wtorek, 2 kwietnia 2013

Nieposłuszna wena...


Zabierając się za szykowanie obiadu położyłam na barku notes z serdecznym zamiarem, by "zaprogramować" się na myślenie o noweli do jednego ze skończonych opowiadań, tekście, który chodzi mi po głowie od paru miesięcy. Och, to tak frustrujące, gdy widzę te sceny w wyobraźni, słyszę rozmowy i śmiech, lecz nie mam czasu, by ubrać to słowa, zanotować je, zanim uciekną. A kiedy już mogę na moment usiąść z notesem czy komputerem - zdania nijak nie chcą się ułożyć w sensowną całość. 

Dziś również wena pokazała tą swoją kapryśną stronę... bo owszem, przyszła, lecz przyniosła pomysły na zupełnie inne opowiadanie. To jednak nie było złe, nauczyłam się, by doceniać te rozwiązania przychodzące same z siebie, bez szczególnych rozważań. Zawsze wypadają ciekawiej, niż gdybym tygodniami się nad nimi głowiła :) Tak więc zupełnie nieoczekiwanie udało mi się (wreszcie!!) znaleźć odpowiedź niezbędną do doszlifowania jednego z głównych wątków w PTA ;) Sporo jeszcze pracy przede mną, zdecydowałam się na tematy, o których wciąż niewiele wiem, ale zbieranie materiałów to wciągające zajęcie. Ha, gdyby tylko udało się jakoś dobę wydłużyć...


Zagrzebanie się w krainie fantazji - choć na chwilę, zanim zostanę ściągnięta znów na ziemię - to najlepszy sposób na chandrę, jaki dotąd znalazłam. Kiedy myśli wymykają się spod kontroli, kiedy przegrywam walkę ze smutkiem, uciekam tam, gdzie może nie jest o wiele weselej, ale to ja rozdaję karty. Te moje światy, mój azyl.


"Judith wyłączyła światło i sięgnęła do torebki, by wyjąć klucz od swojego pokoju, kiedy zauważyła ciche pulsowanie komórki, zwiastujące przychodzące połączenie. Włoski na jej karku zjeżyły się, chociaż przecież nie mogła wiedzieć, kto dzwonił. Nie wiedziała, to tylko niczym nieuzasadnione, głupie przeczucie, mamrotała w myślach próbując uspokoić drżenie rąk. Mimo to po aparat sięgnęła dopiero, gdy migotanie ekranu ustało, a jeszcze zanim sprawdziła, wiedziała już, że nieodebrane połączenie przychodziło od nieznanego numeru. Nadal wpatrywała się nieprzytomnym wzrokiem w telefon, kiedy ledwo słyszalny sygnał poinformował ją o nowej wiadomości.

„To tylko pogarsza sprawę. Adam.” 

Oparłszy się ramieniem o drzwi Judith z trudem utrzymywała komórkę w trzęsącej się ręce. Jej gardło zacisnęło się tak, że przez dłuższą chwilę nie była w stanie zaczerpnąć oddechu, korytarz dookoła zafalował.

- Panno Gilmore, wszystko w porządku?

Znajomy głos dotarł do niej jak przez mgłę, zacisnęła powieki usiłując przywołać się do porządku. Nie mogła sobie pozwolić na takie reakcje.

- W porządku, panie dyrektorze, zakręciło mi się tylko w głowie – wyjaśniła z wymuszonym uśmiechem.

Kiedy podniosła wzrok starszy mężczyzna wpatrywał się w nią uważnie.

- Proszę dbać o siebie – mruknął w końcu. – Do widzenia.

- Do widzenia – wykrztusiła ciesząc się, że udało się jej wydobyć z siebie coś więcej niż szept."



***

"Nawet nie zdawała sobie sprawy, że wgapiała się w jego usta, dopóki nimi nie poruszył.
 
- Zastanawiasz się, czy mnie pocałować?

Szarpnąwszy się do tyłu Natalie jęknęła cicho i potarła dłońmi zarumienione, piekące policzki. Jej towarzysz przechylił nieco głowę obserwując ją z uwagą, która jedynie potęgowała zakłopotanie dziewczyny.

- Przepraszam, ja…

Nie odezwał się, a kiedy znów odważyła się podnieść na niego oczy, nie potrafiła niczego odczytać z tej idealnej twarzy. Ani rozbawienia ani poirytowania. Od zawsze otaczali ją mężczyźni, lecz jeszcze żaden nie budził w niej podobnego skrępowania.

- To było zbyt śmiałe – przyznała zawstydzona.

Wzrok Luciena przesunął się na jej usta.

- Nie było – odezwał się w końcu jedwabistym szeptem. – W innej sytuacji…

Uniósł rękę ku twarzy dziewczyny, jakby chciał ją pogładzić, lecz jego palce jedynie musnęły wargi, tak lekko, że Natalie zastanawiała się, czy tego sobie nie wyobraziła.

- Pocałunek nie byłby dobrym pomysłem – zamruczał – przynajmniej teraz.

Dziewczyna zaczerpnęła gwałtownie powietrza odkrywając, iż w pewnym momencie najwyraźniej musiała wstrzymać oddech. Zacisnęła dłonie tuż przy swoim brzuchu, aby ukryć ich drżenie, a jednocześnie próbowała zrozumieć, dlaczego jakiś głos ukryty głęboko w głowie, instynkt czy intuicja, nakazywał jak najszybciej stąd uciekać nie oglądając się za siebie. Włoski na jej karku zjeżyły się, wzdłuż kręgosłupa przebiegł zimny dreszcz, pierwotna reakcja ciała na zagrożenie.

Nie poruszyła się, zabrakło jej jednak odwagi, by zapytać mężczyzny, dlaczego tak uważał."



1 komentarz :

  1. Aniu, ten nienasycony Twoich słów stwór w mojej głowie zaciera ręce z radości i podekscytowania :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...