Kolejne malownicze miasto, do którego udało się nam zajrzeć w czasie urlopu. W tym przypadku mogliśmy na zwiedzanie poświęcić tylko chwilę - robiło się już późno, a mieliśmy jeszcze spory odcinek do przejechania. Ale wystarczyło czasu na spacer po starówce, obiad i przejście podziemną trasą turystyczną.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miasto. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miasto. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 27 września 2015
poniedziałek, 21 września 2015
Roztocze, cz. 4 - Zamość
Do Zamościa mieliśmy ze Zwierzyńca jakieś 30 km, takiej okazji nie można było przepuścić :) Zamość jest chyba najpiękniejszym polskim miastem, jakie miałam przyjemność oglądać. Ba, starówka śmiało może konkurować z wieloma zagranicznymi "perełkami architektury". Rozumiem, dlaczego Stare Miasto zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
niedziela, 20 września 2015
środa, 21 maja 2014
Korfu, cz. 4 - Liapades
Do Liapades z hotelu mieliśmy jakieś 10 minut. Pod górkę. To mała, senna miejscowość, jedna z najstarszych na wyspie. Zdecydowanie nie była odmalowana pod turystów. Kilka kawiarni na centralnym placu (zdjęcie powyżej), parę małych sklepików. I wiele krętych uliczek, tak wąskich, że wjechanie tam najmniejszym choćby samochodem zakrawało na szaleństwo.
Spacerując tam mieliśmy wrażenie, że to my byliśmy oglądani :)
sobota, 18 maja 2013
Rodos, cz. 6 - miasto Rodos (II)
Ta "pozostała" część starego miasta, to obszar, w którym rezydowali kupcy, rzemieślnicy i... cała reszta. Barwna, krzykliwa mieszanka ludzi oraz towarów - tak jest tam do dziś. Niewysokie domki, średniowieczny układ ulic na "kratownicę", zapomniane zaułki, do których można uciec od gwaru - wszystko to tworzy niesamowity klimat. Może odrobinę męczący, ale też wbijający się w pamięć.
Rodos, cz. 5 - miasto Rodos (I)
Planując zwiedzanie wyspy od razu wiedziałam, że chcę zajrzeć do jej stolicy - o wyjątkowo oryginalnej nazwie - Rodos. Nie przepadam za miejskim gwarem, hałasem czy tłumami, więc wędrówka uliczkami starego miasta była nieco nużąca... Miało to jednak niezwykły klimat, magię, która sprawiała, że przestawałam zwracać uwagę na niewygody.
niedziela, 12 maja 2013
Rodos, cz. 3 - Lindos
Lindos to jeden z najstarszych ośrodków na Rodos, w dodatku wiele domów sprawia wrażenie, że czas stanął w miejscu. Białe ściany domów oraz bogato zdobione wejścia, prowadzące do ukrytych przed przechodniami wewnętrznych ogrodów. Miejscowość jest mała, ok 700 czy 800 stałych mieszkańców. Obejście całości zajmie godzinę, dwie. Przyjechaliśmy popołudniu, nie załapaliśmy się już na zwiedzanie akropolu, ale wspaniałych widoków i tak nie brakowało.
poniedziałek, 25 marca 2013
Spacer po...
Obiecywałam, że więcej zdjęć w bieli nie będzie, a skoro za oknem wciąż tak zimowo, muszę poszperać w archiwum. I... mogę Was zaprosić na spacer po jednym z najpiękniejszych moim zdaniem wrocławskich kościołów - kościół, a właściwie katedra św. Marii Magdaleny (należąca do diecezji kościoła polskokatolickiego). Strzeliste gotyckie łuki zawsze budziły mój podziw, w tej świątyni dodatkowo zachwyca mnie tchnący z niej spokój - może to zasługa kontrastu cegieł i tych białych ścian, które jakby pomagały myślom wznosić się ku niebu? A może to skromny wystrój dostojnego wnętrza, nie rozpraszający uwagi?
Nie wiem. Lubię tam jednak zaglądać. Te zdjęcia zrobiłam na początku marca.
Dla ciekawych - pierwszy kościół w tym miejscu powstał pod koniec XI wieku, musiał być jednak kilkakrotnie odbudowywany (m.in. najazd mongolski w 1241, pożar). Obecny zarys uzyskał w połowie XIV w. Wysokość murów nawy głównej to prawie 23 metry, długość budynku - 63 metry. Niektórym może on kojarzyć się z Mostkiem Pokutnic, łączącym na sporej wysokości obie wieże, mało kto wie natomiast, że na jednej z tych wież wisiał kiedyś największy na Dolnym Śląsku dzwon.
