Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krasnoludki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krasnoludki. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 lipca 2014

Mikrusy


Udało mi się wytropić kilka nowych. Więcej ich zdjęć można obejrzeć wybierając etykietę (na pasku po prawej) "krasnoludki".






czwartek, 25 lipca 2013

Google non-stop


O Google Glass pisze się i mówi coraz więcej, jak chyba o każdym technologicznie zaawansowanym, a zarazem kontrowersyjnym gadżecie. Czytałam różne opinie - od pełnych entuzjazmu, podkreślających niemal nieograniczone możliwości, jakie daje to urządzenie, po ostrożne czy wręcz otwarcie krytyczne.

Czy faktycznie powinniśmy się obawiać naruszania naszej prywatności? Czy Google Glass zagrozi jej bardziej niż te wszystkie nowoczesne telefony, miniaturowe dyktafony lub teleobiektywy? Nie sądzę. A jeśli ktoś dobrowolnie godzi się na to, by Google cały czas go śledził, to już jego sprawa.

Więc właściwie - nic mi do tego. Kto chce, niech korzysta.

Mnie Google Glass zaintrygowały - jako rozwiązanie techniczne. Owszem, to może wydawać się atrakcyjne, by w każdej chwili móc dyskretnie przejrzeć wiadomości, sprawdzić wskazówki, jak dotrzeć w określone miejsce czy porównać ceny w sklepie internetowym i realnym.

Mimo wszystko - nie, dziękuję. Dość już jest gadżetów, które kradną czas i odwracają uwagę od ludzi, nie potrzebuję dostępu do sieci przez cały czas (tak naprawdę nie miałabym nic przeciwko, aby mnie ktoś na jakiś czas odciął - bo mi samej nieraz brakuje silnej woli). Nie korzystam z niej w telefonie, nie zabieram ze sobą w innych urządzeniach. Na to zawsze znajdzie się czas wieczorem, w domu... Doba jest już i tak za krótka.

Cenię tez sobie anonimowość, ochronę moich danych i chociaż firma zapewnia, że urządzenie nie będzie łatwe do zhakowania, to nie brzmi to zbyt wiarygodnie. Już mówi się o nielegalnym (i raczej dość niemoralnym) oprogramowaniu do tych okularów. Zresztą po rewelacjach dotyczących PRISM chyba już nikt nie może być złudzeń, iż jego prywatność jest faktycznie chroniona. Nie jestem może celem strategicznym amerykańskiego wywiadu ani nie planuję w najbliższym czasie żadnego zamachu, nie odpowiada mi jednak świadomość (tak, ta wiadomość - pisana na Bloggerze, również podlega śledzeniu!), iż ktoś może gromadzić informacje o mnie. Kiedy czytam o ludziach, którzy chcą założyć podpięte do sieci okulary, rejestrujące ukradkiem ich aktywność - odwiedzanych miejsca, spotykanych ludzi - przypominają mi się wizje żywcem z literatury czy kina s-f: totalna kontrola, czuwające non-stop oko wielkiego brata...

Kto wie, czy niedługo nie powstanie wynalazek pozwalający śledzić również nasze myśli?


***

Do przyszłości czy przeszłości, do czasów, w których myśl jest wolna, w których ludzie różnią się między sobą i nie żyją samotnie – do czasów, w których istnieje prawda, a tego co się stało nie można zmienić. Z epoki identyczności, z epoki samotności, z epoki Wielkiego Brata, z epoki dwójmyślenia – pozdrawiam was!
George Orwell, "Rok 1984"





wtorek, 5 marca 2013

Mikrusy


Wytropiłam ostatnio kilku nowych. A może to oni pozwolili mi się znaleźć? Mniejsza o to, lubię się tam włóczyć i ich szukać, szczególnie, kiedy pogoda dopisuje.


Ten mnie zaskoczył, zajechał aż na schody kościoła p.w. św. Marii Magdaleny :)


Ughh... Nie mogę tego skończyć :/ Mam pomysł, na razie siedem stron, lecz za mało czasu, by odpowiednio się wyciszyć, skupić na historii... Bo to nie jest tak, że mam pół godziny i już mogę pisać. Owszem, to nie obowiązek, nie muszę tego kończyć, lecz część mnie - w której te obrazy się kotłują i dopominają uwagi - bardzo by chciała. Ech, to wywołuje frustrację :/ Uwielbiam pisać, zanurzać się w te krainy, to potrzeba podobna do tej, by oglądać świat przez szkła obiektywu. I tylko doba jest za krótka.

***

Nie odrywając wzroku do zbliżającej się grupy pochylił głowę, by przesunąć wargami po miękkich, złotawych włosach. Jego towarzyszka westchnęła cichutko.

- O wilku mowa – szepnął.

W milczeniu obserwowali, jak jeden z mężczyzn z dziką gracją zsunął się z wierzchowca dokładnie w tej chwili, gdy cała  kawalkada się zatrzymała. Jego wzrok krążył czujnie dookoła, nie przegapił jednak momentu, gdy z powozu wyskoczyła młoda kobieta, zaskakująco zwinna pomimo krępującej jej ruchy długiej sukni. Po chwili obok nich znalazł się kolejny z jeźdźców, spod jego kapelusza widać było kosmyki jasnych włosów.

Gubernator obserwował jeszcze w zamyśleniu, jak blondyn delikatnie zsadził na ziemię swoją ciemnowłosą żonę, po czym uwolnił z objęć Katharinę i ujął jej dłoń, by unieść ją do ust.

- Chodźmy się przywitać – zaproponował z uśmiechem.

Blondynka przytaknęła nieco sztywno.

