niedziela, 27 października 2013

Wszystko to już było...


Coraz częściej, nawet tutaj, zdarza mi się wyrzekać, w którą to stronę świat zmierza :/ Brak poszanowania wartości, brak empatii czy szacunku dla drugiego człowieka.

Ale przecież... Te wszystkie wady i słabości są stare jak świat. Co się więc zmieniło? Tempo życia oraz narzędzia, z których na co dzień korzystamy.

I może jeszcze jedno - coraz powszechniejsze przyzwolenie na fałsz, pazerność, cwaniactwo. Kiedyś nie wypadało (szczególnie w tych tzw. wyższych warstwach społecznych), dziś to po prostu skuteczne sposoby, aby osiągnąć cel. Uczy się ich nawet dzieci.

Przypadkiem znalazłam taki obrazek, wydaje się pasować (źródło tutaj).





piątek, 25 października 2013

Rozmowy kontrolowane


Chyba wszyscy słyszeli o ACTA. Niektórzy słyszeli o Edwardzie Snowdenie oraz PRISM (afera zresztą niedawno odżyła - teraz europejscy politycy mogą sobie na nowo przemyśleć sprawy transatlantyckiej przyjaźni oraz sojuszu). Zresztą jak twierdzą specjaliści - od zawsze szpiegowano, tylko nie wypadało się z tym ujawniać.

Ale co innego podsłuchiwanie polityków, a co innego - regularne "nasłuchiwanie" zwyczajnych obywateli, pod sztandarem walki z terroryzmem: teoretycznie dostęp mają do wszystkiego, co podłączone jest do sieci i nie tylko. I tu pojawia się pytanie, ile osób wie, które z wielkich firm informatycznych i komputerowych współpracuje z amerykańskimi tajnymi służbami?

Google na pewno. Przy okazji - pozdrowienia dla pana agenta :)

Ale nie o tym chciałam napisać.

Przy drodze, którą chodzę codziennie, jest stary, częściowo już zerwany plakat pewnej organizacji anarchistycznej nawołujący do protestu wobec monitoringowi miejskiemu. Mijałam go obojętnie, plakatów na mieście wiele, a z anarchistami nigdy mi nie było po drodze (choć podobają mi się niektóre z ich haseł - te skierowane przeciwko bezmyślnemu konsumpcjonizmowi). Ale że mam taki kłopotliwy nawyk myślenia o najróżniejszych sprawach, za którymś razem i ten plakat przyciągnął moją uwagę.

Czy można porównywać monitoring do inwigilacji?

Hmm... Odruchowo powiedziałabym, że nie. Jako (zazwyczaj) porządny obywatel czuję się bezpieczniej widząc na rogu ulicy kamerę. Nie podejrzewam, by pan siedzący w centrum monitoringu próbował przy okazji ludzi podglądać (filmy są raczej kiepskiej jakości), a raz po raz słyszy się, jak dzięki kamerom policji udało się szybko zareagować.

Tak...

Wszystko zaczyna się od słów "W interesie waszego bezpieczeństwa..." głosił plakat ozdobiony bardzo sugestywnym szkicem. Od razu przypomina mi się Orwell i "1984", czy takie obrazy jak chociażby "Raport mniejszości" Spielberga.

I tak sobie myślę, że faktycznie krok po kroku przyzwyczajamy się, by ktoś ingerował w nasze życie - obserwował nas na ulicy (to przecież niewinne! to dla bezpieczeństwa!), miał dostęp do maili (ech, dla amerykańskich służb nie jestem nikim ważnym, w końcu zamachu nie planuję), zbierał najróżniejsze informacje (cookies?? kto jeszcze to blokuje, są przecież nieszkodliwe!). Już teraz niemal każdy z serwisów internetowych tworzy sobie nasz profil, zapisuje informacje o tym, co nas interesuje i co oglądaliśmy, by następnym razem "podsunąć nam specjalnie przygotowaną ofertę". Pozostałe informacje ujawnimy sami na portalach społecznościowych. Albo te niewinne pytania w supermarketach o kod pocztowy ("czy gazetka reklamowa dociera?"), który zapisywany w kasie można łatwo powiązać z konkretnym zakupem (wartość oraz zawartość koszyka), a czasem i numerem karty płatniczej.

Inwigilacja? Szkoda tracić czasu na dyskusję, zyski przeważają nad potencjalnymi stratami.

A jednak... Może jednak coś w tym jest i za jakiś czas okaże się, że te futurystyczne wizje przyszłości niepostrzeżenie staną się rzeczywistością? Nadal czuję się bezpieczniejsza widząc kamery miejskiego monitoringu, lecz inne formy "podglądactwa" zaczynają budzić mój niepokój i sprzeciw. Coraz trudniej dziś się ukryć, szczególnie w przestrzeni wirtualnej, uważam jednak, że mimo to (a może - tym bardziej) warto zatroszczyć się o swoją prywatność.




poniedziałek, 21 października 2013

Brak czasu / przemęczenie.


W piątek gapiłam się przez okno w biurze na coraz bardziej ażurowe drzewo. Nisko wiszące o tej porze roku słońce podświetlało złociste liście, które za każdym podmuchem wiatru odrywały się dziesiątkami, wirowały niczym świetliści akrobaci na niewidzialnych niciach. 

