Moja budleja w dobrej formie przetrwała tegoroczną zimę i wreszcie doczekałam się wspaniałych kwiatów. Jedno tylko mnie niepokoi - posadziłam ten krzew, wytrwale pielęgnowałam, by zwabić do ogródka motyle - budleja Dawida znana jest bowiem jako "motyli krzew". Te owady ciągną do niej jak ogłupiałe, zawsze gdy widziałam charakterystyczne kwiaty gdzieś na horyzoncie, wiedziałam, że będę miała okazję do fotografowania. Zresztą w tym moim wielobarwnym, pełnym chaosu ogródku starałam się zgromadzić więcej aromatycznych "smakołyków". Ale i tak... Motyli prawie nie ma, dopiero wczoraj udało mi się jakiegoś przyłapać. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio wpadł jakiś do mieszkania...
Obawiam się, że to nie jest kwestia "wadliwej" budlei.
Jeszcze niedawno po każdym przejeździe samochodem za miasto trzeba było zeskrobywać z szyby, reflektorów oraz innych części pojazdu wiele owadzich szczątków. Pamiętam, że jako dziecko lubiłam wypatrywać co ciekawsze okazy... Dziś szyba jest praktycznie czysta. Właściciele pasiek alarmują, że roje wymierają, a skutki tego będą znacznie poważniejsze niż tylko brak miodu - bez pszczół nie będzie chociażby owoców...
Powszechne w rolnictwie oraz sadownictwie opryski co prawda pozwalają zwiększyć plony, lecz może się okazać, iż długoterminowe koszty będą znacznie wyższe. Zaburzanie ekologicznej równowagi nigdy nie uchodzi całkiem bezkarnie, wszystkie, nawet te najmniejsze trybiki mają swoją rolę do odegrania :/
Na razie brakuje mi motyli. w przyszłym roku posadzę więcej kwiatów, spróbuję je zwabić, boję się jednak, że to nie wystarczy...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz