wtorek, 17 czerwca 2014

Recenzja: "Znak siedmiu" Nora Roberts


Nora Roberts jest autorką, po której książki zdarza mi się raz po raz sięgać. Najchętniej - po te z wątkami paranormalnymi i tym razem zdecydowałam się na trylogię - "Znak siedmiu" ("Bracia krwi", "Magia i krew", "Kamień pogan").

Książka zaczyna się tajemniczą sceną z przeszłości, walką stoczoną między światłem i mrokiem na pewnej polanie trzy wieki wcześniej. Chwilę później poznajemy trzech chłopców, tak bardzo różnych, lecz w wyjątkowy sposób bliskich sobie. Przyjaciół urodzonych tego samego dnia, którzy po kryjomu wymykają się z domu, by wspólnie świętować dziesiąte urodziny w lesie, na tej samej polanie... I wtedy zaczynają się dziać niepokojące rzeczy :)


Ze względu na konstrukcję fabuły już po początkowych rozdziałach miałam silne skojarzenia z "Trylogią kręgu" tej samej autorki, to wrażenie później tylko się nasilało. W "Znaku siedmiu" nie ma co prawda wampirów, czarownic ani zmiennokształtnych, jest za to paskudny demon. Jest też szóstka bohaterów i nawet moje sympatie wobec nich układają się podobnie: opisani w pierwszej części Cal i Quinn bardzo przypominali mi Hoyta i Glennę z "Trylogii kręgu", zarówno charakterami (przy uwzględnieniu tego, że Hoyt był tak jakby, hmm, nieco staroświecki), jak i względnie harmonijną relacją. Szybko się zbliżyli, szybko utworzyli stabilny związek i właściwie... Później niewiele już w tym zakresie się działo. Druga para, Fox i Layla, mniej więcej odpowiadali Blair i Larkinowi, do nich akurat najmniej się przywiązałam. Wreszcie Cybil i Gage, najbardziej wybuchowa para, on niebezpieczny, ona zadziorna, podobnie jak Cian i Moira z "Trylogii kręgu" okazali się moimi ulubieńcami. Nawet linia napięcia układała się podobnie, od w miarę zrównoważonej pierwszej pary, przez niepewność i szamotanie się drugiej, po walkę oraz dramatyzm przy trzeciej.

Czytając miałam wrażenie, iż to ta sama historia tylko w innych dekoracjach, ci sami bohaterowie, tylko ze zmienionymi imionami (nie chodzi mi o szczegóły ich charakterów - ale ogólne wrażenie, jakie pozostało po lekturze). Być może po tylu napisanych książkach to się może mieszać... Ten powracający schemat irytował, ale nie zniechęcił mnie tak zupełnie. Nora Roberts zbyt dobrze pisze, malowniczo i wciągająco, bym miała narzekać  :) Mroczna tajemnica do rozwikłania, dużo dobrych dialogów oraz humoru, a także szczypta magii (ok, mogłoby być jej odrobinę mniej).

Tak jak lubię.

- Czy twój pies jest w śpiączce? - zapytała Quinn, gdy psu nie drgnęła nawet powieka.
- Nie. Klusek prowadzi bogate i wyczerpujące życie wewnętrzne, które wymaga długiego odpoczynku.

Z trójki mężczyzn, Cal, Fox i Gage, każdy jest inny, ma za sobą inne doświadczenia, wywodzi się z innej rodziny. Są związani nie tylko przyjaźnią, nie tylko datą urodzenia, lecz i mocniejszymi, nieco mrocznymi więzami. Byłam pod wrażeniem subtelności, z jaką autorka przedstawiła ich wzajemną lojalność nie odbierając niczego z ich męskości :) Tak, to taka przyjaźń, o której czyta się z przyjemnością.

Hawkins Hollow wydaje się cichą, prowincjonalną mieściną, w której wszyscy się znają. Właściwa akcja zaczyna się zimą, przy wyjątkowo nieprzyjaznej pogodzie. Pomimo niesprzyjających warunków atmosferycznych przypomniało mi się "Miasteczko Salem" Kinga. Zresztą ta książka jest wspomniana przez jedną z bohaterek... Quinn Black, pisarka poszukująca niewyjaśnionych historii, zjawisk paranormalnych, przyjeżdża do Hawkins Hollow, by zebrać materiały do nowej książki, i już przy wjeździe wpada na upiornego psa... Potem dopiero zaczyna się prawdziwa karuzela.

Nie sposób nie lubić Quinn, z jej pełną energii osobowością oraz nieustanną walką o pilnowanie diety. Jej samokrytyczne komentarze, odwaga oraz stanowczość wywołują uśmiech. Ma bardzo praktyczne podejście do życia i potrafi trzeźwo zanalizować najdziwniejsze nawet zjawisko. 

Cal siadał właśnie przy barze, żeby zjeść śniadanie, kiedy zobaczył wchodzącą Quinn. Miała na sobie wypłowiałe dżinsy i wysokie kozaczki na obcasach, a na głowie czapkę w jaskrawych kolorach. Na szyi zawiązała bajecznie kolorowy szalik, który przy rozpiętej kurtce nadawał jej radosny wygląd. Spod kurtki wystawał sweter w kolorze dojrzałych jagód.
Miała w sobie coś takiego, pomyślał, co dodawałoby jej jasności i barw, nawet gdyby była utarzana w błocie.
Patrzył, jak Quinn przesuwa wzrokiem po kafejce, zapewne zastanawiając się, gdzie usiąść i z kim porozmawiać. Już pracowała. Może zawsze była w pracy. Był cholernie pewny, nawet po jednym spotkaniu, że jej umysł nigdy nie przestawał pracować.
Zauważyła go. Uśmiechnęła się tym swoim stuwatowym uśmiechem i ruszyła w jego stronę. Cal poczuł się jak dzieciak przy ustalaniu składu drużyn do gry w piłkę, jakby wybrano go spomiędzy wszystkich innych machających rękami i wrzeszczących: "Mnie! Mnie! Wybierz mnie!".

Caleb Hawkins natomiast... Jest opanowany tam, gdzie Quinn idzie na żywioł, milczy w odpowiedzi na jej paplaninę, a w dodatku jest facetem, który ma w domu idealny porządek :) Przypominał mi taką mocną skałę, bezpieczną przystań. Wychowany w rodzinie prosto z amerykańskiego snu nosi w sobie ogromną opiekuńczość oraz odpowiedzialność za ludzi, którzy są dla niego ważni. Mocno stoi na nogach, a zarazem w żaden sposób nie ogranicza pełnej energii Quinn. Autorce należą się brawa za tą kreację: Cal, chłopak z małego miasteczka, mocno związany z rodziną, z kręgielnią, którą prowadzi, a mimo to intrygujący mężczyzna, silny i seksowny. A Quinn to ktoś, kogo chciałoby się mieć za przyjaciela.


Drugi tom skupia się przede wszystkim na Foxie i Layli. Choć oboje byli sympatyczni, ta część nie wzbudziła we mnie większych emocji. Jakoś tak... Tych dwoje wydawało się wyjątkowo zwyczajnych. Fox, wywodzący się z hipisowskiej rodziny prawnik, z pozoru przypomina trochę ciepłą kluchę, poczciwego kumpla, z którym wieczorem można wyskoczyć na piwo (chyba że wchodzi na scenę z gitarą, wtedy daje czadu, albo gdy jest atakowany - potrafi użyć kija bejsbolowego, by ogłuszyć zwyrodniałego policjanta). A jednak z trójki przyjaciół on okazał się najbardziej wrażliwy, najintensywniej odczuwający (o ile w romansach w ogóle można coś takiego stwierdzić). Layla natomiast była delikatniejsza od swoich koleżanek, początkowo z trudem odnajdywała się w tej szalonej rzeczywistości.Właściwie - mogła wydawać się nijaka, później jednak stwierdziłam, że to też w pewien sposób mi się podoba - nie było wielkiej miłości od pierwszego wejrzenia, fajerwerków pożądania jak przy Calebie i Quinn, ale stopniowe odkrywanie swoich uczuć. Szukanie tego, co w życiu ważne.


