sobota, 1 listopada 2014

Recenzja: "Archangel's Shadows" Nalini Singh


Poprzedni tom serii "Łowca Gildii" - "Archangel's Legion" pozostawił niedosyt i wiele otwartych pytań. Jedna bitwa została wygrana, lecz trudno było powiedzieć, żeby bohaterowie mogli odetchnąć. Coś się szykuje, coś się skrada w mroku...

Od kiedy Nalini Singh zdradziła, o kim będzie siódmy tom tej serii ("Archangel's Shadows" - "Cenie Archanioła"), z niecierpliwością wyczekiwałam momentu jego publikacji :) Starałam się czytać powoli, tak, aby przyjemności wystarczyło na dłużej, lecz od tej książki trudno było się oderwać - skończyła się zdecydowanie zbyt szybko! Autorka nie tylko opowiedziała kolejną piękną historię, pełną humoru oraz emocji, ale i wypełniła ten tom tak wieloma zdarzeniami, wątkami, że nie sposób ująć ich wszystkich w paru słowach.


Uprzedzam - poniżej będzie co najmniej kilka spoilerów :)

"In the wake of a brutal war, the archangel Raphael and his hunter consort, Elena, are dealing with the treacherously shifting tides of archangelic politics and the people of a battered but not broken city. The last thing their city needs is more death, especially a death that bears the eerie signature of an insane enemy archangel who cannot—should not—be walking the streets.
This hunt must be undertaken with stealth and without alerting their people. It must be handled by those who can become shadows themselves…
Ash is a gifted tracker and a woman cursed with the ability to sense the secrets of anyone she touches. But there’s one man she knows all too well without a single instant of skin contact: Janvier, the dangerously sexy Cajun vampire who has fascinated and infuriated her for years. Now, as they track down a merciless killer, their cat-and-mouse game of flirtation and provocation has turned into a profound one of the heart. And this time, it is Ash’s secret, dark and terrible, that threatens to destroy them both."
Krótko po bitwie mieszkańcy Nowego Jorku wciąż jeszcze odczuwają jej skutki, a sytuacja polityczna - między archaniołami - jest dość napięta. W środowisku wampirów pojawił się nowy, niebezpieczny narkotyk, a do tego pojawiają się ciała, które w niepokojący sposób przypominają coś, co robiła Lijuan.  Zadanie wytropienia sprawcy zostaje powierzone Ashwini i Janvierowi, łowcy i wampirowi.

Obydwoje pojawiają się raz po raz we wcześniejszych częściach, autorka poświęciła im też jedno z krótkich opowiadań ("Angel's Pawn" w zbiorze "Angel's Flight") - nie są więc kimś obcym. Właściwie miałam wrażenie, że całkiem już dobrze ich znałam :) Ash wielokrotnie otrzymywała zlecenie schwytania Janviera, zwanego też Cajunem, ilekroć ten wkurzył jakiegoś anioła, a rzeczony wampir traktował te polowania jak najlepszą zabawę. Zawsze jakoś dogadywał się z tym, kto wysłał za nim list gończy, tuż przed tym, zanim Ash go dopadła. Co oczywiście nie wprawiało jej w dobry nastrój. Ich podchody obserwowali zarówno inni łowcy, jak i Wieża. I właściwie wszyscy traktowali ich już jako parę - pozostawało pytanie, czy Ash w końcu ulegnie, czy też Janvier skończy jednak jako pożywka dla aligatorów.

"Cajun, to ty jeszcze żyjesz?"

Akcja "Archangel's Shadows" zaczyna się w momencie, gdy nikt nie ma wątpliwości, iż obydwoje wiele dla siebie znaczą. Janvier lubi drażnić swoją łowczynię, od kilku lat toczą takie czy inne gry, Ash natomiast musi walczyć przede wszystkim z własnym pragnieniem, by ulec seksownemu Cajunowi. Dla mnie była to jedna z zalet książki - dzięki temu, że obydwoje znali się już od dawna, ich relacja wydawała się wyjątkowo wiarygodna.
“Don’t you go, Ash. Don’t you fucking go.”
Janvier’s voice had been the last thing Ashwini heard before blacking out, and the first after she woke. “It’s bad manners to snarl at the nice doctor, Ashblade.”


*

Just under a year prior, he’d sent in three decapitated heads to the Tower to signal the end of an execution order. Those heads had belonged to vampires who’d sliced Ashwini up after cornering her in a pack. She’d killed two of the cowards, wounded the others, and it was the others Janvier had delivered.
(...)
One eyebrow raised, the Guild Director had repeated Dmitri’s response to her notice that the Guild was sending in a team to capture the rogue vamps. “No need. The Cajun’s taken care of it. The dead morons touched his hunter.”
Wychowany na bagnach Louisiany Janvier zachował bliskie związki ze swoją biologiczną rodziną, od pokoleń opiekuje się nimi i często ich odwiedza. Choć decyzję o przemianie w wampira podjął pod wpływem manipulacji, nie traktuje tego jako problemu. To było coś, co w dużym stopniu stanowiło o sile i uroku tego bohatera - w jego przeszłości nie kryła się żadna trauma, żadne cienie - sprawiał wrażenie wyjątkowo jasnego, pozytywnego ducha. Taka kreacja głównego bohatera była dla mnie przyjemną odmianą po tych wszystkich mrocznych mężczyznach o sercach pełnych blizn. Dodatkowo, Cajun nie jest typem alfy - nie próbuje zdominować "swojej" kobiety, nie jest zaborczy czy arogancki. Wręcz przeciwnie - zna Ash lepiej niż ona by sobie tego życzyła, kocha ją, więc pilnuje się, by nie przekroczyć subtelnej granicy, poza którą czułaby się niekomfortowo. Janvier od pierwszego spotkania wie, że znalazł swoją życiową partnerkę, i czeka cierpliwie. Naciska, ale subtelnie, bardziej drocząc się niż uwodząc. I potrafi tak cudownie o nią zadbać - pielęgnując, gdy była ranna po bitwie, czy nosząc w kieszeni płaszcza rękawiczki dla niej.
Each time they tangled, he’d learned a little more about his Ashblade, until having her body would no longer be enough. Janvier wanted all of the gifted, complicated, skilled woman in front of him.
Including her trust.
Today, the rich brown eyes he’d seen laughing, infuriated, amused, were sad and brittle. A small push and he knew she’d permit the seduction, allow him to use his body to make her forget the pain that lived in her, that huge thing too terrible for a mortal to possess. He could kiss her, taste her in an effort to assuage the need inside him, even thrust his cock so deep into her that she cried out. And when it was over, he’d have destroyed the most beautiful thing he’d encountered, that he’d felt, in all eternity.
Ash zresztą też o niego dba. Dziewczyna sporo siły wkłada w to, by nie pozwolić sobie na podobne uczucia, wie, że dla obojga skończyłoby się to tragicznie. Jednocześnie nieustannie ma świadomość pulsującego między nimi przyciągania - nie tylko fizycznego, lecz czegoś o wiele głębszego... Już we wcześniejszych spotkaniach z tą bohaterką pojawiały się sugestie dotyczące ceny, jaką płaciła za swój dar - w "Archangel's Shadows" czytelnik może się przekonać, dlaczego Ash zdecydowana jest utrzymać Janviera na dystans. Swoją drogą miałam z tym małe deja vu - przypomniały mi się lęki kilku bohaterek innej serii tej autorki. Ale nie będę się tego czepiać :) Sposób, w jaki przedstawiona została jej rodzina, łapie za serce - tyle emocji: tęsknoty, żalu i bólu. To chyba najsmutniejszy wątek w książce i choć wiedziałam, że dla samej Ashwini wszystko skończy się dobrze (Nalini Singh nie uśmierca głównych bohaterów!), to pod koniec łzy zakręciły mi się w oczach. Decyzja, jaką podjęło jej rodzeństwo, była nieoczekiwana.

Jak już wspomniałam - to subtelne coś pomiędzy Cajunem i jego łowczynią zaczęło się wcześniej, autorka nie musiała więc stopniowo zapoznawać bohaterów ze sobą, kawałek po kawałku budować wzajemne przyciąganie. Dla czytelnika, który już wcześniej się z nimi spotkał, ich wzajemne interakcje były zrozumiałe i tak bardzo naturalne. Dla mnie to ogromny plus - nie lubię, gdy uczucia bohaterów szybują od zera do setki w krótkim czasie :) Chociaż... Janvier twierdził, że wystarczyło mu raz rzucić na Ash okiem, by się zakochać. Ona - wtedy zabłocona i raczej wkurzona - celowała do niego z kuszy :)

Można powiedzieć, że wątek romantyczny został okrojony do minimum - kilku czułych (lecz świetnie przedstawionych) scen między Ash i Janvierem oraz jej rozterek. I tak sobie myślę, że nie przeszkadzało mi to - więcej flirtowania, podchodów czy dyskusji o tym, co jest słuszne, mogłoby okazać się nużące. A przecież książka nie jest krótka! Nalini Singh wypełniła ją akcją oraz licznymi migawkami pokazującymi innych bohaterów. To przypominało mi trochę najnowszy tom w innej serii tej autorki ("Shield Of Winter" - recenzja tutaj) - książka nie skupiała się tylko na głównej parze, ten wątek był często gęsto przeplatany innymi scenami. W "Shield Of Winter" trochę mi to przeszkadzało, zabrakło miejsca na to, by relacja Vasica i Ivy w sposób wiarygodny się rozwinęła, lecz w "Archangel's Shadows" taki układ mi odpowiadał. Choć uwielbiam Ash i jej Cajuna, to tak samo tęskniłam  za Eleną (a trochę się tam u niej działo - jak chociażby niezapowiedziana wizyta starożytnej teściowej). Fragmenty z perspektywy Dmitriego pozwalały spojrzeć na rozwój wydarzeń z innej strony, zawsze lubiłam jego trzeźwe komentarze i zdumiewające oddanie dla tych, których uważał za swoich.

Pojawiał się między innymi Keir, Ransom, Demarco, Honor, a Caliane nie była jedynym archaniołem, którego Elena musiała ugościć :) Szkoda tylko, że o Viveku, który przeszedł swoją transformację, była tylko krótka wzmianka.
“Venom has taken Naasir’s place temporarily.” This time, the amusement that shaped Raphael’s lips was acute. “My mother called to ask what else I have in my menagerie.”
Elena snorted, in no doubt of Caliane’s acerbic tone. “Can you blame her? First you send her a tiger creature who eats people he doesn’t like, and then a vampire with the eyes and fangs of a viper.”
Uwielbiam świat "Łowcy Gildii" i mogłabym bez końca czytać o jego bohaterach, dlatego nie narzekałam na te sceny odwracające uwagę od Ash i Janviera :) Ba, chciałabym spędzić więcej czasu z Eleną i Raphaelem, których związek w wyraźny sposób staje się coraz mocniejszy - tej dwójki nigdy za wiele. Podobało mi się to, jak obydwoje odnosili się do siebie - tym razem obeszło się bez kłótni, a sposób, w jaki rozwiązywali kwestie sporne, pokazywał, jak bardzo obydwoje się zmienili. Zaintrygowało mnie to, jak Ellie zaczęła "oswajać" wojowników Legionu - oczywiście po swojemu, wbrew wszystkiemu, co mógłby jej zalecić Raphael.  Raphael z kolei przypomniał wszystkim, dlaczego rządzi Nowym Jorkiem - nawet najwredniejsze, najbardziej zarozumiałe wampiry bledną, kiedy przychodzi im stanąć przed wkurzonym archaniołem. Polityka Wieży stopniowo się zmienia, widać, jak zacieśniają współpracę z Gildią, jak zmieniają podejście do ludzi.
And it had all begun with a single, vulnerable mortal who did not accept that to be an archangel was to be always right.
Illium pojawiał się oczywiście, błaznował jak zawsze, lecz i ta postać zdecydowanie się zmienia. W niedawnym czacie na Twitterze autorka przyznała, że zamierza napisać książki o każdym z Siódemki - mam nadzieję, iż Illium swojej doczeka się już wkrótce, gdyż pod wpływem przemyśleń Dmitriego zaczęłam się o niego martwić. Przydałby mu się ktoś, kto pomógłby mu poradzić sobie z narastającą w nim mocą. Nalini Singh wielokrotnie zaskakiwała czytelników niespodziewanymi zwrotami akcji, w przypadku Illiuma obstawiałabym jednak, iż to o nim była mowa, gdy kilkakrotnie wspomniano anioła znajdującego się u progu przeistoczenia w archanioła! To by była przygoda :) Najprawdopodobniej jednak najpierw musiałyby zajść zmiany w składzie Kadry - Caliane w pewnym sensie weszła za Urama i chwilowo mają komplet :) A obawiam się, że walka z Lijuan będzie toczyć się do końca serii. Kogo pani Singh skreśli z listy? Głosuję na Charisemnona. Tak na marginesie - we wspomnianym wyżej czacie autorka stwierdziła, że nie wyklucza przebudzenia kolejnych Starożytnych, w tym Aleksandra - a ten, zanim zapadł w sen, był u progu wojny z Raphaelem. Ha, będzie się działo :)

