środa, 31 lipca 2013

Jak można nie lubić książek?


Niedawno miałam okazję zmierzyć się z poważnym wyzwaniem dla mojej tolerancji. Zgodnie z definicją autorstwa Karla Rahnera, którą bardzo lubię, "tolerancja to gotowość przyznania przedstawicielowi innego światopoglądu tej samej dozy inteligencji i dobrej woli, co sobie". Ok, może stosunek do czytania książek trudno nazwać światopoglądem, ale problem z tolerancją się pojawił...

niedziela, 28 lipca 2013

Letnia wycieczka


Kupiliśmy w końcu platformę do przewożenia rowerów i teraz odkrywamy nowe możliwości przemieszczania się :) Udaje się nam dotrzeć dalej, szybciej, wygodniej. Na początek wybraliśmy się do naszego ulubionego lasu (zdjęcia sprzed tygodnia). Platforma spisała się świetnie, nawet na nierównej drodze, jej ładowanie i rozpakowywanie wychodzi nam coraz sprawniej. A chociaż spacerując pieszo miałam więcej okazji do robienia zdjęć, to teraz... Fajnie było mknąć przez ten rozgrzany słońcem las, wciągając zapach żywicy, ściółki, cieszyć się pogodą :) 

Nie mogę się doczekać urlopu, jeszcze dwa tygodnie :)







Na rozstaju dróg, obok malowniczego uroczyska, są dwa groby. Stare, brzozowe krzyże, zamiast tabliczek - wymalowane niewyraźnie imiona. Za każdym razem, gdy je mijamy, budzi to moją ciekawość. Szukałam informacji w przewodnika i w sieci, w końcu trafiłam na kilka wersji romantycznej legendy - o nieszczęśliwej parze kochanków, którzy z różnych powodów skazani byli na potajemne jedynie schadzki, na narzeczonych zrozpaczonych tym, że dziewczyna wpadła w oko możnemu panu, etc. Co prawda na obu krzyżach wypisane są kobiece imiona, to nie przeszkadza to historii... Ciekawostką jest, że groby zawsze przybrane są kwiatami - zgodnie z tradycją podtrzymywaną w pobliskiej wiosce, kobiety, które będą o nie dbać, spotka szczęście w małżeństwie...




Miesiąc temu pole było jeszcze zielone, kwitły robinie...



sobota, 27 lipca 2013

Taka sobie myśl...



Każdy potrafi współczuć cierpieniom przyjaciela. 
Ale cieszenie się jego sukcesem wymaga charakteru wysokiej klasy.

Oscar Wilde






I jeszcze mój letni kącik, zielony, przytulny... Jeśli o mnie chodzi, to wiosna oraz lato mogłyby trwać naprzemiennie przez cały rok :)





czwartek, 25 lipca 2013

Google non-stop


O Google Glass pisze się i mówi coraz więcej, jak chyba o każdym technologicznie zaawansowanym, a zarazem kontrowersyjnym gadżecie. Czytałam różne opinie - od pełnych entuzjazmu, podkreślających niemal nieograniczone możliwości, jakie daje to urządzenie, po ostrożne czy wręcz otwarcie krytyczne.

Czy faktycznie powinniśmy się obawiać naruszania naszej prywatności? Czy Google Glass zagrozi jej bardziej niż te wszystkie nowoczesne telefony, miniaturowe dyktafony lub teleobiektywy? Nie sądzę. A jeśli ktoś dobrowolnie godzi się na to, by Google cały czas go śledził, to już jego sprawa.

Więc właściwie - nic mi do tego. Kto chce, niech korzysta.

Mnie Google Glass zaintrygowały - jako rozwiązanie techniczne. Owszem, to może wydawać się atrakcyjne, by w każdej chwili móc dyskretnie przejrzeć wiadomości, sprawdzić wskazówki, jak dotrzeć w określone miejsce czy porównać ceny w sklepie internetowym i realnym.

