niedziela, 30 czerwca 2013

Zatarcie win...


Ubiegłotygodniowy reportaż Mariusza Szczygła o kobiecie, która 30 lat temu zakatowała dziecko, a obecnie pracowała jako nauczycielka (m.in. religii) oraz ekspert MEN, wywołał dość głośną falę reakcji. Abstrahując od roztrząsania szczegółów tamtej tragedii, od poruszonego przez autora materiału mechanizmu powstawania przemocy  powszechnego "zaskoczenia"/"oburzenia", jakie metody stosowała ta pani w swojej obecnej pracy (nikomu one nie przeszkadzały, jak długo miała czyste konto)... poruszona została również kwestia zatarcia skazania.

Rozumiem znaczenie tej instytucji, potrzebę, by komuś, kto odpokutował już swoją winę, dać szansę na nowy start. To sprawiedliwe (czy może "sprawiedliwe") rozwiązanie, nie żyjemy w czasach, gdy piętno takich czynów było wypalane rozżarzonym żelazem, wlokło się za skazanym przez resztę życia.

A mimo to...

Nie chciałabym, by mój syn miał styczność z kimś, kto w przeszłości znęcał się nad dziećmi. Nie wierzę aż tak w nawrócenie, skruchę i poprawę. Nie chciałabym mieć za sąsiada seryjnego mordercy czy gwałciciela, nawet jeśli po latach zapewniałby, że się zmienił. I moje sumienie w tym momencie milczy, nie widzi etycznego konfliktu z podstawowymi prawami tych osób. Być może to nazbyt egoistyczne i niesprawiedliwe podejście, lecz pragnienie zapewnienia bezpieczeństwa moim bliskim i sobie samej jest silniejsze niż uznanie dla zasad demokratycznego państwa prawa.



sobota, 29 czerwca 2013

Marudzenie nad książkami..

Od dłuższego już czasu nie mogę znaleźć lektury, w którą wgryzłabym się z przyjemnością (poza Nalini Singh, lecz o niej wspominałam już zbyt często). Być może powinnam pożegnać półki z tą "literaturą kobiecą"? Ale na te naprawdę ambitne wciąż brakuje mi czasu, skupienia, kryminałów czy obyczajowych nie lubię. Zostają mi wszelkiego rodzaju powieści historyczne, przygodowe, fantasy czy paranormalne, coś, z czym na co dzień bym się nie spotkała, co pomoże się oderwać myślami... Tylko że tak trudno trafić na coś oryginalnego. Buuu...

środa, 26 czerwca 2013

Na zdrowie!


Wyniki badań z zaufanego laboratorium, dotyczące zawartości jednego z metali ciężkich :
- siano 0.001 jednostki
- bazylia 0.1 jednostki
- herbata 30 jednostek

(wszystkie badane związki wypadły w podobnych proporcjach, jedynie badane siano zmieściło się w dopuszczalnych normach)

Badania dotyczyły anonimowych próbek, więc niestety w sklepie nadal będę czuła się nieswojo. Ktoś ma ochotę na filiżankę pysznej, zdrowej herbatki? Świeci w ciemności :)




sobota, 22 czerwca 2013

W starym kasynie...


Planowałam się tam wybrać od dawna, właściwie od chwili, gdy po raz pierwszy trafiłam na zdjęcia. Raz po raz zaglądam na strony takie jak forgotten.pl, opuszczone.pl czy urb-ex.pl (oraz inne, które trafiają się po drodze), nie interesują mnie jednak obiekty industrialne, ale wszelkiego rodzaju dworki, pałace czy stare kościoły zawsze przyciągały moją uwagę. Ten budynek... Kiedyś był piękny, dziś jest ruiną. Szkoda zabytkowej architektury, bezpowrotnie niszczejącej, żal tym większy, że leżący tuż obok pałac został odratowany.

Ale po kolei...


Przyjechaliśmy kierując się wskazówkami znalezionymi w internecie oraz GoogleMaps, lecz od strony ulicy powitały nas okna zabite deskami oraz tablice "Wstęp wzbroniony. Trwają prace budowlane". Hmm.. Śladów tych "prac" nie stwierdziliśmy, może poza folią, która kiedyś okrywała zawaloną część dachu, lecz wejście do budynku wydawało się znacznie utrudnione.





Na tyłach budynku znaleźliśmy co prawda otwarte drzwi, lecz dojście do nich nie budziło zaufania, a ze względu na obecność Skrzata nie chcieliśmy ryzykować. Zależało mi na zdjęciach, jednak nie za wszelką cenę. Z informacji, jakie wcześniej zebrałam, wynikało, że stan stropów nie budził zaufania.



Reszta terenu, w tym również malowniczy taras, była starannie zagrodzona. Tuż obok jest jednostka wojskowa, właściwie znaczna część okolicznych terenów należy do wojska, mimo to rozważałam na poważnie wdrapanie się na płot (sukienka z pewnością by mi w tym nie przeszkodziła), lecz mój małżonek posłał mi tylko pełne wyższości spojrzenie, po czym zwyczajnie spytał się przechodniów, jak można tam wejść.

W ten sposób zostaliśmy przekierowani do sąsiedniego pałacyku... Wybudowana ok. 1880 roku rezydencja szybko przeszła na własność wojska, stanowiła część kompleksu, do którego należało również kasyno.


Zdjęcia archiwalne.




Pałacyk kilka lat temu został odrestaurowany, obecnie działa w nim hotel i restauracja. Odbudowano również zabytkową altanę, lecz leżące pięćdziesiąt metrów dalej dawne kasyno oficerskie popada w coraz większą ruinę.


Przejście z pałacu do kasyna było proste, nikt nas nie zatrzymywał, pracownicy chętnie wskazują drogę. Najwyraźniej całkiem często kręcą się tam "goście".


Zdjęcia archiwalne.





Z początku podchodziliśmy sceptycznie do wchodzenia do środkach, obawy budziła zapadnięta miejscami podłoga oraz częściowo zawalony dach. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała wejść przez rozbite okno... 


Jadalnia, czy może sala balowa dziś i... kiedyś.

Zdjęcia archiwalne.

Ograniczając się do pomieszczeń, które wyglądały na bezpieczne, obeszliśmy część parteru. Mąż pilnował nazbyt ciekawskiego Skrzata, ja natomiast zajęłam się zdjęciami. Byłam zbyt oszołomiona widokiem - niesamowitą przestrzenią, zdewastowaną, pełną śmieci, rozsypującą się, choć kiedyś bez wątpienia imponująco urządzoną - nie skupiałam się na detalach. Ale... Myślę, że jeszcze tam wrócimy, póki kasyno stoi, póki do reszty się nie rozsypie.
















Być może zdjęcia czarno-białe lepiej oddawałyby przygnębiającą atmosferę tego miejsca, nie chciałam jednak pozbawiać go resztek... życia.

Wieczorem tego dnia zadzwoniłam do babci. Jako żona wojskowego parę miesięcy spędziła na tamtejszym poligonie, spytałam ją więc, czy pamiętała to kasyno. Owszem, pamiętała całkiem dobrze i miałam okazję wysłuchać sporej porcji dawnych historii.. 60 lat temu kasyno tętniło życiem, eleganckie i pełne ludzi, w pobliskim amfiteatrze, z którego dziś zostały jedynie fundamenty, odbywały się koncerty i zabawy. Rozległy ogród porasta teraz las, ślady ścieżek można odnaleźć jedynie po kamiennych murkach. Szkoda...

Zdjęcia archiwalne.


Skrzat nie tylko lubi pozować do zdjęć, ale też coraz częściej się domaga, bym pozwalała i jemu spróbować sił w fotografii. Ja oczywiście na wyjazd ubrałam się stosownie do łażenia po ruinach, tj. w długą sukienkę. Gwoli uczciwości powinnam dodać, że liczyłam na okazję do sesji zdjęciowej i się nie zawiodłam :) Więcej na moim drugim blogu - tutaj :)



O pomaganiu miłym dziewczynom :/


Nie planowałam wspominać o aferze wokół Wojciecha Fibaka, ale czytając i słuchając kolejnych głosów w tej sprawie, trudno mi się powstrzymać. Bo można co prawda kwestionować metody "Wprost" (aczkolwiek moim zdaniem krytycy są wyjątkowo obłudni), można podnosić, że w końcu te dziewczyny były dorosłe i same się zgłaszały, ale to tylko przesuwa ciężar dyskusji na mniej istotne aspekty.

Stręczycielstwo w Polsce jest karalne. Gdzie przebiega granica pomiędzy ułatwianiem kontaktów chętnym znajomym, swataniem a stręczycielstwem, sutenerstwem czy kuplerstwem (dla każdego z tych trzech ostatnich kodeks karny przewiduje odpowiednie sankcje)? To nie portal randkowy, nikt nie zaprzecza, o co w tym wszystkim chodziło. I nawet nie ma tu mowy o niesłusznym oskarżeniu, nikt się nie wypiera, iż tak to działało. 

Nie zawsze musi chodzić o zapłatę gotówką. Ja ci załatwię panienkę, ty mi pomożesz w innej sprawie. W końcu tak ten świat funkcjonuje. Oczywiście jestem świadoma, że to nic nowego, tak było od wieków - bogatsi i silniejsi wykorzystywali biedniejszych i słabszych. Tym z wyższych sfer (jakkolwiek by je zdefiniować) uchodziło zdecydowanie więcej niż tym z niższych (odzywa się moja lewicowa natura). Ale jak ma się cokolwiek zmienić, jeśli nie będziemy piętnować takich zachowań?