Aż w końcu moja ulubiona para. Obydwoje są niespokojnymi duchami, nie mają stałego miejsca w życiu. Gage to skryty mężczyzna, buntownik balansujący nieustannie na krawędzi. Z całej grupy to on miał najtrudniejsze dzieciństwo, zebrał sporo razów i do tego musiał się uporać z tą przeszłością. A mimo to było w nim coś takiego... Być może mam jakąś ukrytą słabość do złych chłopców. Zresztą nie jestem pewna, czy na pewno jest takim niegrzecznym chłopcem, jeśli wziąć pod uwagę jego przywiązanie do matek obydwu jego przyjaciół.

Już przy pierwszym jego spotkaniu z Cybil poleciały iskry, choć może powinnam napisać - skoczyli sobie do gardeł. I skakali dość długo - zdecydowanie wolę tego rodzaju relację niż bohaterów, którzy na swój widok zamierają w bezruchu, trafieni tym przysłowiowym gromem, tudzież - dzikim pożądaniem.

"Cybil wjechała w zakręt i zobaczyła wielkiego, czarnego psa siedzącego na środku drogi kilka metrów przed nimi. Popatrzyła zwierzęciu w oczy i stłumiła instynkt każący jej nacisnąć hamulec. 
- Lepiej się trzymaj - poradziła ze spokojem i zamiast tego nacisnęła gaz.
Pies skoczył. Kłąb czerni, błysk kłów i pazurów. Samochód zatrząsł się od uderzenia, a Cybil, czując jak serce podchodzi jej do gardła, próbowała odzyskać panowanie nad kierownicą. Przednia szyba eksplodowała, dach stanął w płomieniach. Cybil znowu powstrzymała się przed hamowaniem i wykręciła o sto osiemdziesiąt stopni. Przygotowała się, żeby ponownie ruszyć na psa, ale zwierzę zniknęło.
Przednia szyba nie miała nawet rysy, dach był cały.
- Sukinsyn, sukinsyn - powtarzała raz po raz.
- Zawróć i jedź dalej, Cybil - Gage położył rękę na dłoni, którą zaciskała na kierownicy. Jego dłoń była chłodna, zauważyła Cybil, ale spokojna jak skała. - Zawróć i jedź dalej.
- Tak, dobrze. - Zadrżała i zawróciła. - A zatem... O czym to mówiłam, zanim nam przeszkodzono?
Gage roześmiał się ze szczerym podziwem.
- Masz nerwy, siostro. Masz nerwy z pieprzonej stali."

Nie można powiedzieć, żeby nie czuli wobec siebie przyciągania - lecz w sytuacji, gdy w ich małej grupie już dobrały się dwie pary, oni instynktownie próbowali przeciwstawić się temu, co ich ku sobie pchało. Współpraca, by pokonać demona, to ok, ale niekoniecznie związek czy miłość. Nie chcieli rezygnować ze swoich wolności, pozwalać, by magia czy przeznaczenie narzuciło im coś innego.

"Gdy wychodziła, Gage uważnie obejrzał jej wspomniany wcześniej tyłek. Pierwsza klasa, uznał. Cybil była interesującą i jego zdaniem, skomplikowaną mieszaniną cech w bardzo atrakcyjnym opakowaniu. Miał słabość do atrakcyjnych opakowań, ale wolał prostszą zawartość, jeśli chodzi o partnerki do gier i zabaw."

Przepychanki między nimi, raz zabawne, raz przyprawione zmysłową nutą flirtu, to znów ostrzejsze, trwały przez pierwsze dwa tomy, w trzecim natomiast nabrały głębi. Ta część jest moim zdaniem najbardziej porywająca, nie mogłam się od niej oderwać. Choć wiedziałam, że wszystko dobrze się skończy (przezorny zawsze ubezpieczony i na samym początku sprawdza ostatnią stronę), to i tak na ostatnich stronach mój wzrok się zamglił. Autorce udało się opisać bardzo dramatyczny finał bez niepotrzebnego patosu, bez przesadnego epatowania emocjami, lecz tak, że odbierałam je głęboko w żołądku.

Całość jest dość dobrze wyważona - są malownicze, bardzo obrazowe opisy, są cięte dialogi. Magia, z którą muszą sobie poradzić, te różne sprawy związane z historią czy badaniami o demonach, nie zajmuje zbyt wiele miejsca i nie zaburza równowagi. Czytałam z przyjemnością i pomijając lekką irytację związaną z uczuciem deja vu - byłam zauroczona.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...