poniedziałek, 9 czerwca 2014

Recenzja: Seria o Kate Daniels - Ilony Andrews


Szperając po różnych zakątkach internetu w poszukiwaniu informacji o ciekawych książkach (z interesującego mnie gatunku), raz po raz trafiałam na pełne zachwytu recenzje serii o Kate Daniels autorstwa Ilony Andrews. Kilkakrotnie obejrzałam sobie opisy, obejrzałam okładki i za każdym razem efekt był taki sam: nie wzbudzało to mojej chęci bliższego zapoznania się. Odczuwam już pewien przesyt urban fantasy i zniechęca mnie już sama wzmianka o wilkołakach czy wampirach.

Poza tym proszę... Ogromny lew? Lew kojarzy mi się wyłącznie z Simbą. Ewentualnie z Krainą Narnii. 

W pewnym momencie jednak miałam kryzys i nie potrafiłam znaleźć nic innego, co nadawałoby się do przeczytania, więc sięgnęłam po serię "Magia...". Ha, lubię być pozytywnie zaskakiwana. Niewielu jest autorów, którzy potrafią zaintrygować mnie na tyle, bym po przeczytaniu pierwszej części sięgnęła po więcej: zwykle zniechęcam się po drugim, a już na pewno po trzecim tomie. Tu jednak połknęłam wszystkie dostępne części (6 + kilka krótszych opowiadań) i z niecierpliwością czekam na siódmą wypatrując udostępnianych już przez autorów fragmentów (a są denerwująco wciągające). Nie są to z pewnością książki, po których oczekuje się podróży w głąb ludzkiej duszy, głębszych przeżyć czy mozolnej wędrówki przez zadawnione traumy. To stosunkowo prosta, lekka rozrywka, specyficznego rodzaju: wartka akcja, błyskotliwe dialogi i niekoniecznie poważne sytuacje.

Ale po kolei...


Autorami serii jest małżeństwo, Ilona i Andrew Gordonowie. Sam fakt, że książkę napisały dwie osoby, niekoniecznie musi działać na jej korzyść, Gordonom wyszło to jednak na dobre. Historia opowiedziana jest z perspektywy Kate, do tego dochodzą krótkie fragmenty widziane oczami Currana czy dodatkowe opowiadania z punktu widzenia innych bohaterów (Andrei, Dali, Julie). Zestawienie (aktualizowane) wszystkich książek z serii znajduje się na końcu posta).

Co mi się podobało? Dużo humoru (czasem tak absurdalnego, że nie pozostaje nic innego, jak się roześmiać) i nieustanne walki głównej pary (mało czułości, dużo rękoczynów). Było też sporo wyrazistych, zabawnych postaci. Napisać, że Kate to twarda babka z jajami, to niedopowiedzenie, natomiast Curran zupełnie nie przypomina typowego bohatera romansu (wątpię, czy tą serię w ogóle można nazwać romansem). Jest wyjątkowo arogancki, denerwujący i przez pierwsze trzy części pokazuje się stosunkowo rzadko (a kiedy się już pokazuje - zwykle skaczą sobie z Kate do oczu). Czeka się jednak na te wspólne sceny przebierając nogami. Lubię niedoskonałych bohaterów, szczególnie takich, u których te niedoskonałości trwają w miarę rozwijania się fabuły. Nie lubię natomiast ostrych podziałów na "dobrzy" i "źli", a w "Magii..." zdecydowana większość postaci mieści się w szarej strefie: również wśród tych, którzy powinni być "swoi" - zdarzają się czy to zdrajcy, czy niechętni głównej bohaterce, raz po raz natomiast otrzymuje ona wsparcie od osób, których uważała za wrogów. Nie wiadomo, czego się po nich spodziewać i dzięki temu są naprawdę intrygujący.