Malowniczy widok, na końcu języka plątał mi się wiersz, którego nie potrafiłam sobie przypomnieć. To zdecydowanie nie pomagało skupić się w pracy, a ona, niestety, wcale sama nie chciała zniknąć.

W niedzielę za to udało się na chwilę wyrwać do lasu - odetchnąć powietrzem przesyconym wilgotną ziemią, żywicą, napatrzeć się na szalone kolory jesieni. Te małe radości, aby doładować akumulatory. 

Ale dziś dopiero poniedziałek, a ja już czuję się wykończona. Choć może nie fizycznie.


Gdzie podziały się ostatnie miesiące? Jeszcze na początku kwietnia padał śnieg. Maj, czerwiec, lipiec i sierpień, bo już ni wrzesień z jego chłodnym rozczarowaniem. Tak szybko minęło... I znów zbliża się ostatnia kartka w kalendarzu, ponura i słotna pora, kiedy człowiek rzadziej myśli o spacerze, częściej o herbacie i miękkim, ciepłym kocu. Ciepłym, o tak, to na pewno.

Staram się pilnować ostatnich postanowień i komputer włączam dopiero późnymi wieczorami. Trudno wszystko nadgonić, ale trudno, doba jest za krótka, by ją marnować. Tego odzyskanego czasu nadal brakuje, kradną go nowe zajęcia i obowiązki, rozmywa się gdzieś bez pozwolenia. Wiem, że każdą godzinę spędzam efektywnie, mimo to...

Nie lubię życia w biegu, to nie tak powinno być. W dodatku przytłacza mnie lista otwartych spraw, bardzo ważnych, a nie ma kiedy się zatrzymać i to uporządkować. Nie zgadzam się na zupełne zatracenie się w obowiązkach, w chaosie, tylko... tego czasu wciąż za mało :/

Ugh...

Zdjęcia są sprzed tygodnia, nadal nieuporządkowane. Jeszcze jeden mały prezent, odkładana od dawna wycieczka. Jednodniowa, ale udana.



wtorek, 15 października 2013

Ważne kto kogo...


36-letnia nauczycielka urodziła dziecko, którego ojcem jest (według doniesień prasowych) jej 14-letni uczeń. Sprawę bada prokuratura.

Unikam czytania o sensacjach, ale ta wiadomość jakoś przedarła się przez mój filtr. To nie pierwsza historia tego typu i zapewne nie ostatnia, choć nadal nieco szokująca. Podobnie jak to, że chłopiec był (podobno, tylko podobno) obecny przy porodzie. Zaskoczyły mnie za to internetowe komentarze - bo przecież gdyby sytuacja była odwrotna i to nauczyciel tak "wpadł" z małoletnią uczennicą, nikt by się nie zawahał ani co do tego, kto jest ofiarą, ani co do potępienia takiej sytuacji. Nawet, jeśli ocena miałaby się opierać jedynie na podstawie takich lakonicznych doniesień w prasie.

Mamy XXI wiek, lecz okazuje się, że w tzw. opinii publicznej nadal obowiązują różne standardy w odniesieniu do kobiet i mężczyzn :/



niedziela, 6 października 2013

Jesiennie...


Niepostrzeżenie zakradła się nam jesień. We wrześniu liczyłam na to, że wrócą ciepłe dni, przynajmniej jeszcze przez chwilę będzie można wygrzać się w słoneczku, ale... jakoś w tym roku pogoda nie dopisała. Teraz za to poranki są chłodne, właściwie zimne, a nawet jeśli dzień jest słoneczny, to już nie to samo... Po kątach snują się mgły, drzewa zaczynają się złocić...

Nie lubię jesieni, nigdy nie potrafiłam jej polubić, choć to tak malownicza pora roku. Ech, trzeba będzie znów czekać wiosny.










sobota, 5 października 2013

Recenzja: Wiera Kamsza i Odblaski Eterny


Książki fantasy uwielbiam, czytam właściwie każdą, jaka mi wpadnie w ręce, bez większego wybrzydzania :) Większość z nich szybko zapominam, nie zostaje po nich nawet ogólne wrażenie. Tych, które zostają w pamięci czy wracają w snach, pozwalają snuć w wyobraźni alternatywne zakończenia, jest stosunkowo niewiele.

Jedną z nich jest cykl Wiery Kamszy "Odblaski Eterny" ("Czerwień na czerwieni", "Za wojną wojna", i kolejne, z tego co wiem, niewydane w Polsce). Dlaczego akurat ta historia mnie urzekła, nie potrafię do końca wyjaśnić. Jest dość naiwna, odpowiednia dla chłopców: brakuje w niej głębszej analizy charakterów, ważnych pytań (bohaterowie raz po raz stają na rozdrożu, ale gdyby wybrali tą łatwiejszą ścieżkę, przestalibyśmy ich lubić). Te książki nie poruszyły głębszych strun, nie zapadły w duszę, ale po prostu... bardzo mi się podobały :)

środa, 2 października 2013

Spleen...


Czasem marzę o tym, by zamknąć się w pustelni, gdzieś na samym końcu świata. Uciec od ludzi, od wiadomości, od własnych myśli oraz emocji.

Życie nie jest sprawiedliwe i teoretycznie od dawna o tym wiem, a mimo to... cholera, to boli.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...