W "Archangel's Shadows" autorka sporo uwagi poświęca najbardziej tajemniczemu z Siódemki - Naasirowi. Dzięki Dmitriemu możemy trochę poznać jego przeszłości (to dla mnie była ogromna niespodzianka!), a i lepiej zrozumieć niektóre z jego zachowań. Swoją drogą, nie zgadłabym, że to Dmitri zajmował się Naasirem, kiedy ten pojawił się po raz pierwszy w dziedzinie Raphaela. Wspomnienia Dmitriego z tamtego okresu były naprawdę wzruszające.
“Am I a person, Dmitri? Will you be sad if I die?”
Hardened and cruel though he’d become, the innocent question had shaken him. “Yes,” he’d said, as honest in his answer as Naasir had been in his question. “You are a person. You are Naasir. I’ll lose a piece of me if you die and it’s a piece I’ll never get back.”
 *
Naasir shrugged and tore off the other leg. “Let’s play chess.”
“Last time we played chess,” Illium replied dryly, “you threw the pieces out a Refuge window and down into the gorge.”
“I’m better at it now.” Naasir growled, but it wasn’t anger, simply an emphasis on his words. “Caliane is trying to civilize me.”
Having accepted the piece of meat Naasir held out, like a lion sharing with his pride, Illium said, “How is that progressing?”
Naasir gave some meat to Aodhan, too. He never did that with Dmitri because, in his mind, Dmitri was another predator who would be insulted by the offer. Dmitri wondered if Illium and Aodhan realized Naasir saw them as younger cubs who had to be fed by the top predator. He was the same with Venom. Not Jason or Galen, though. (...)

“I told Caliane that trying to civilize me is like trying to civilize a jungle cat,” Naasir said with a shrug. “We pretend to like people until we get hungry and want fresh meat.”

Moją ulubioną sceną z tej książki jest ta, gdy Elena zaprasza Ash, Janviera oraz Naasira na obiad, a w rezultacie ma dom pełen również innych gości, którzy nieoczekiwanie zapowiedzieli swoją obecność:
Illium’s golden eyes gleamed beneath the blue-tipped black of his eyelashes. “Oh, yes, I’m definitely coming to dinner.”
Elena wasn’t an idiot. “What are you expecting Naasir to do?”
Illium dived toward the water at breathtaking speed, came up at a steep angle. “Word is,” he said, “Naasir’s bringing you a present.”
Doskonale rozumiem fascynację Ellie "tiger creature" - Naasir z pewnością jest dziki, zachowuje się... zupełnie inaczej :) Tym ciekawiej zapowiada się jego deklaracja, że zdecydował się poszukać sobie partnerki. Kto wie, może to o nim będzie kolejny tom?

