Pora wrócić do życia.
Od jakiegoś czasu chodzi za mną nowy pomysł, na razie co prawda tylko bardzo niejasny zarys, stopniowo jednak zagnieżdża się w mojej głowie, zmuszając, abym dokładała do niego kolorów i kształtów.
Zaczęło się od pewnej dyskusji :) na chomiku, dlaczego to w większości (wszystkich?) romansów to raczej kobieta podąża za mężczyzną, pozwala (hmm...) się uwodzić czy zaintrygować. Wiem, że czytałam przynajmniej jedną książkę, w której sytuacja była odwrotna (nie, tym razem nie o "Lalkę" mi chodzi), nijak jednak nie potrafię sobie przypomnieć tytułu. W każdym razie - stało się to dla mnie pewnym wyzwaniem.
I tak sobie myślę...
Główny bohater będzie... w pełni normalny. Miły facet, wesoły, towarzyski, ale i zajęty pracą, być może również ciężko chorą, młodszą siostrą. Niespodziewanie w jego życiu pojawi się... tajemnicza kobieta. Poprawka - dwie kobiety, na pierwszy rzut oka różniące się jak dzień i noc. Hmm... Dalej chyba nie powinnam już niczego zdradzać.
Jeśli zdecyduję się to pisać, chciałabym się skupić przede wszystkim na wersji "autorskiej", z nie-sagowymi już imionami, tak, żeby nie narzucać sobie żadnych ograniczeń. Jeśli... jeśli zdecyduję się dodać do tego jednak wersję ff, będzie ona "wtórna" i z całą pewnością nie zdradzę, która z tych dwóch kobiet miałaby być B. Dopiero na końcu, inaczej nie byłoby tej całej zabawy z matactwami.
Sam pomysł pojawił się już dość dawno temu, nie potrafiłam jednak zdecydować się na realia, w jakich osadzić akcję. Takie zupełnie "normalne", współczesne, stosunkowo łatwo się opisuje, lecz mnie osobiście trochę one nużą. Mogłoby to być opowiadanie w epokowej scenografii - nie wiem jednak, czy potrafiłabym się oprzeć pokusie ciągłego opisywania bali, konnych przejażdżek i historia szybko zmieniłaby się w kicz. A ponieważ zawsze uwielbiałam fantasy, postanowiłam spróbować (znów?) w tym kierunku.
Gdyby tak przyjąć, że... mimo całej naszej wiedzy nadal nic nie wiemy o otaczającym nas świecie?
Z biegiem wieków większość ludzi zdecydowała się na którąś z wielkich, monoteistycznych religii, przyjmujących klarowny i sprawiedliwy podział na dobro oraz zło. Taki podział porządkował świat dookoła, upraszczał życie i pozwalał łatwiej się poruszać między ludźmi. Co jednak, jeśli to założenie miałoby okazać się błędne? Jeśli rację mieli nasi przodkowie, składający hołd prymitywnym bóstwom, nie będącym ani dobrymi ani złymi, lecz przypominającymi raczej siły natury, odwieczne elementy towarzyszące temu światu od samych narodzin? Być może dawniej, kiedy ludzkość nie dysponowała jeszcze "szkiełkiem" ani tym bardziej nie mogła zajrzeć w google, dostrzegała więcej, rozumiała złożoność wszystkich spraw? Być może pozostał jeszcze jakiś ślad tamtych prawd w dziecięcych bajkach, w starych baśniach szeptanych do poduszki...
Bez obaw, nie zamierzam wprowadzać do opowiadania ani Zeusa ani Odyna, mam nadzieję, że będę potrafiła to subtelniej w świat, jaki znamy...
Jeśli... jeśli... jeśli będę to pisać, czeka mnie jeszcze sporo pracy. Nie tylko znalezienie odpowiedzi na kluczowe pytania, naszkicowanie fabuły, ale i pozbieranie materiałów. Czas sięgnąć do starych notatek z archeologii czy dawnych wierzeń, poszperać w bibliotece. Na półce już stoi leksykon legend i mitów, słownik symboli - zapowiada się niezła zabawa w interdyscyplinarne poszukiwania :)
Jeśli się zdecydują.
Póki co czeka mnie jeszcze ładnych parę miesięcy pracy nad Alpine. Nie potrafię nawet określić, czy dotarłam już z pierwszą częścią do połowy, nie mam ochoty dzielić tego na rozdziały - zauważyłam, że lepiej mi się pisze, kiedy się nie ograniczam w ten sposób. A w głowie coraz wyraźniej rysuje się część druga. Nie wspominając już, że kiedyś w końcu chciałabym przeprowadzić gruntowną korektę MSAP, "skonwertować" to na WA...