Co mi się nie podobało? Często powtórzenia charakterystycznych zwrotów, opisów postaci - np. Derek to cud-chłopak, na widok którego kobiety odwracają głowy, a Jim to facet, na którego wystarczy rzucić okiem, by zejść mu z drogi. Te opisy towarzyszyły im w niemal każdej scenie - to mnie irytowało. Pojawiające się raz po raz nieścisłości (np. w pierwszym tomie Kate wspomina coś o swoim dziadku (choć może to błąd w tłumaczeniu, nie sprawdzałam), a w świetle późniejszych informacji to niemożliwe - tak, jakby autorom zmieniła się koncepcja; w tomie czwartym pojawia się Naeemah, by później bez słowa wyjaśnienia zniknąć, tak samo zresztą Anna, żona Grega). Och, i cała ta magiczna otoczka zdecydowanie mnie już nużyła. Ile można eksploatować temat pojawiających się na ulicach magicznych stworów, szalonych bogów czy dziwacznych istot rodem z horrorów Lovecrafta? Z drugiej strony... Jeśli przymknąć na to oko, można się całkiem dobrze bawić tymi niedorzecznościami. Kompletny misz-masz mitologii, religii i wszelkich możliwych wierzeń może być zabawny, o ile nie traktuje się go na poważnie.

Literackich opisów czy głębszych analiz ludzkich charakterów tam nie szukałam, więc nie będę się czepiać.


Trzeba przyznać, że autorzy wpadli na ciekawy pomysł postapokaliptycznej rzeczywistości i dość konsekwentnie wykreowali ten świat. Świat, w którym znana nam cywilizacja została zniszczona w fali magii - magia niszczy wszystko to, co stworzyła technologia: wysokie budynki, zaawansowane technicznie urządzenia, etc. Ludzie, którzy przetrwali, przesiedli się z samochodów na konie, a pistolety zamienili na miecze i kusze. Dziwne? Najwyżej przez pierwszych kilka rozdziałów.

"Świat nawiedziła magiczna apokalipsa. Popchnęliśmy postęp technologiczny zbyt daleko i teraz magia powróciła by wziąć odwet. Nadeszła jako niewidoczna fala, strącając z nieba samoloty, wypluwając potwory na zatłoczone ulice, wysuszając swą mocą rośliny i unieruchamiając broń palną. Niektórzy ludzie obudzili się i odkryli, że stali się zmiennokształtnymi. Inni zginęli, dotknięci magiczną chorobą, i zmartwychwstali jako bezmyślni nieumarli, pozbawieni zdolności rozumowania i kierowani wyłącznie przez nieposkromiony głód. Bogowie stali się realni, klątwy zyskały moc, a telekineza i telepatia nie były już tylko wytworami iluzji i efektów specjalnych.
Magia szalała przez trzy dni, a potem zniknęła bez ostrzeżenia, pozostawiając wstrząśnięty świat ze zdziesiątkowaną ludnością i miastami w gruzach. Od tego dnia, Dnia Zmiany, magia pojawia się i znika kiedy chce. Zalewa planetę jak fale rozbijające się na brzegu morza, sycząc i wrząc, pozostawiając swe niebezpieczne dary, a potem po raz kolejny wycofuje się. Czasami fala trwa pół godziny, a czasami utrzymuje się przez trzy dni. Nikt nie jest w stanie przewidzieć i nikt nie wie tego, co czeka nas w przyszłości."
Fragment "Gunmetal Magic", tłum. nieofic. Saira April


Akcja rozgrywa się (głównie) w zrujnowanej przez uderzenie magii Atlancie. Główna bohaterka, Kate, jest najemniczką (choć właściwie to niezbyt adekwatne określenie), wyszkoloną jako perfekcyjna maszyna do zabijania. O ile akurat nie użala się nad sobą z jakiegoś powodu, to pyskuje wszystkim dookoła albo pakuje się w kłopoty (oczywiście niechcący). Nie uznaje żadnych autorytetów, źle przyjmuje rozkazy, a jej najlepsza technika śledcza to nękanie podejrzanych, aż któryś nie wytrzyma i ją zaatakuje. Kate lubi walczyć i mało kto może skutecznie stawić jej opór. Autorzy zręcznie dawkują tajemnice i w kolejnych tomach stopniowo rozwijają wątek jej pochodzenia - przyznaję, to mnie wciągnęło.

