wtorek, 30 kwietnia 2013

Pozdrowienia z Kiotari!


Pozdrowienia z pięknego, obłędnie słonecznego Rodos!
 Dziś mamy za sobą wycieczkę szlakiem zamków Joannitów, wycieczkę przez interior... Mam już zdecydowanie za dużo zdjęć, a jeszcze trochę przed nami: )




piątek, 26 kwietnia 2013

Do zobaczenia!!


Wszystko (chyba??) spakowane. Lakier na paznokciach wysechł. Idę spać, bo jutro bardzo wczesna pobudka. Będzie tydzień wypoczynku - intensywnego, sumiennego :)

Dziś jeszcze zostawiam odrobinę tej naszej pięknej wiosny, jak wrócę będę miała pewno już coś innego do pokazania...

Do zobaczenia gdzieś za tydzień :) (o ile po drodze nie spadniemy)










Za dużo, za szybko



Wiosna intensywnie nadrabia opóźnienie. Uwielbiam tę porę roku, ale teraz to dzieje się za szybko!! Szczególnie, kiedy brak czasu, aby przejść się na spokojny spacer. 

Jak mam nasycić się tą świeżą zielenią, soczystymi trawnikami, słońcem podświetlającym od rana kwitnące śliwy i forsycje... 

A jeszcze umknie mi najbliższy tydzień, buuu... I to nic, że będę wtedy oglądała inne kwiaty. Tych nigdy nie mam dosyć.







Niedawno miałam okazję obserwować dość dramatyczną scenę.

Potężny pies, z którejś z tych bojowych ras o niezbyt kształtnych pyskach, rzucił się na małego kundelka. Oba zwierzaki były co prawda na smyczy, lecz drobna opiekunka tego dużego nie była w stanie go utrzymać, kurdupelek natomiast nie dość szybko uciekał.

Nie wyglądało to dobrze, jazgot, wycie, krzyki ("Rozerwie go!", etc.), płacz dziecka, do którego należał ten mały... Na pomoc "rzuciło się" trzech mocno zbudowanych panów, z podgolonymi karkami, którzy jeszcze chwilę wcześniej zabawiali rozmową właścicielkę zbója. Przez dobrych kilka minut okładali psa pięściami, zanim wreszcie puścił malucha. 

Mi podeszło wszystko do gardła, starałam się tylko odwrócić uwagę bawiących się ze mną dzieciaków.

Działo się to tuż obok placu zabaw, obok przedszkola, na chodniku, po którym co chwila biegają dzieci. Można próbować tłumaczyć, że pies na dziecko nie rzuci się tak, jak na innego psa, mnie to jednak nie przekonuje.

Jeśli ktoś nie potrafi zapanować nad psem, utrzymać smyczy, to powinien wyprowadzać go w kagańcu. Kocham zwierzęta. Co do zasady nie mam nic przeciwko tym wielkim psom, mój mąż miał swego czasu pitbula, wyjątkowo urocze stworzenie, po każdym powitaniu byłam cała obśliniona.

Decydując się jednak na takiego pupila, trzeba umieć zachować się odpowiedzialnie.






poniedziałek, 22 kwietnia 2013

W pośpiechu...


Mam wyjątkowo zabiegany tydzień, wiele spraw do załatwienia (niespodziewanego rendez vous z ekipą remontową nie wyłączając), udało się jednak znaleźć czas, by wybrać się dziś na przebieżkę do lasu. Tak konkretnie to ta przebieżka była dla mnie, bo Skrzat jechał na rowerze. I oczywiście mały demon odkrył u siebie po zimie podkłady niewykorzystanej energii, pokochał więc szybką jazdę. Na tyle szybką, że moja przebieżka zmieniła się w ostry sprint, a i tak nie mogłam go dogonić. 

Ten wiosenny las jest malowniczy - nisko wiszące słońce prześwietlało go na złoto, zawilce i ziarnopłony, pachnąca świeżością ziemia... Nie mogłam się jednak nacieszyć widokami, gdyż najlepsza zabawa polegała na tym, by niespodziewanie wjeżdżać mamie pod nogi. 

Nasza trasa wiodła w górę to w dół, wymagała pewnej uwagi, by nie stoczyć się w dół wąwozu czy nie wpaść do jeziora. Na prostych odcinkach za to... Skrzat, miał okazję nauczyć się dwóch rzeczy: po pierwsze, są polecenia, których pod żadnym pozorem nie wolno ignorować, i należy do nich "hamuj!". Po drugie, chyba w końcu zapamiętał, gdzie te hamulce ma. Cóż, jest kask, są ochraniacze, czasem z mężczyznami inaczej się nie da.

Wróciłam do domu zziajana, powłócząc nogami. Mąż reanimował mnie czarującym uśmiechem, po czym podał stertę koszul do prasowania :)










sobota, 20 kwietnia 2013

R&DD

 

Od jakiegoś czasu przeglądam najróżniejsze strony poświęcone medycynie, poszukuję specyficznej informacji, potrzebnej mi - na szczęście tylko - do dopracowania fabuły PTA. Robię to na raty, ciężko się dłużej wytrzymać w tym morzu nieszczęść. Tyle jest bólu na świecie, tyle cierpienia, które być może mijamy na co dzień zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy...

To uczy pokory, doceniania tego, co się ma.





Poniżej "mój" las, zdjęcia sprzed tygodnia. Zmobilizowałam się wreszcie, by wrócić do biegania, wykorzystać na to moje święte pół godziny spokoju, między powrotem z pracy a wyjściem do przedszkola. Miękka ziemia pod nogami, świergolenie ptaków, tu dzięcioł, tam wiewiórka, to znów coś innego szybko szmyrgnie do swojej norki... Tylko kondycja wymaga jeszcze sporo pracy.



czwartek, 18 kwietnia 2013

Tolerancja na co dzień.



- Widziałaś go? - spytała znajoma odnosząc się do mężczyzny, z którym przed chwilą rozmawialiśmy. - On jest taki... ciepły.

W tym miejscu nastąpił chichot, rozwiewający wszelkie wątpliwości co do charakteru tej uwagi. Dla mnie jednak ten śmiech nie był zaraźliwy.

No bo... Co z tego???

Nawet jeśli zarejestrowałam jakieś nietypowe zachowanie, nie zwróciłam na nie uwagi w tym samym kontekście. Wciąż zaskakuje mnie, że również osoby deklarujące się jako tolerancyjne wobec przedstawicieli innych orientacji seksualnych, tak chętnie komentują ich zachowanie, i to nie szczędząc uszczypliwości czy drobnych złośliwości.


Myślę, że na temat pojęcia tolerancji, jego historii czy znaczenia w społeczeństwie, dałoby się napisać doktorat... Szkoda, że na co dzień tak często jej brakuje.









Wiosna przyszła i bardzo się spieszy. Krokusy już przekwitły, teraz w moim ogródku królują hiacynty. Widziałam też fiołki, lecz te rzadko udaje mi się złapać na zdjęciu. A już kolejne kwiaty pchają się do słońca...

Ech, mam w głowie straszny zamęt. Za dużo się dzieje, za szybko, nie mogę nadążyć za uciekającymi dniami. Narasta poczucie chaosu... Dobrze, że już wkrótce urlop. Baaardzo na niego liczę, może nawet za bardzo.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...