***

Lizzy zaśmiała się wesoło, a jej dłoń bezwiednie powędrowała w stronę szyi, jakby coś ją tam zaswędziało. Kiedy poczuła na odsłoniętym karku muśnięcie, nie potrzebowała się odwracać, gdyż na tej sali tylko jeden mężczyzna ośmieliłby się ją dotknąć i tylko jeden wiedział, w jaki sposób przesunąć palcami po skórze, by jej tętno przyspieszyło. Dziewczyna podkuliła palce u stóp, kiedy wzdłuż kręgosłupa przebiegł przyjemny dreszcz.

- Ja… – zaczęła gubernatorowa, lecz zaraz urwała wpatrując się szeroko otwartymi oczami to w Lizzy to w stojącego za nią mężczyznę.

Powieki brunetki na moment opadły, poczuła na ramieniu przelotny pocałunek, zaraz jednak nastąpił ledwo wyczuwalny ruch powietrza. Lukas powrócił na swoją pozycję pod oknem.

Kobieta nie zauważyła nawet, że chwilę wcześniej John Martinez pospiesznie przeszedł na drugi koniec salonu.

- Podziwiam panią – wyszeptała nieco pobladła Katharina.

- Dlaczego?

- Pani się go nie boi?

- Kogo? Lukasa?

Cathy szybko docisnęła twarz do pleców siostrzeńca tłumiąc chichot.

- Pani mąż ma w sobie coś… niebezpiecznego.

Przygryzając wargę brunetka zastanawiała się nad dyplomatyczną odpowiedzią, lecz jej oczy błyszczały.

- To jedna z rzeczy, które mi się w nim tak podobają.
 





środa, 4 kwietnia 2012

(Święte) prawo własności


Prawo własności i jego ochrona to pojęcia znane już od starożytności, aczkolwiek... różnie przestrzegane. Współcześnie jednak jest to jeden z fundamentów państwa prawa. 

Z pewnością każdy spotkał się z czymś takim jak kamienice czynszowe - tak, to wciąż jeszcze funkcjonuje. Stara kamienica z mieszkańcami, którzy zajmują lokale już od dziesięcioleci, nie będąc jednak ich właścicielami. Nie zamierzam uogólniać, sytuacje są bardzo różne, nierzadko jednak się zdarza, iż czynsz najmu za te mieszkania (o powierzchni sięgającej często 80-100 metrów kw.) wynosi 300-400 zł. Związane jest to z długoletnimi umowami najmu, a także - ustawą o ochronie praw lokatorów, znacznie ograniczającą właścicielowi nieruchomości możliwość podnoszenia czynszu czy wypowiedzenia tych umów (w pewnych przypadkach wypowiedzenie jest praktycznie niemożliwe - jak to się ma do ochrony własności?).


I na tym tle coraz częściej dochodzi do konfliktów. Właściciel takiej nieruchomości chciałby na niej zarabiać - albo na czynszach (ale rynkowych!! nie śmiesznie niskich) albo sprzedając kamienicę. Inwestor z kolei najczęściej zainteresowany jest wysiedleniem mieszkańców, gruntownym remontem i zyskiem ze sprzedaży luksusowych apartamentów.

Rozumiem racje ludzi, mieszkających w jednym miejscu od zawsze, czasem i od wojny. W ich odczuciu kamienica jest ich domem, nie dopuszczają do siebie myśli, że właścicielem jest ktoś inny i może mieć on własne plany w stosunku do nieruchomości. Często są to osoby starsze, czasem bardzo schorowane - dla nich perspektywa przeprowadzki to niewyobrażalny koszmar. 

Ale też rozumiem drugą stronę - prawo do dysponowania swoją własnością. Dodatkowo jako wielka fanka zabytkowych kamienic zwykle błogosławię inwestycjom, które zmierzają do przywrócenia ich świetności - mamy tyle perełek, które bez nakładów, bez dużych pieniędzy - wkrótce bezpowrotnie się rozsypią.

Obowiązujące w Polsce przepisy sprawiają, że właściciele kamienic, sfrustrowani walką z lokatorami, gdy np. okres wypowiedzenia umów wynosi 3 lata (a odsetki od kredytu na zakup/remont biegną nieubłaganie...) albo wręcz rozwiązanie takiej umowy jest niemożliwe za życia lokatora, a on sam odrzuca hojne odstępne, sięgają po niehumanitarne metody opróżnienia kamienicy. Dochodzi do trudnych, niemal tragicznych sytuacji.

Czy możliwe jest jakieś "sprawiedliwe" rozwiązanie? Jak wyważyć przeciwstawne interesy stron? Jak mają się te stare umowy do realiów rynku, na ile powinny być chronione prawa nabyte, podczas gdy cała reszta najemców płaci słono? Właściciele mieszkań, chcąc uniknąć ograniczeń związanych ze wspomnianą przeze mnie ustawą, wynajmują na lewo, pogarszając sytuację tych najemców, którzy nie mają wyboru. 

Pieniądz nie powinien rządzić wszystkim, ale też pewne zasady powinny być przestrzegane.

Nie wiem, nie potrafię tego wyważyć.






Kawałek na dziś, tak zupełnie na przekór rzeczywistości: Eric Clapton "Wonderful Tonight".

Chwilami jestem po prostu przerażona - nie wiem, jak pomóc, mogę tylko bezsilnie patrzeć. Słowa już nie wystarczają, a wykorzystałam wszystkie możliwości działania... Boję się, a przecież powinnam być silna :/ O sobie... już tak rzadko myślę, nauczyłam się znosić ten ból bez skargi :/



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...