piątek, 27 kwietnia 2012

Do zobaczenia za tydzień!!






Ostatni miesiąc był wyjątkowo zwariowany, za niczym nie mogłam nadążyć, towarzyszył mi ciągły niepokój - gorący i stresujący okres w pracy, trochę nieprzyjemnych zdarzeń w domu. I nieustanny chaos, telefony, pytania, słowa, słowa, słowa - od samego rana do późnego wieczora. 

Marzę o chwili ciszy...

Przed nami tydzień wolnego, cieszę się na ten czas z dala od miasta, od codzienności. Bez telefonów, bez komputera, tylko moje chłopaki i ja. Mam nadzieję nadrobić czas z najbliższymi, nabrać sił na kolejne miesiące. 

W pośpiechu.. bo zaraz wsiadamy do samochodu.. podrzucam garść wiosennych widoczków. Nie wszystkie obrobiłam, reszta zostanie do wykorzystania jesienią, bo gdy wrócę - powinnam mieć do pokazania trochę zdjęć z Krety, a i nasza wiosna będzie już miała nowe cuda do fotografowania.

Życzę wszystkim udanego pierwszomajowego tygodnia, słońca, zdrowia i uśmiechu!! Do zobaczenia za tydzień, postaram się odezwać w sobotę.

PS. Aneczko, zapamiętam i bardzo możliwe, że Cię wykorzystam :)
PS 2. Marta, bo to właśnie tak by się chciało zachować świeżość kolorów wiosny...


Wyjaśniło się, jakiego koloru jest ostatnia odmiana z moich hiacyntów (poniżej), znalazłam za to coś nowego, nie mam pojęcia, co to za kwiat będzie (na zdjęciu wyżej). Sadziłam jesienią, ale co to takiego...?









Polanka konwalii, na razie jeszcze same nieśmiałe listki...











wtorek, 24 kwietnia 2012

Nadurodzaj wiosennych obrazków?


Anetko: nie, nic nie zdradzę :D

Zimą brakowało mi okazji do robienia zdjęć, mogłam jedynie odgrzebywać stare, a teraz - nadurodzaj ;) Nie nadążam z ich obrabianiem. Ale też kiedy idę na spacer, nie potrafię powstrzymać się z robieniem nowych, chciałabym zatrzymać te wszystkie kolory, tę świeżość młodych liści, delikatne kwiaty... I jeszcze dodać do nich pamięć zapachu...

Już i tak część przerzuciłam do folderu "na szaro-bure dni", żeby móc się nimi pocieszać w tym zimnym półroczu.




Od kupionej na allegro za 10 zł spódnicy odprułam gumowy pasek, zyskując po rozprasowaniu kupon 1x3,3m czarnego, naturalnego jedwabiu. Nie potrafię szyć, ale na to, by zrobić spódnicę przez przymarszczenie takiego prostokąta, to bym nie wpadła... Teraz mam piękny materiał i mogę rozmyślać, na co go wykorzystać - długa sukienka czy może spódnica, ale z klinów? Aż się boję przyłożyć do niego nożyce, może lepiej jednak zapukam do krawcowej?

Wypatrzyłam też śliczny szyfon na spódnicę, taki lekki, wiosenny...

Więcej planuję niż robię. Ale przy okazji muszę poprosić męża o współpracę, pochwalę się halką, jaką już uszyłam ;) Jeszcze jedna, ta najdłuższa czeka.



Kawałek na dziś:


Na moim podwórzu jest ściana łaciata
na ścianie tej dzieci list piszą do świata
ogromny zbiorowy list
w tym liście są żale i skargi dziecięce
pisane niedbale bazgrane naprędce
gdy z okien nie patrzy nikt
Gdyby te listy czytał świat
to pewnie by się zmienił
a mędrcy mądrzy że aż strach
milczeli zawstydzeni

 

sobota, 21 kwietnia 2012

Kwietniowy deszcz


Szary, leniwy poranek, deszcz bębni w parapet, a przesłaniające niebo chmury nie pozwalają ocenić, która to godzina. Idealne warunki, by wtulić się w poduszkę/kołdrę/męża (można jednocześnie, sprawdzałam) i nadrabiać zaległości ze spaniem.

Nic z tego. O godzinie 7-mej Skrzat uznał, że pora wstać. Tym razem nie dał się przekonać, by po cichu pobawił się czymś albo poczytał książeczkę, kategorycznie potrzebne mu było towarzystwo mamy. Potrafi być przekonujący.



Śniadanie, sprzątanie, budowa skomplikowanego toru dla kolejki z wybiegiem dla skorpionów z folii aluminiowej, które właśnie uciekły nam ze słoika, zażarta dyskusja na temat tego, co lubi jeść żyrafa, gotowanie obiadu i próby chociaż ogarnięcia mieszkania. Nie, nie. Skrzat potrzebuje 100 % uwagi. Do tego powoli zaczynają mu schodzić ospowe strupy i muszę szczególnie uważać, żeby się nie drapał.