Mimo wszystko - nie, dziękuję. Dość już jest gadżetów, które kradną czas i odwracają uwagę od ludzi, nie potrzebuję dostępu do sieci przez cały czas (tak naprawdę nie miałabym nic przeciwko, aby mnie ktoś na jakiś czas odciął - bo mi samej nieraz brakuje silnej woli). Nie korzystam z niej w telefonie, nie zabieram ze sobą w innych urządzeniach. Na to zawsze znajdzie się czas wieczorem, w domu... Doba jest już i tak za krótka.

Cenię tez sobie anonimowość, ochronę moich danych i chociaż firma zapewnia, że urządzenie nie będzie łatwe do zhakowania, to nie brzmi to zbyt wiarygodnie. Już mówi się o nielegalnym (i raczej dość niemoralnym) oprogramowaniu do tych okularów. Zresztą po rewelacjach dotyczących PRISM chyba już nikt nie może być złudzeń, iż jego prywatność jest faktycznie chroniona. Nie jestem może celem strategicznym amerykańskiego wywiadu ani nie planuję w najbliższym czasie żadnego zamachu, nie odpowiada mi jednak świadomość (tak, ta wiadomość - pisana na Bloggerze, również podlega śledzeniu!), iż ktoś może gromadzić informacje o mnie. Kiedy czytam o ludziach, którzy chcą założyć podpięte do sieci okulary, rejestrujące ukradkiem ich aktywność - odwiedzanych miejsca, spotykanych ludzi - przypominają mi się wizje żywcem z literatury czy kina s-f: totalna kontrola, czuwające non-stop oko wielkiego brata...

Kto wie, czy niedługo nie powstanie wynalazek pozwalający śledzić również nasze myśli?


***

Do przyszłości czy przeszłości, do czasów, w których myśl jest wolna, w których ludzie różnią się między sobą i nie żyją samotnie – do czasów, w których istnieje prawda, a tego co się stało nie można zmienić. Z epoki identyczności, z epoki samotności, z epoki Wielkiego Brata, z epoki dwójmyślenia – pozdrawiam was!
George Orwell, "Rok 1984"





wtorek, 23 lipca 2013

Dlaczego nie trzymamy się razem?


Trafiłam niedawno na ten list. Nawet jeśli jest odrobinę przejaskrawiony, to i tak brzmi w przykry sposób wiarygodnie. Często słyszy się podobne historie.

Co mnie najbardziej uderzyło, to fakt, iż o takim awansie zadecydowała kobieta.

Kobieta kobiecie... Gdzie się podziała solidarność???????????


Luksusowy urlop?


Rozmawialiśmy ostatnio o urlopach, mąż opowiadał  - z otwartą zazdrością w głosie - o kimś, kto wyjechał na 8-tygodniowy urlop. Och, też bym tak chciała :)

Tak sobie jednak zaraz pomyślałam, że tu nie chodzi o sam wyjazd w jakieś egzotyczne miejsce, ale o zupełnie innego rodzaju luksus - móc na przykład co dzień siedzieć przez godzinę i obserwować dajmy na to zachód słońca. Bez presji czasu, bez poczucia, że to czas zmarnowany, wygospodarowany kosztem czegoś innego. Bez tego, że trzeba będzie później nadgonić jakąś pracę. Móc sobie pozwolić na takie kompletne nic-nie-robienie.







piątek, 19 lipca 2013

Błędne koło, czyli "więcej" i "więcej".


Prawie każdy chciałby zarabiać WIĘCEJ, kupować TANIEJ, żeby w efekcie mieć WIĘCEJ. To raczej zrozumiałe, sama nie jestem wyjątkiem.

Firma, by móc sprzedawać TANIEJ, musi szukać oszczędności: na jakości, na dostawcach/podwykonawcach, na środowisku naturalnym, na pensjach pracowników. Żeby ktoś mógł kupić taniej, ktoś inny zarobi MNIEJ.