Curran natomiast... Jest Władcą Bestii, tzn. kieruje Gromadą, społecznością zmiennokształtnych w Atlancie. Nie jest typem, który przytuli, po głowie pogłaszcze - prędzej ryknie tak, że każda istota dysponująca choć odrobiną instynktu samozachowawczego wciśnie się w najciemniejszą dziurę, byle zejść mu z drogi. Oczywiście, nie dotyczy to Kate.

"Złapał mnie za gardło i przycisnął do ściany. Czułam, że moje stopy tracą kontakt z podłogą. Nagle zaczęło mi brakować powietrza. Ścisnęłam rękę, którą mnie trzymał, i wbiłam długą, srebrną igłę w nerw znajdujący się między palcem wskazującym a kciukiem. Rozcapierzył palce, uwalniając moje gardło. Zsunęłam się po ścianie, upadłam na podłogę i natychmiast podcięłam Currana. Przewrócił się. Przeturlałam się na bok i skoczyłam na równe nogi. Po drugiej stronie pokoju Curran uniósł się do półprzysiadu. Jego oczy zapłonęły złotem. Wszystko trwało może dwie sekundy. Zaskoczeni widzowie tego spektaklu nie mieli najmniejszych szans, by w jakikolwiek sposób zareagować.
Curran sięgnął po igłę, wyciągnął ją i rzucił za siebie, nie spuszczając mnie z oczu.
- Nic nie szkodzi - rzuciłam drwiąco. - Mam ich więcej.
Wprost z półprzysiadu wykonał spektakularny skok. Ruszyłam do przodu, by pozwolić mu przelecieć ponad sobą i jednocześnie wbić igłę w jego brzuch.
"
("Magia kąsa", 01)


Ich spotkania - poczynając od pierwszego (fragment poniżej) - obfitują w fajerwerki. Kate zdecydowanie nie jest typem negocjatora, rzadko zdoła w porę ugryźć się w język i z problemami radzi sobie przy pomocy kopniaków. Curran natomiast jest całkiem zręcznym manipulatorem, ma zapędy dyktatorskie, a kiedy poluje, nie brak mu cierpliwości.

"Gdzie on był, do cholery? Wpatrywałam się w ruiny budynków, usiłując dojrzeć coś przez spowijającą je zasłonę ciemności. Światło księżyca przenikało przez szpary w ścianach, stwarzając złudzenie brzasku i rozświetlając ciemne zakamarki. Zdawałam sobie sprawę, że Władca Bestii wciąż mnie obserwował. Bawił się tym.
Chwyciłam miecz. Zauważyłam, jak na tle jednolicie szarej, zacienionej ściany przesuwa się ciemniejszy kształt. Czarny cień sięgał do poziomu mojej talii i nie zareagował w żaden sposób na to, że sięgnęłam po broń. Dyplomacja nigdy nie byłą moją mocną stroną, a zatem cierpliwość szybko mi się skończyła. Przykucnęłam i patrząc na cień, zaczęłam wołać:
- Tutaj, koteczku, chodź do mnie, kici, kici, kici.
W mroku rozbłysła para złotych oczu. Ciemny kształt i para oczu zaczęły podnosić się i podnosić, by w końcu spojrzeć na mnie z góry. Nienaturalnie wielka łapa przesunęła się w świetle księżyca, podnosząc kurz z brudnej ulicy. Z łapy wysunęły się na moment wielkie, brudne pazury, by zaraz schować się w miękkich fałdach futra. Przez chwilę widziałam masywną kończynę wyciągającą się w moją stronę, pokrytą szarym futrem z ledwie widocznymi ciemniejszymi paskami. Obserwując cień, spostrzegłam, jak ogromna sylwetka posuwa się w moim kierunku. Zachwiałam się, stąpając ostrożnie do tyłu i straciwszy równowagę, usiadłam na tyłek."
("Magia kąsa", 01)

Zwykle czepiam się zbyt płytkich, schematycznych postaci, braku logiki w rozwoju fabuły. Tutaj z pewnością znalazłoby się sporo wad/błędów, ale jak rzadko mi to nie przeszkadzało. Potrzebowałam czegoś lekkiego i wystarczająco wciągającego, by utrzymało moje myśli z dala od grząskich tematów. Książki o Kate Daniels okazały się całkiem absorbujące. Ponieważ często zaglądam do tego typu literatury i mam na koncie sporo przeczytanych pozycji, mogę powiedzieć, że seria duetu Gordonów odznacza się korzystnie na tle konkurencji.


