji:



 

wtorek, 12 lutego 2013

Pieszo marsz :)


Ach, w końcu wiadomość, na jaką czekałam - w Niemczech odnotowuje się wyraźny trend, w miastach ubywa zarejestrowanych samochodów. Mam serdeczną nadzieję, że podobne tendencje pojawią się i u nas. Więcej na ten temat - tutaj.

Wiem, iż to kontrowersyjne podejście. Ktoś może mi zarzucić, że dorabiam teorię do swoich potrzeb :) Owszem, nie ukrywam, iż nie znoszę prowadzić samochodu, unikam tego jak mogę i najlepiej mi, kiedy mogę przemierzać teren pieszo. Wtedy... naprawdę czuję miasto (zabrzmiało to dwuznacznie, fakt) - mam chwilę, by rozejrzeć się dookoła, zauważyć budynki i ludzi. Poza tym lubię ruch. Przez jakiś czas próbowałam jeździć do pracy samochodem, ale nie dość, że przez korki trwało to dłużej niż tramwajem, to w dodatku zawsze się stresowałam tudzież frustrowałam. Bez sensu. Do swoich poglądów przekonałam męża, który przecież samochód najchętniej trzymałby pod poduszką.

Aż taką hipokrytką nie jestem, samochód czasem się przydaje :) Ale w mieście? Jeśli tylko można gdzieś dotrzeć komunikacją miejską lub pieszo, a nie potrzeba ładować ciężkich zakupów, to po co truć powietrze i zajmować przestrzeń?

Chciałabym, żeby z ulic ubyło samochodów, może miasto odetchnęłoby świeższym powietrzem, ożyło, może i zazieleniło się? Skwery i parki nie byłyby zajmowane na parkingi, a po strefach "pieszych" wędrowałoby się znacznie przyjemniej. Przy założeniu, sprawnej, rozbudowanej i zintegrowanej komunikacji miejskiej (to wcale nie jest abstrakcyjne założenie!!), systemu parkingów dla dojeżdżających - wszyscy skorzystalibyśmy na tym.

Myślę, że w niedalekiej przyszłości i tak czeka nas pożegnanie ze stylem życia, do którego przywykliśmy, nastawionym na konsumpcję. Surowców (w tym - paliwa) będzie coraz mniej, co oznacza znaczący wzrost cen. Ale przecież możemy zrobić mały kroczek już teraz, tak dla siebie samych?




poniedziałek, 11 lutego 2013

Gdzieś daleko stąd...


Chciałam wspomnieć o konkursie fotograficznym National Geographic i fenomenalnych zdjęciach (np. tutaj i tutaj), w które mogłabym wpatrywać się godzinami, delektując się ich perfekcją, pozwalając, by zawarte w nich emocje poruszyły moim sercem. Ogromne brawa dla autorów!

Chciałam podać link do niesamowitego... obrazu, zestawienia najróżniejszych postaci z opcją przejścia do odpowiednich stron w wiki. Ktoś się przy tym napracował.

Teraz jednak trafiłam na informację, która mną wstrząsnęła - rzeź dokonana na bezbronnych ludziach, gdzieś w odległym od nas zakątku świata. Wymordowano całą wioskę, która stała na przeszkodzie w poszukiwaniach. Brzmi aż niewiarygodnie, przecież mamy XXI wiek.

Ale to tak daleko od nas... więc kogo to obchodzi?



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...