Kościół, jak większość wrocławskich zabytków, bardzo ucierpiał w czasie II wojny światowej i te blizny najlepiej widać na wmurowanych w ściany pozostałościach - niektóre ołtarze czy tablice pochodzą z tego kościoła, inne zostały przeniesione z miejsc, których nie dało się już uratować. Tylko tyle pozostało.
Kto dziś - poza historykami i przewodnikami - pamięta o tych ludziach? Ilu mieszkańców potrafi odcyfrować pismo gotyckie (o zrozumieniu niemieckiego nie wspominając)? Warto sobie przy okazji uświadomić, jak bogatą kulturowo tradycję ma Wrocław :)
czwartek, 14 marca 2013
Umierające miasta...
Tak się zaczęłam dziś zastanawiać, kiedy ostatni raz włączyłam telewizor dla samej telewizji? Skrzat bajki ogląda z DVD, podobnie ja z mężem wolimy sami wybierać (aczkolwiek b. rzadko się nam zdarza spędzać czas w ten sposób - może czas całkiem odłączyć kablówkę?). Wiadomości wolę sprawdzać w internecie, tutaj mam do nich szybszy i wygodniejszy dostęp. "Przekartkuję" jedynie pobieżnie, co słychać na naszym podwórku, nieco dłużej zatrzymam się przy wieściach z szerokiego świata. A jak mam chwilę - szperam w różnych serwisach.
Spośród nich... raz po raz zaglądam na te poświęcone architekturze. Słabo się na tym znam, lubię jednak oglądać - i te najnowsze, nagradzane projekty, i te stare, klasyczne dzieła sztuki. Oczywiście wolałabym je oglądać na żywo, ale skoro nie wszędzie mogę dotrzeć, cieszę się, że istnieją chociaż te wirtualne podróże.
Niedawno trafiłam na ciekawy artykuł o Detroit. Miasto to kojarzyło mi się przede wszystkim z amerykańskimi samochodami oraz grą Simcity, nie zdawałam sobie sprawy, że jest to jedno z najszybciej wyludniających się miast w Stanach. Owszem, w tym ogromnym kraju wiele jest miast-duchów, wymarłych osad z XIX i z początku XX wieku, ale to zdjęcia z Detroit zrobiły na mnie największe wrażenie. Jak krucha okazała się ta potęga.
Polecam artykuł i piękne fotografie Yvesa Marchand’a i Romaina Meffre’a - TUTAJ.
Och, pozwolę sobie "ukraść" jedną fotkę, innego autora - to Michigan Central Station: imponująca, opuszczona.
![]() |
Zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.waterwinterwonderland.com/ |
Przy tej okazji przypomniały mi się zdjęcia, które oglądałam już jakiś czas temu i wtedy po prostu wbiły mnie w fotel. Kowloon Walled City było osiedlem w pobliżu Hongkongu, istniało przez ok. sto lat, a jego historia potoczyła się w zupełnie niekontrolowany sposób. Już na samym początku w tym miejscu zaczęli osiedlać się nielegalni imigranci, władze szybko zrezygnowały z prób uporządkowania sytuacji. Osiedle czy też miasto zostało opanowane przez gangi, do enklawy nie miała wstępu policja czy jakiekolwiek służby porządkowe, a jedynymi obowiązującymi przepisami były te dotyczące przeżycia (największym problemem były pożary).
Kowloon Walled City ostatecznie zostało wyburzone w 1993, w historii zapisała się również rekordowa gęstość zaludnienia - 1.923.077 mieszkańców na kilometr kwadratowy (sic!). Hmm... Nadzór budowlany również nie miał tam wstępu.
Polecam poszukać zdjęć, wyglądają wręcz niewiarygodnie. Mała próbka poniżej.
![]() |
Zdjęcie pochodzi ze strony: http://sometimes-interesting.com/2011/06/28/kowloon-walled-city/ |
![]() |
Zdjęcie pochodzi ze strony: www.wallchan.com |
Opuszczonych miast, pełnych duchów i cieni z przeszłości można znaleźć wiele, również w naszej części świata. Mówi się nawet o odrębnym dziale turystyki - kierującym swoją ofertę do zainteresowanych zwiedzaniem tego rodzaju miejsc. Wojna, katastrofy czy epidemie w niektórych miejscach pozostawiły wyraźny ślad. Czasem to tylko pojedynczy budynek czy kompleks (np. Miranda w Belgii, Lennox w Szkocji, Kozubnik w Polsce) - to i tak przyciąga uwagę, wywołuje refleksje na temat tego, co po sobie pozostawimy, jak ziemia poradzi sobie z naszą obecnością...