Polubiłam Kate i Currana, ich niekończące się potyczki i czytając nieustannie chichotałam. Ten facet równie często mnie irytował ("Metoda Władcy Bestii: często błądzić, ale nigdy nie mieć wątpliwości."), jak zachwycał, kiedy nieoczekiwanie robił coś, co pokazywało jego niesamowitą lojalność wobec Kate. Choć rozwój ich relacji w szóstym tomie, "Magic Slays", nie do końca mi odpowiadał, odgadłam zamysł autorów, więc nie drażniło mnie to za mocno. Śmiałam się przy błazeństwach Rafaela, czekałam na rozmowy z Derekiem czy Jimem. Podobało mi się, jak pokazano relację z Mahonem - szczególnie jej zwrot (a może i nie zwrot?) w szóstym tomie. Saiman za każdym razem jednocześnie wkurzał mnie i bawił, choć jego akurat nie udało mi się polubić. Zupełnie inaczej niż Dali - pół-ślepy tygrys wegetarianin z zaburzeniami równowagi. Albo taki Ghastek - wróg, nie-wróg, niezwykle inteligentny, czasem przypominający szalonego naukowca, czasem - niebezpiecznego polityka. Zwykle pojawia się nie we własnej osobie, lecz wysyłając wampira, dlatego te osobiste spotkania przykuwają uwagę. Na pewno nie jest postacią pozytywną, nic jednak nie poradzę na to, iż czuję do niego sympatię. Kiedy na scenę wkroczył Hugh d'Ambray, z początku wzbudzał we mnie niepokój, potem zaintrygowanie i muszę przyznać, że to wyjątkowo udana kreacja czarnego charakteru. A może i nie tak czarnego? Ha, ciąg dalszy bez wątpienia nastąpi i trzymam się sugestii pani Ilony, iż planuje osobną książkę o Hugh :) Podobnie rzecz ma się z Rolandem - im więcej się o nim dowiadujemy, tym więcej wątpliwości...


Podsumowując: jeśli ktoś nie lubi fantasy / urban fantasy lepiej niech po to nie sięga. Dla fanów gatunku zdecydowanie polecam. Czyta się szybko, a jeśli ktoś zacznie wieczorem, to rano z pewnością obudzi się bardzo niewyspany ;)


"Uznałam, że czas zmienić temat.
- Przeceniacie nasze relacje. Wkurzam Currana nieziemsko, a on znalazł sposób, żeby mi się odpłacić. To tyle.
- Może masz rację - ustąpił Rafael.
- Poza tym Jego Wysokość potrzebuje „czymogenki", a ja taka na pewno nie jestem.
- Czymogenki? - zmarszczyła brwi Andrea.
Rozparłam się na krześle.
- Czy mogę ci przynieść coś do jedzenia, Wasza Wysokość? Czy mogę powiedzieć ci, jaki jesteś silny i mądry, Wasza Wysokość? Czy mogę cię wyiskać, Wasza Wysokość? Czy mogę cię pocałować w tyłek, Wasza Wysokość? Czy mog...
Urwałam, dostrzegając, że Rafael nagle skamieniał. Siedział niczym pomnik, ze wzrokiem wbitym w jakiś punkt ponad moim ramieniem.
- Stoi za mną, tak?
Andrea kiwnęła głową.
- Ściślej, początek powinien brzmieć „Czy pozwolisz, proszę" - rzekł Curran głębokim głosem. - Jeśli już o tym mowa."
("Magia uderza", 03)

