sobota, 7 kwietnia 2012

O edycji zdjęć



Świąteczny błogi czas, być może wypadałoby napisać coś nastrojowego, coś o szalonym tempie czy też sprawach ważnych... ale nie mam na to ochoty. 

Ponieważ pogoda nie dopisuje ostatnio, a mi trafiła się seria wyjątkowo bladych zdjęć, zdecydowałam się pokazać, na ile ingeruję w moje fotografie, zanim je gdziekolwiek udostępnię. Praktycznie wszystkie zdjęcia, jakie tu wklejam, są poddawane obróbce, czasem jet to tylko subtelne muśnięcie krzywej jasności, czasem poprawienie ostrości, rzadko jednak zostawiam je całkiem tak, jak z aparatu.

Uważam się za amatora, po prostu lubię... łapać te obrazki, które na co dzień podziwiam dookoła. Na przykład w piątek, gdy jechałam do pracy, bardzo żałowałam, iż: a) nie miałam przy sobie aparatu (trochę za ciężka ta moja cegła, żeby co dzień ją nosić), b) nie miałam czasu, aby wysiąść i zrobić choć kilka ujęć - nisko wiszące, poranne słońce oblewało złotem drzewa, których gałęzie pokrywały zarówno kwiaty, jak i szron. Ten widok był niepowtarzalny...

Moje Sony Alfa 100, mające już te parę lat i duuuużo zdjęć na liczniku, oferuje sporo opcji, lecz ja i tak najczęściej robię zdjęcia na "automacie" - to zwiększa szanse, że ustawienia będą prawidłowe, szczególnie, kiedy się spieszę (=prawie zawsze), kiedy obiekt ucieka, etc. Zresztą zwykle jest to wystarczające, drobiazgi zawsze można skorygować na etapie obróbki. 

Owszem, ktoś powie, że cała sztuka to zrobić takie zdjęcie, które nie będzie już wymagało edycji. Odpowiadam: ależ proszę bardzo, jestem amatorem, któremu to w zupełności wystarcza.

Czasem widząc podgląd poprawiam coś - a to drobne przesunięcie w ekspozycji (np - 0,7 EV, gdy ziemia wychodzi zbyt blado), a to niższa czułość (bo przy słabym świetle już na ISO 400 pojawia się ziarno), a to decyduję się na preselekcję przesłony, żeby zwiększyć głębię ostrości w lesie... Z w pełni manualnych ustawień korzystam naprawdę rzadko. No, chyba że najdzie mnie kaprys, aby usiąść w ogródku z pierścieniami makro - wtedy już nie mam wyboru, nie przenoszą sygnału i jestem skazana na tradycyjne ustawianie ostrości, ekspozycji, etc. Zwykle wtedy z kilkudziesięciu zdjęć znośnie ostre jest może jedno...



Moja najważniejsza zasada jednak brzmi: zdjęcia zawsze w formacie RAW.

Chociaż znacząco zmniejsza to ilość obrazków, jakie mieszczą się na karcie (na mojej 4 MB w formacie RAW mieści się zazwyczaj ok. 200, w formacie jpg za to - ponad 1000), chociaż spowalnia obróbkę - bo trzeba je najpierw konwertować do jpg, to i tak wolę RAW.

Ten format zapisuje więcej informacji, znacząco ułatwia jego edycję. Najprościej zresztą samemu to sprawdzić - jpg można edytować choćby w Photoshop czy nawet - otworzyć do edycji jako niby-RAW" w Bridge, ale i tak zmiany będą bardziej rzucać się w oczy.

Pisząc tu o zdjęciach mam na myśli przede wszystkim fotografię przyrody, krajobrazu, etc. Przy zdjęciach na potrzeby "kroniki rodzinnej", relacji z życia codziennego czy Świąt - rzadko bawię się w obróbkę.

Zazwyczaj konwertuję blokowo wszystkie zdjęcia (do konwertowania przy mojej wersji Sony służy - Image Data Converter SR, po trzech kliknięciach zajmuje się sam sobą), przeglądam je usuwając nieostre, nieudane, a następnie wybieram sobie te, które mi się spodobały, i im poświęcam odrobinę więcej czasu.

To są wszystko drobne, proste operacje: prawie zawsze zaczynam od suwaczka ostrości, zwiększając jego wartość o ok. 20 %. Inna opcja, którą wybieram w niemal każdym przypadku, to korekta ekspozycji. Czasem wystarczy przesunięcie tego prostego suwaczka, zmieniającego jasność na całym zdjęciu, częściej jednak korzystać z krzywej jasności - pozwalającą wybrać, czy chcę pogłębić cienie czy też dodać światła do tych jasnych fragmentów. Widać to też zresztą na zdjęciach powyżej - zmiany nie są drastyczne, ale przynajmniej dla mnie dodają zdjęciu głębi. Przy wyjątkowo kolorowych fotografiach letnich kwiatów niemal już odruchowo przeciągam środkową część krzywej lekko w dół - zwiększa to nasycenie barw w półcieniach (tj. na większości powierzchni).

Kolejne opcje wybieram w zależności od zdjęcia - poprawienie kontrastu, nasycenia, balansu bieli (zazwyczaj przez wykorzystanie zdefiniowanych już ustawień albo zmianę temperatury barw, czasem, bardzo rzadko, gdyż to wymaga większej zręczności, korzystam z krzywych pozwalających na modelowanie podstawowych baw; zresztą różne programy mogą mieć różne narzędzia). Przykład widać na zdjęciu niżej. Dzień, kiedy je robiłam, był wyjątkowo pochmurny, ręce drżały mi od zimnej mżawki, słońca ani śladu, a kolory zdawały się wyblakłe. Po edycji wygląda żywiej, ale zadowolona nie jestem, gdyż kolor trawy to mi nie wyszedł. Choć może też... wcale nie chciałabym oglądać na zdjęciu tego prawdziwego, wciąż jeszcze zeschniętego po zimie...

 
Aparat rejestruje kolory nieco inaczej niż ludzkie oko, przetwarza sobie dane o świetle według określonego wzoru. Jak dokładny jest ten wzór - zależy m.in. od klasy aparatu. Moim starym kompaktem udawało mi się zrobić całkiem ciekawe zdjęcia, jednakże teraz - nie chciałabym już do niego wracać, za bardzo pokochałam tą lustrzankę.

Ostatnie zdjęcie jest nieostre, było ciemno, wiatr poruszał gałązkami, a ja nie miałam już cierpliwości. Pokazuję je tylko jako jeszcze jeden przykład, jak można drobnymi zmianami nadać zdjęciu inne barwy. 

Większość tych korekt wprowadzam na etapie konwertowania z RAW do jpg, z Photoshopa korzystam tylko, aby dodać podpis i ramki. Czasem kadruję zdjęcia, czasem zdarza mi się coś z niego usunąć, jakiś psujący kompozycję przypadkowy skrawek.


3 komentarze :

  1. Hej Słońce !
    Jesteś czarodziejem. Nie dość, że robisz cudne zdjęcia, to jeszcze umiesz je ulepszyć. Dla mnie to kompletnie czarna magia. Twój wpis przeczytałam z szeroko rozdziawioną paszczą. Chociaż może powinnam przybrać nieco inteligentniejszy wyraz twarzy i udawać, że wszystko rozumiem ?
    Czy ja mówiłam, że mama zwalnia mnie z obowiązków?
    No to się myliłam. Ale teraz już pisanki pomalowane, koszyczek poświęcony, mazurki przybrane, sernik jest. Niedoszła teściowa dalej obrażona, więc nigdzie nie jedziemy. Teraz z czystym sumieniem zabieram się za Alpine.
    Wesołych Świąt Anuś !
    Ropucha

    OdpowiedzUsuń
  2. ja też cię podziwiam,mi się po prostu nie chce i tyle, większość moich zdjęć to zdjęcia surowe, i bardzo przydaloby im siępoprawienie tego czy owego, ale po pierwsze, mam wrażenie że nie mam co do tego wyczucia a po drugie, jak juz pisalam, nie chce mi się :)
    Ale Ciebie Aniu bardzo podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ok, mam to. Spróbuję w aparacie, jak nie wyjdzie, podretuszuję w komputerze. Efekt będzie do wglądu. Uff, ale mi dałaś zadanie? Nic to, będę pracowała intensywnie, aż dojdę do perfekcji.
    Dziękuję za rady, jesteś wielka.......:):):)

    Kaan(Kasia)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...