Pół biedy, jeśli to pracownik na drugim końcu świata. W końcu my go nie widzimy, możemy... udawać, że tą pracę wykonują maszyny, a nie ludzie w skandalicznych warunkach. Przynajmniej dopóki nie zawali się kolejna fabryka albo nie wydarzy inne nieszczęście, ale nawet wtedy - szybko wypieramy to z pamięci. To nas nie dotyczy.

A jeśli taki wyzysk ma miejsce u nas? Ha, zawsze można powiedzieć: "trzeba się było uczyć". Dopóki to my mamy pracę (=środki), to my kupujemy, łatwo nam osądzać innych, tych, którzy nie postarali się dość i teraz harują za marne grosze. Najlepiej zresztą w ogóle o nich nie myśleć. 

Obecny kryzys dyktuje coraz ostrzejsze warunki - trzeba więcej pracować już nie po to, aby więcej zarobić, ale - by utrzymać status quo. Jedna osoba wykonuje pracę za dwie lub trzy, siedząc nieraz po godzinach czy w domu, po to, by firma mogła sprzedawać taniej (a przynajmniej - nie drożej). Jednocześnie otaczają nas z każdej strony kolorowe i wygodne pokusy ery konsumpcji. Tyle jest "fajnych" rzeczy, które chciałoby się mieć - gadżety, ciuchy, sprzęt, wycieczki, etc.

Zawsze, kiedy ktoś chce WIĘCEJ, będzie to czyimś kosztem. Ktoś dostanie MNIEJ.

Błędne koło??

Zastanawiam się, czy można się w ogóle z tego wyrwać, nauczyć się CHCIEĆ MNIEJ. Zawsze nas uczono, by wysoko stawiać poprzeczkę, by chcieć i dążyć do tego "więcej", ale... Dokąd nas ten wyścig zaprowadzi?




czwartek, 18 lipca 2013

Gdzie się podziały motyle?


Moja budleja w dobrej formie przetrwała tegoroczną zimę i wreszcie doczekałam się wspaniałych kwiatów. Jedno tylko mnie niepokoi - posadziłam ten krzew, wytrwale pielęgnowałam, by zwabić do ogródka motyle - budleja Dawida znana jest bowiem jako "motyli krzew". Te owady ciągną do niej jak ogłupiałe, zawsze gdy widziałam charakterystyczne kwiaty gdzieś na horyzoncie, wiedziałam, że będę miała okazję do fotografowania. Zresztą w tym moim wielobarwnym, pełnym chaosu ogródku starałam się zgromadzić więcej aromatycznych "smakołyków". Ale i tak... Motyli prawie nie ma, dopiero wczoraj udało mi się jakiegoś przyłapać. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio wpadł jakiś do mieszkania...

Obawiam się, że to nie jest kwestia "wadliwej" budlei.

Jeszcze niedawno po każdym przejeździe samochodem za miasto trzeba było zeskrobywać z szyby, reflektorów oraz innych części pojazdu wiele owadzich szczątków. Pamiętam, że jako dziecko lubiłam wypatrywać co ciekawsze okazy... Dziś szyba jest praktycznie czysta. Właściciele pasiek alarmują, że roje wymierają, a skutki tego będą znacznie poważniejsze niż tylko brak miodu - bez pszczół nie będzie chociażby owoców...

Powszechne w rolnictwie oraz sadownictwie opryski co prawda pozwalają zwiększyć plony, lecz może się okazać, iż długoterminowe koszty będą znacznie wyższe. Zaburzanie ekologicznej równowagi nigdy nie uchodzi całkiem bezkarnie, wszystkie, nawet te najmniejsze trybiki mają swoją rolę do odegrania :/

Na razie brakuje mi motyli. w przyszłym roku posadzę więcej kwiatów, spróbuję je zwabić, boję się jednak, że to nie wystarczy...





wtorek, 16 lipca 2013

Taka sobie myśl...