Z tych bardziej widowiskowych chciałam jeszcze "pokazać" Hashimę (Gunkanjima) w Japonii - niewielka wyspa, kiedyś ośrodek górniczy, opuszczona w 1975 roku. Dla tych, którzy oglądali "Skyfall" może wyglądać znajomo ;)
![]() |
Zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.tumblr.com/tagged/hashima |
![]() |
Zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.tumblr.com/tagged/hashima |
![]() |
Zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.tumblr.com/tagged/hashima |
![]() |
Zdjęcie pochodzi ze strony: http://sometimes-interesting.com/2011/07/06/the-island-shaped-like-a-battleship-hashima/ |
Ech, już prawie piątek. Tym razem weekend jest wyjątkowo potrzebny po tym, jak wylądowaliśmy dziś w szpitalnej izbie przyjęć, by w praktyce przekonać się, że dzieci lubią wkładać drobne przedmioty do otworów ciała :/ I to nie tylko te całkiem małe dzieci. Wcześniej męcząca noc z czuwaniem, gdy myśleliśmy, że zaczyna się zapalenie ucha...
Żeby jeszcze ta zima spojrzała w kalendarz. W przyszłym tygodniu zaczyna się astronomiczna wiosna, a za oknem biało. I w dodatku tęgi mróz. To jakieś żarty? Obiecałam, że więcej zdjęć ze śniegiem nie będzie, staram się więc tego trzymać.
poniedziałek, 4 marca 2013
Przedwiosenne osłabienie?
Słońca wstaje coraz wcześniej, dni wyraźnie już się wydłużyły. Jeszcze nie ma zieleni, przynajmniej nie tej świeżej, głoszącej o Nowym, ale ptaszyska wydzierają gardła w tak radosnej pieśni, że trudno się nie uśmiechnąć.
Wiosna nadciąga, wielkimi krokami.
A wraz z nią chyba jakieś przesilenie, gdyż pomimo słońca ciężko zebrać siły. Ale to minie, jeszcze tydzień, dwa i wskoczy się w rytm. Za miesiąc Święta, za dwa miesiące urlop, póki co trzeba jakoś pchać ten wózek. Małymi kroczkami, podnosząc się po potknięciach i zwalniając na zakrętach, ale do przodu, nie cofając się.
Czas w niemożliwy sposób przyspieszył, nie mogę z niczym się wyrobić :/
- Nie dotykaj
mnie!
Odsunął się
unosząc dłonie w geście, który miał świadczyć o braku złych zamiarów, lecz w
żaden sposób mnie nie przekonał. Wpatrywałam się w niego nieufnie.
- Potrafisz
walczyć – mruknęłam.
- To jeszcze nie
zbrodnia.
***
Nie byłam pewna,
co mnie wyrwało ze snu, po chwili za to uświadomiłam sobie, że leżałam wtulona
w Edwarda, jego ramiona zaciskały się ciasno dookoła mnie. To powinno mnie
uspokoić, lecz zamiast tego… Wyczuwałam coś niepokojącego. Zupełnie, jakby
obawiał się rozluźnić objęcia, żeby mnie nie stracić.
Chłodny dreszcz
spłynął wzdłuż kręgosłupa.
- Zimno ci? –
zamruczał sennie.
Potarłam
policzkiem o jego pierś, potrzebowałam ciepła, żywego kontaktu i szukałam
go w plątaninie naszych rąk oraz nóg, dociśniętych do siebie ciał.
- Jeśli… Jeśli
musiałbyś wyjechać, nie znikaj proszę bez pożegnania.
W niemożliwy
sposób objął mnie jeszcze ciaśniej.
- Nie zniknę bez
pożegnania, pstroszko.
Tak naprawdę
chciałam usłyszeć coś innego, zapewnienie, iż nigdzie się nie wybierał. Coś
ciężkiego przygniotło mój żołądek, lecz zdusiłam kolejne słowa. Chyba nie
chciałam dalszych wyjaśnień, bałam się ich.
***
PS. To nie jest z najbliższego rozdziału. Ani nie z następnego...
czwartek, 24 stycznia 2013
Styczniową nocą...
Dziesięciostopniowe mrozy nie stanowią idealnych warunków do fotografowania, lecz skoro i tak czekała mnie wędrówka przez starą część miasta, uwzględniłam w planie dodatkowe pół godziny, by zrobić parę zdjęć.
Właściwie to... Wyszły słabo - wszystkie robiłam z ręki (ze statywem nie miałabym się już jak zabrać). Korzystałam z ustawień automatycznych, zmieniając jedynie w niektórych przypadkach czułość na ISO 1600 (widać ziarno, powinnam się pobawić ze zmiękczającymi filtrami, żeby trochę to uratować, ale już mi się nie chce, i tak są nieostre) i korygując ekspozycję -1.0 lub -2.0 EV.
Zaśnieżone miasto nocą :) Aczkolwiek wolałabym las albo góry...
![]() |
Po ciemku tego nie widać, lecz most jest szczelnie obwieszony kłódkami, jakie na nim zapinają zakochani. |
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)