Doba zawsze będzie za krótka na te wszystkie pomysły...
Gdy tak zebrałaś wszystkie to pomysły i plany razem, to zapowiadają się na wiele, wiele pracy dla Ciebie. Ale muszę przyznać, że z mojego egoistycznego punktu widzenia czytelnika, napawają mnie one wielkim szczęściem. Naprawdę, używam tego słowa zupełnie świadomie. Jakoś tak się składa, że gdy mam gorszy dzień, zaglądam na chomika i znajduję nowy rozdział któregoś z Twoich opowiadań (wcześniej był to "Bandyta", potem "Przysięga", teraz "Alpine"). Cieszę się, że rysuje Ci się w głowie kolejny pomysł, mam nadzieję, że nie da Ci spokoju i kiedyś go zrealizujesz ;) podziwiam Cię bardzo za nakład pracy, który wkładasz w tworzenie postaci i historii, na równi z podziwem dla Twoich umiejętności narratorskich. Wiesz, odkąd poznałam Twoje opowiadania mam duży problem z czytaniem innych, ponieważ mam wrażenie, że są one takie nijakie, miałkie, tendencyjne i powierzchowne... wprawiłaś mnie w wyśmienity nastrój od rana, bo ten post pozwala mi mieć nadzieję, że skoro postanawiasz "wracać do życia" po ostatnich wydarzeniach, to może i kolejny rozdział "Alpine" pojawi się za jakiś czas... :) a niezależnie od tego cieszę się również, bo mam wrażenie, że czujesz się już lepiej :) Miłego dnia, Aniu :)
OdpowiedzUsuńSkąd ty bierzesz te pomysły???
OdpowiedzUsuńwiesz co, zazdroszczę Ci tego, że potrafisz się spiąć w sobie i usiąść i pisać, szperać, czytać, poznawać nowe zupełnie odmienne światy by ten który ty stworzyć był jak najbardziej prawdopodobny. Mnie archeologia nigdy nie pociągała, choć powinna, bo mój zawód to jakby brat bliźniak :)
Muszę wkońcu się wziąć za Alpine i chyba wiem kiedy to zrobię ;)
Anetko polecam!! i to bardzo.. i też będę egoistyczne, ale cieszę się, że nad Alpine czeka Cię jeszcze tyle miesięcy pracy.. i że chcesz się zabrać za MSAP.. ech super :d...
OdpowiedzUsuńWiem, że albo trafiłam na tę dyskusję kiedyś o tym, że w romansach to przeważnie facet jest bardziej naj.. albo nawet rozmawiałam z Tobą.. kurcze takie wrażenie mnie ogarnia.. i te mity, legendy, dwie kobiety.. no ja już nie mogę się doczekać!.. i faktycznie tego co chcesz zrobić jest bardzo dużo!.. ale to są same przyjemne rzeczy i jeszcze uszczęśliwiające innych.. ;).. aż chwilami to chciałabym być Twoją asystentką i szperać co nieco.. szukać.. przepisywać... bo do pisania to się nie nadaję.. :D
Marta, chyba lubisz wprawiać mnie w zakłopotanie ;) Ja podziwiam Cię za niesamowite pomysły, cierpliwość i precyzję, z jaką tworzysz te swoje cudeńka :):):)
OdpowiedzUsuńAnetko, archeologia to nie tylko rozsypujące się kamienie, przynajmniej nie w tym znaczeniu, jakie miałam na myśli. Jeśli podchodzisz do tego interdyscyplinarnie, patrząc nie tylko na historię (daty, wydarzenia), ale i religię, tradycje, wierzenia, systemy polityczne, handel, sztukę - można się wiele o ludziach dowiedzieć. Niektóre rzeczy... nie zmieniły się od wieków ;)
Aneczko, wiesz, jak mnie czasem korci, żeby z kimś porozmawiać o tych opowiadaniach? Mam naprawdę dużo wątpliwości, martwię się, czy moje pomysły będą miały sens, często nie wiem, na co się zdecydować... Ale też nie chcę nikogo pozbawiać możliwości zgadywania ;)
Hmm wiesz co Aniu jestem właśnie ciekawa jakby to wyglądało.. bo wydaje mi się, że nawet gdybym z Tobą podyskutowała na temat jakiegoś opowiadania czy podpowiedziała.. no cokolwiek to i tak pewnie później czytałabym je z zapartym tchem!!.. ale Twoje pomysły nie są bez sensu! i to na co się decydujesz akurat mnie się podoba.. he he ale jestem mało obiektywna :D.. jakby co to mówię mogę notatki przepisywać ;)
OdpowiedzUsuń