A wypadałoby jeszcze przerobić kolejne z dostępnych on-line szkoleń, skoro na te w realu nie mam kiedy chodzić, uporządkować kilka zaległych spraw "papierkowych", poszukać czegoś na wyjazd w czerwcu, dokończyć ciągnące się od dawna drobne domowe roboty, naprawy...


Deszcz jest potrzebny, ziemia jest bardzo wysuszona. Oczywiście, że wolałabym słoneczną pogodę, ale też wiem, że bez wody krucho będzie z owocami, etc. Lepiej, by popadało teraz, a nie w czerwcu.

Do tego taki deszczowy dzień stwarza niezłe warunki do fotografowania (o ile nie jest całkiem ciemno) - kolory są bardziej intensywne, nie ma utrudniających życie światłocieni, trudniej też prześwietlić zdjęcie. No i te śliczne kropelki...




Różowe hiacynty powoli przekwitają, te niebieskie - stają się coraz bardziej fioletowe. Pozostała jeszcze jedna odmiana, na razie w pąkach, nie pamiętam zupełnie, co posadziłam. Białe? Ecru? Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych dni się rozwiną i zdążę się nimi nasycić przed wyjazdem.


Ogródek pokazywany w detalach wygląda znośnie, gwoli uczciwości powinnam może pokazać z większej perspektywy... Nie wiem, co mi przyszło do głowy, żeby sadzić cebule na trawniku. Kiedy były to krokusy, rozwijające się jako pierwsze, wyglądały fajnie, kolorowo i radośnie na szarej jeszcze trawie. Ale tulipany? I to teraz - zdziczałe, same liście, zaburzające porządek. Szkoda tylko, że do lipca, kiedy mogłabym wykopać cebulki, zapomnę i znów machnę na to ręką... Co roku sobie obiecuję, że ustawię jakiś płotek, rozdzielę trawnik i rabatę, zadbam, by pozbyć się trawy tam, gdzie nie jest mile widziana... i co roku stwierdzam, że aż tak bardzo to mi się nie chce.


Popołudniu rozpogodziło się, wykorzystaliśmy więc okazję na mały spacer. Właściwie dopiero przed wieczorem udało się nam wygrzebać z domu, żeby sprawdzić, jak ma się wiosna w lesie... po drugiej stronie ulicy. Dawno nie miałam okazji się tam przejść, zwykle kierujemy się prosto na jeden z placów zabaw, na razie jednak musimy jeszcze unikać kontaktu z innymi dziećmi.




Nisko wiszące słońce dawało wyjątkowo malownicze, ciepłe światło. Ptaki jak szalone zdzierały gardła, tworząc całkiem niezłą konkurencję dla Skrzata, któremu buzia również się nie zamykała. Mianował się czarodziejem, znalazł sobie stosowną różdżkę i wspólnie tropiliśmy smoki oraz wszelkiego rodzaju bagienne stwory. 

Może jutro uda mi się wyciągnąć chłopaków trochę dalej, poszukać jednej z tych polanek, gdzie kwitną zawilce.








Mój kochany mąż pomógł mi rozładować pralkę. Tak gorliwie, że zrobił to zanim jeszcze miałam okazję ją włączyć. Ale liczą się dobre chęci ;)

Nie odtworzyłam jeszcze wszystkich swoich ustawień na nowym komputerze, dlatego zdjęcia póki co wychodzą mi różnie. Drażni mnie nowszy system, denerwuje brak wielu rzeczy, które bezpowrotnie utraciłam. Ale nic już nie mogę zrobić... Drzwi, które poharatał włamywacz, zostały już wymienione, zamontowaliśmy rolety antywłamaniowe, mąż męczy się jeszcze z takim mini-alarmem. Za tydzień będziemy już daleko stąd i mam serdeczny zamiar relaksować się, bez komputera, bez tych wszystkich rozpraszaczy... Tylko nasza trójka oraz piękna okolica, nowe miejsca, spokój...




czwartek, 19 kwietnia 2012

Gdzie się podział czas?


Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy życie nabrało tak zwariowanego tempa. Za chwilę kończy się kwiecień, a przecież... dopiero co wyczekiwałam marca! Dni gubią mi się, co tydzień któregoś brakuje, nie sposób wyrobić się ze wszystkim - i w pracy i w domu. Pozostaje wykradać godziny z tych przeznaczonych na sen, bo skoro jakoś tam daję radę rano wstać, to po bo trwonić cenne minuty na bezproduktywny sen? Ale to i tak mało ;)

Pamiętam czasy sprzed "epoki internetu" - tego czasu było zdecydowanie więcej, ale też życie wyglądało inaczej, inne obowiązki... Ale nawet podczas studiów, nawet gdy zaczynałam pracę - było spokojniej, a przynajmniej teraz tak mi się wydaje.

I to nie tylko mój problem, coraz częściej słyszę takie głosy, niezależnie od wieku czy sytuacji życiowej danej osoby. Szybciej, intensywniej, ciągła presja i pośpiech, zarówno zawodowo, jak i prywatnie. 

Nie podoba mi się, w którą stronę to wszystko zmierza. Chciałabym się jakoś wyrwać do lasu, tam zawsze czuję się spokojniejsza...










Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...