"Najczęściej rzucenie się na kogoś z tyłu jest bardzo skuteczne, ponieważ ta osoba nie wie, że się zbliżasz. Tym niemniej, ofiara przyzwyczaja się do tego, będąc zaatakowana kilkanaście razy. I dlatego, gdy Curran zamierzał mnie pochwycić, odskoczyłam na bok i podcięłam go. Padając, złapał mnie za ramię a następnie kilkakrotnie przeturlaliśmy się po podłodze i na koniec wylądowałam rozciągnięta na nim. Nasze twarze dzielił najwyżej cal. Uśmiechnął się.
- Jesteś zazdrosna.
Przemyślałam to.
- Nie. Ale kiedy patrzyłeś na tę kobietę jakby była zrobiona z diamentów, nie czułam się zbyt dobrze.
(...)
- Uwielbiam, gdy stajesz się zrzędliwa i zaborcza.
- Nigdy nie staję się zrzędliwa i zaborcza.
Uśmiechnął się pokazując zęby. Twarz miał niemal rozpromienioną.
- Więc zachowasz zimną krew, jeśli wyjdę i ją poderwę?
- Pewnie. Czy zachowasz zimną krew, jeśli wyjdę i poderwę tego seksownego wilkołaka z trzeciego piętra?
W mgnieniu oka przeszedł od niedbałego rozbawienia do śmiertelnej powagi.
- Jakiego seksownego wilkołaka?
Roześmiałam się.
Oczy Currana wyrażały skupienie. Koncentrował się na czymś.
- Tworzysz pamięciową listę wszystkich ludzi pracujących na trzecim piętrze, prawda?
Przybrał obojętny wyraz twarzy. Trafiłam w sedno. Ześlizgnęłam się z niego i oparłam głowę na jego bicepsie. Dywan pod plecami był przyjemnie miękki i wygodny.
- Czy to Jordan?"
("Magia obdarowuje", tłum. nieoficj. Saira April)

"Curran snarled and hurled the rock against the mountain. The boulder flew, hit like a cannon ball, and rolled back down. Curran chased it, pulled another smaller rock out of the dirt, and smashed it against the first one.
Wow. He was really pissed."
("Magic Slays, 06)

"Nie miało znaczenia to, jak ostrożnie układałam posiekane jabłka na miejscu, kruszonka mojego placka jabłkowego zawsze wyglądała, jakbym próbowała pogrzebać rozczłonkowane ciało pod nią."
("Magia krwawi", 04)

"A dokładnie które fakty z mojej biografii pozwoliły ci wpaść na pomysł, że jestem miłą osobą?"
("Magia kąsa", 01)


"Pies otarł się o moją stopę, wycierając małą ramię cuchnących bakterii w moje jeansy.
- Powinniśmy go zabić - powiedział Vik. - Kto wie, czy nie zamieni się w coś okropnego.
Posłałam mu najlepszą wersję mojego obłąkanego spojrzenia.
- Pies jest świadkiem. Nikt nie dotknie psa.
Vik zdecydował, że chyba lubi swoje zęby tam gdzie są, a nie na podłodze i postanowił się poddać."

("Magia krwawi", 04)


"- Władca Bestii, mój osobisty prześladowca. Rany, marzenie każdej laski. 
- Prześladowanie to nie moja działka. 
- Nie? A jak nazwiesz to co właśnie robisz? 
- Kontrolowaniem przeciwnika w celu uniknięcia przykrego uszkodzenia ciała."
("Magia uderza", 03)


"Uśmiechnęłam się, starając się być serdeczną. Mark skrzywił się i cofnął do tyłu. Rzuciłam spojrzeniem na mój uśmiech w lustrze. Bardzo mało serdeczności, ale dużo maniakalnej morderczości. Porzuciłam uśmiech zanim spowodowałam jakiekolwiek problemy międzyagencyjne."
 ("Magia krwawi", 04)


"- Więc chcesz, żebym wytropiła nadnaturalnie szybkiego snajpera, który może rozpłynąć się w powietrzu, odzyskała wasze mapy i na dodatek zrobiła to w taki sposób, by nikt się nie dowiedział, co i dlaczego robię? 
- Dokładnie - stwierdził z rozbrajającym uśmiechem Derek. 
Westchnęłam. 
- Załatwmy robotę papierkową."
("Magia parzy", 02)

"Telefon zadzwonił, kiedy wycierałam włosy. Otworzyłam kopniakiem drzwi i spiorunowałam wzrokiem stojący przy łóżku rozbrzęczany aparat. Telefony nie wróżyły nic dobrego. Zawsze oznaczały, że ktoś na drugim końcu linii umarł, umiera lub komuś umrzeć pomaga."
("Magia uderza", 03)