“Jeśli ja dam ci swój pomysł, a ty mi dasz swój, każdy z nas ma wówczas po dwa pomysły. Razem mamy więc już cztery.”

Gerard I. Nierenberg

Niechubna kreatywność :/


Gdyby nie fakt, że jestem związana tajemnicą zawodową, mogłabym zmienić nazwę bloga na "1001 sposobów, jak oskubać bliźniego" :/ I co dzień miałabym o czym pisać - najróżniejszych kombinacjach, kryjących się pod pozorami legalności, czy jawnie bandyckich działaniach, przeprowadzonych tak zręcznie, że człowiek czuje się kompletnie bezradny.

Czy są jeszcze jakieś granice przyzwoitości?

Jeśli dalej tak pójdzie, "uczciwość" znaleźć będzie można wyłącznie w słowniku, a ja chyba przestanę otwierać drzwi listonoszowi, na przemiłą panią w warzywniaku patrzeć będę za to nieufnie, bo skoro regularnie odpuszcza grosiki, których nie ma jak wydać, to na pewno oszukuje mnie na czymś innym. Ach, i będę szerokim łukiem omijać te wszystkie staruszki, którym mogłabym pomóc, bo z pewnością będą chciały coś wyłudzić...


sobota, 13 lipca 2013

O sobotniej (świadomej) prasówce...


Po sobotnim tradycyjnym przeglądzie prasy czuję się... nieco przygnębiona. Historyczno-nacjonalistyczne przepychanki w naszym sejmie. Jawna i niczym nieograniczona inwigilacja w internecie. Potępienie księdza, który nie tylko mówił, ale działał w duchu prawdziwego dialogu między religiami, oraz to nieustanne zadziwienie postawą papieża, który chce odbudować Kościół. Obrzydliwa chciwość na każdym szczeblu, wykorzystywanie stanowisk, pozycji oraz znajomości dla usprawiedliwienia tudzież zamaskowania pazerności. Tyle "porządna" prasa, w którą trzeba się uważniej wczytać... Dla porównania otwieram jeden z portali informacyjnych lżejszego kalibru: tragiczny wypadek, morderstwo, półnagie fotki przyłapanych celebrytów, zdjęcia zapłakanej wdowy i sieroty, i temu podobne sensacje.

Zniechęcające.

Tego naprawdę się nie chce czytać. Ale też przymykanie oczu na niektóre sprawy oznacza przyzwolenie dla tych wszystkich nagannych moralnie działań. Dla polityków, lekarzy, nieuczciwych urzędników, oszustów etc. Jak długo ktoś nie zostanie osobiście dotknięty - nie interesuje się tematem. Och, to dobre, żeby podyskutować gorączkowo na imprezie, po paru kieliszkach.

A kto sprawdził, która z polskich firm odzieżowych zlecała produkcję w fabryce w Bangladeszu? Kwietniowa katastrofa kosztowała życie grubo ponad tysiąc osób. Zachodnie firmy zrzuciły się na pomoc rodzinom ofiar, polski producent nie widzi takiej potrzeby. W końcu klientów to i tak nie obchodzi... Nie tylko oni korzystali z taniej siły roboczej, jedynie oni tak "wpadli". 

Ja sprawdziłam, ubrań tego producenta na pewno więcej nie kupię. Wiadomości telewizyjnych od dawna nie oglądam, ale staram się zawsze znaleźć czas, by poczytać, przedrzeć się przez popkulturową papkę informacyjną, poczytać coś więcej niż tylko te oficjalne, podtykane mi pod nos komunikaty. Próbuję wyrobić sobie własne zdanie. 

Może gdyby więcej osób wykazało zainteresowanie - problemami okolicy, w której mieszkają, edukacją, gospodarką, ale i tym, co się dzieje na świecie - wszystkim nam żyłoby się lepiej?





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...