Organizowanie "chętnym panienkom" kontaktów z zainteresowanymi (starszymi) panami? To brzmi jak agencja towarzyska, handel kobiecym ciałem. Nieważne, że wszystko dzieje się za zgodą kobiety - i tak to jej ciało jest towarem... Do prostytucji czy sponsoringu pewno tu jeszcze wrócę, bo to długi temat. Kiedy kobieta zaczyna być traktowana jak towar (a temu służy cała współczesna popkultura - "masz być piękna, zadbana, zgrabna, a najlepiej wiecznie młoda") - granica między korzystaniem, wykorzystywaniem oraz przemocą łatwo może się rozmywać. Kupuję - to i żądam. Według raportów WHO jedna trzecia kobiet na świecie doświadcza przemocy - to się nie zmieni, jeśli nie zmieni się generalne podejście mężczyzn do kobiet. Zresztą to ma znaczenie nawet w "cywilizowanych", codziennych relacjach: jak mamy być traktowane na poważnie, chociażby w pracy, jeśli jesteśmy potencjalnym towarem? (ok, odrobinę wyolbrzymiam, chcę jednak pokazać kierunek).

Parę miesięcy temu trafiłam na publikację dotyczącą światka polskiego (i nie tylko) modelingu. Nigdy się tym tematem nie interesowałam, stąd być może moje naiwne przekonanie, że w tej branży liczy się talent i wygląd. Z materiałów (a poświęciłam chwilę, by dotrzeć do ich większej liczby) wynikało jednak, że dziewczyny, które chcą mieć choćby szansę się przebić, muszą zaoferować znacznie więcej.

Powiedzieć, że jestem "zniesmaczona", nie oddaje skali tego, jak się czuję. Nie zgadzam się na stwierdzenie, iż "tak to działa", nie akceptuję takich wyjaśnień. Dlatego uważam, że powinniśmy głośno o tym mówić - kobiety i mężczyźni, którzy potrafią to dostrzec. 

Ludzie zawsze będą mieli słabości, nie da się zupełnie wyeliminować wypaczeń czy przemocy, lecz im śmielej, bardziej zdecydowanie będziemy przeciw temu protestować, tym większa szansa na zbudowanie świata, w którym wszystkim nam będzie się lepiej żyło.





Pozwolę sobie jeszcze przytoczyć fragment felietonu Anny Dryjańskiej (tutaj - "Skowyt patriarchatu"):

"To znaczące, że dziennikarze, którzy teraz tak gorąco sprzeciwiają się nagrywaniu jako metodzie śledztwa dziennikarskiego (brawa dla Romana Kurkiewicza za przypomnienie w TOK FM metod stosowanych w aferze Rywina), nie mieli podobnych zastrzeżeń, gdy kilka dni temu media ujawniły nagrania z seksafery z opolskiej komendy policji. Albo gdy kilka miesięcy temu o "filantropii" towarzyskiej pani B. wobec bogatych i ustosunkowanych mężczyzn pisał "Newsweek".

Podobnie osobliwą niekonsekwencję zaprezentowali w 2009 r. członkowie rządu Platformy Obywatelskiej, gdy opowiedzieli się za kastracją pedofilów, a równolegle wsparli moralnie Romana Polańskiego aresztowanego za gwałt na dziewczynce w USA. Co wolno wojewodzie, to nie tobie, narodzie. Naucz się wreszcie, że są równi i równiejsi, a nagrywanie czyni z gazety tabloid tylko wtedy, jeśli się w niej nie pracuje.

Skowyczący arbitrzy elegancji zdają się nie wiedzieć, że "filantropia kobietami" nie jest niewinnym hobby, a w sytuacji, gdy w grę wchodzą pieniądze, jest przestępstwem. Często ma to związek z przemocą. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy "filantrop" poszukuje kobiet na własną rękę i może wmanewrować je w sytuacje, z których nie będzie już wyjścia. Pod koniec lat 90. przekonały się o tym dziesiątki kobiet oferowanych bogatym mężczyznom we Francji. Notabene w tamtej sprawie, wszelkimi siłami zamiatanej pod dywan przez francuskie władze, również przewija się nazwisko "filantropa" Fibaka.

Jeszcze kilkadziesiąt, a może nawet kilkanaście lat temu nie byłoby żadnej z tych spraw. Generał dalej dumnie pełniłby swoją funkcję, a na bruku wylądowałaby podwładna. Tenisista otoczony nimbem chwały nadal uprawiałby spokojnie "filantropię", która dziwnym trafem robiłaby z mężczyzn podziwianych playboyów, a z kobiet pogardzane dziwki. Ofiary przemocy seksualnej milczałyby, żyjąc z piętnem szmaty, która sprowokowała tego porządnego gościa i po prostu jej się należało.
"




I jeszcze jeden fragment, archiwalny, wyciągnięty przez internautów, dość dobrze ilustrujący problem:

"Six people are charged with the running of an international prostitution ring, whose call-girls entertained the actor Robert de Niro, the former tennis player, Wojtek Fibak, two senior (but unnamed) French politicians and several Gulf princes. The agency specialised in tricking, or trapping, star-struck teenage girls into selling their bodies with the promise of careers as models or actresses."

[THE INDEPENDENT: The sex scandal that wouldn't lie down, Sunday 15 November 1998.]






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...