Ważnym wątkiem jest również prowadzone przez Ash i Janviera śledztwo. Podążając za nimi czytelnik stopniowo poznaje Felicity, odkrywa, kim była: pod koniec tej drogi łatwo zapomnieć o potwornym znalezisku w śmietniku, kiedy oczyma wyobraźni widzi się radosną dziewczynę, lojalną i uczynną wobec przyjaciół, pełną nadziei na lepszą przyszłość. Nasza para w poszukiwaniu odpowiedzi musi wejść w półświatek, kipiący przemocą i okrucieństwem, lecz nawet w tych ponurych miejscach spotyka dobrych ludzi - takich jak przyjaciółki Felicity, Seth czy właściciel restauracji i jego syn. Przy strony "Archangel's Shadows" przewija się wiele postaci, Nowy Jork w kreacji Nalini Singh jest żywym, niezwykle realnym miejscem. Do tego sama historia Felicity jest bardzo uniwersalna - nawet jeśli wyłączyć wampiry, coś takiego mogłoby wydarzyć się w zupełnie innych realiach, w znanym nam świecie. Smutne i poruszające, a do tego tak niezwykle zwyczajne - po starciu archaniołów, po wszystkich tych niecodziennych wydarzeniach (jak przebudzenie się Legionu) autorka zaprezentowała nam niemal banalną historię. To dzięki umiejętnemu wpleceniu jej w tok wydarzeń wątek Felicity nie jest rozczarowaniem, lecz sprawia, że świat "Łowcy Gildii" staje się pełniejszy.

 Podsumowując...

Podobali mi się główni bohaterowie (szczególnie Janvier - tak inny od męskich postaci w książkach tego gatunku) oraz to, że ich relacja przedstawiona została w sposób wyjątkowo wiarygodny. Podobało mi się bogactwo wątków oraz postaci, rozwój akcji odbiegający od częstego i nudnego schematu (powtarzającego niestety również u Nalini Singh - gdy bohaterowie przechodzą powoli od niechęci do miłości, by pod koniec książki jedno z nich musiało walczyć o życie).

Jakieś minusy? Nie zauważyłam :D W innych recenzjach, na jakie trafiłam, spotkałam się z krytyką nazbyt okrojonego wątku romantycznego (mi - jak już wspominałam - to zupełnie nie przeszkadzało), dziwnych (kanibalistycznych) zachowań Naasira (ale przecież póki co on tylko mówi, że zjada ludzi) czy niejasno opisanych szczegółów daru Ashwini. To drobiazgi. Być może lepiej by się czytało, gdyby niektóre ze scen były dłuższe - te "migawki" wtrącone pomiędzy - ale wtedy Ash i Janvier zeszliby już całkiem na dalszy plan...

Moja ocena: 9/10

Z pewnością jeszcze do tej książki wrócę :)

PS. Fanom Nalini Singh polecam wywiady z Raphaelem, Lucasem Hunterem (z serii "Psi & Zmiennokształtni) oraz Zacharym Foxem (z nowej serii "Rock Kiss") - TUTAJ :)

--- edit ---

Recenzję kolejnej części, "Archangel's Enigma", można przeczytać TUTAJ.


3 komentarze :

  1. Dzięki za świetną recenzję. Ja niestety czekam na tłumaczenie tej części przez jednego z chomika, bo ciężko mi się czyta po angielsku. Ogólnie tak jak Ty mam słabość do tej serii i wprost uwielbiam parę Rafael/Elena i na pewno ta cześć też mi się bardzo spodoba.
    Dobrze wiedzieć, że w tej części spotkamy wielu bohaterów i że będzie coś także o Nassirze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno mi w to dziś uwierzyć, że kiedyś miałam spore opory przed tym, by zabrać się za lekturę aniołków :) Wydawało mi się, iż będzie to kolejna nudna wersja oklepanego wątku ;) Dobrze jest się czasem pomylić :)

      Kolejny tom będzie z Naasirem w roli głónej - "Archangel's Enigma" :)

      Usuń
    2. No ja miałam tak samo, tzn. po okładce i opisie nie chciało mi się zabierać za 1 część - myślałam, że znowu oklepany temat. Aż tu kiedyś w końcu to zrobiłam i żałowałam, że tak długo zwlekałam. Teraz ta seria jest u mnie na szczycie najlepszych książek.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...