"Zdecydowanie powinnam się położyć, bo inaczej hormony mogą odnieść sukces w starciu z rozsądkiem, umiejętnie omijając go bocznymi drogami."
("Magia parzy", 02)

"Jim czatował na nas przy Złotych Wrotach i zgrzytał zębami. 
- A co z ledwie, ledwie zwycięstwem? 
- Mówiłeś, że mamy być nieudolni! Patrz, nawet nie dotknęłam miecza. Rąbnęłam gościa głową, jak ulicznik. 
- Zaatakował cię mężczyzna z mieczem, a ty go rozbroiłaś i obaliłaś w ciągu dwóch sekund! – Jim popatrzył na Currana, który wzruszył ramionami. 
- Nie moja wina, że nie umiał się przewracać. 
Jim przeniósł surowe spojrzenie na Dali.
- Co to, u diabła, miało być? 
- Szkarłatne Szczęki Śmierci. 
- Kiedy zamierzałaś mnie poinformować, że łamiesz ludzi jak zapałki? 
- Mówiłam, że rzucam klątwy. 
- Mówiłaś, że nie działają! 
- Mówiłam, że nie zawsze działają. Ta najwyraźniej zadziałała. – Dali zmarszczyła czoło – Zresztą nie rzucałam ich nigdy na żywych przeciwników. To był wypadek. 
Jim spiorunował nas wzrokiem. Podkładka pękła mu w dłoniach. Odwrócił się na pięcie i odszedł, tupiąc. 
- Chyba zraniliśmy jego uczucia – skwitowała Dali, odprowadzając Jima spojrzeniem, po czym ruszyła za nim. 
- Co, do cholery, miałem zrobić, złapać tego bizonołaka, żeby nie upadł? - prychnął Curran."
("Magia uderza", 03)

"Motto rodzicielskie zmiennokształtnych, – jeśli twoje dziecko poderżnie komuś gardło, zawsze mamy plan awaryjny, sprawimy żeby ciało zniknęło."


Na koniec jeszcze (zaktualizowane) chronologiczne zestawienie wszystkich części:

0.5 Questionable Client (Kłopotliwy Klient - krótkie opowiadanie z Saimanem)
1. Magic Bites (Magia kąsa - czyli przygoda Kate ze strzygoniem)
2. Magic Burns (Magia parzy - czyli Fomorianie atakują)
3. Magic Strikes (Magia uderza - czyli Kate na Igrzyskach Północnych)
3.5 Magic Mourns (Magia w żałobie), o Raphaelu i Andrei
4. Magic Bleeds (Magia krwawi - czyli wizyta ciotki Kate)
4.5. Magic Dreams (Magia śni), krótsze opowiadanie o Jimie i Dali
5. Magic Slays (Magia zabija - czyli Kate i latarnicy)
5.1 Magic Tests, krótkie opowiadanie o Julie
5.2 Magic Gifts (Magia obdarowuje), opowiadanie o Kate i Curranie, świąteczny prezent Ilony i Gordona
5.5 Gunmetal Magic (Magia Brązu), opowiadanie o Andrei i Raphaelu
6. Magic Rises (Magia unosi - czyli Kate z wizytą w Europie)
6,5 Magic Steals (Magia kradnie), krótsze opowiadanie o Jimie i Dali
7. Magic Breaks (Magia niszczy - czyli Hugh w Atlancie) premiera lipiec 2014 - moja opinia tutaj
8. Magic Shifts (Magia zmienia - czyli przygoda z dżinem) premiera sierpień 2015 - moja opinia tutaj
8,5 Magic Stars (Magia gra), "Grey wolf #1", krótkie opowiadanie o Dereku i Julie - moja opinia tutaj
9.  Magic Binds (Magia łączy - czyli ślub Currana i Kate oraz pierwsza bitwa z Rolandem), premiera wrzesień 2016, moja opinia tutaj
10. Wielki finał - Magic Triumphs - 2018, moja opinia tutaj!!!

Do tego dochodzi trylogia "Iron Covenant" o Hugh d'Ambray:
1. "Iron and Magic" 06.2018 (moja opinia tutaj)



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...