Niedawno miałam okazję zmierzyć się z poważnym wyzwaniem dla mojej tolerancji. Zgodnie z definicją autorstwa Karla Rahnera, którą bardzo lubię, "tolerancja to gotowość przyznania przedstawicielowi innego światopoglądu tej samej dozy inteligencji i dobrej woli, co sobie". Ok, może stosunek do czytania książek trudno nazwać światopoglądem, ale problem z tolerancją się pojawił...
Rozmawiałam ze znajomą sprzedawczynią, przemiłą dziewczyną, tak na marginesie. Żaliła się, że w wakacje jest mało klientów i nie ma nic do zrobienia. Wysprzątała sklep i... się nudzi. Kiedy spytałam, dlaczego nie siądzie z książką, wzruszyła ramionami, by oświadczyć, iż nie lubi czytać.
Rzadko zdarza mi się znaleźć w sytuacji, gdy kompletnie nie wiem, co powiedzieć. Tamtego dnia jednak tylko uśmiechnęłam się z zakłopotaniem i szybko skończyłam zakupy. Wolę uważać się za osobę tolerancyjną, nie oceniać nikogo w takich sytuacjach, dlatego swoją reakcję uznałam za zaskoczenie...
Bo jak można nie lubić książek? Nawet, jeśli nie ma kompletnie nic innego do zrobienia?
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zdarzyło mi się nudzić. Gdy już trafia się tzw. "wolna chwila", zawsze mam co najmniej kilka pomysłów, czym się zająć. Lubię poznawać świat wszystkimi zmysłami, zdarza mi się więc np. usiąść na balkonie, zamknąć oczy słuchając ptaków czy rozkoszując się zapachem kwitnących w ogródku lilii, znacznie bardziej jednak wolę zejść na dół i zrobić tym kwiatom zdjęcie. Uwielbiam tańczyć, choć najczęściej robię to sama, spacerować pieszo, tak, by poczuć puls otoczenia. Kocham pisać, ale jeszcze bardziej czytać. Filmy moim zdaniem rozleniwiają umysł, podsuwają gotowe obrazy, nie zmuszają do wsłuchania się w słowa.
Ale książki...
Tyle światów do poznania, z innej perspektywy, cudzymi oczami. Uczą, bawią, pozwalają w bezpieczny sposób przeżyć całą gamę emocji. Dzięki nim można się oderwać od codziennej gonitwy myśli, choć na chwilę uciec, ale i poszerzyć te swoje wewnętrzne granice - samoświadomości, tolerancji, wiedzy o życiu i ludziach... A czytać można wszędzie - mi zdarza się i siedząc na drzewie, i maszerując, i przy prasowaniu...
Jak można nie lubić książek?
Na szczęście tego samego dnia trafiłam na post "Why We Read" na blogu DearAuthor.com. Przeczytałam, uśmiechnęłam się. To trochę przywróciło moją wewnętrzną równowagę :) Różnorodność zainteresowań oraz opinii to cenna sprawa, ale być może wszyscy ci, którym książki kojarzą się wyłącznie ze szkolnym obowiązkiem, po prostu jeszcze nie odkryli tej przyjemności?
Te kwiaty to funkie - jakby ktoś pytał :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz