sobota, 6 kwietnia 2013

Sobotnie sprzątanie...


Choć pogoda wcale jeszcze się nie zadeklarowała, zabrałam się za takie wiosenne porządki - umyłam okna, uprałam wszystko to, co w nich wisi, ogarnęłam balkon oraz zmieniłam wystrój mieszkania ze złoto-czerwonego na zielony. Od razu zrobiło się jaśniej, pogodniej i tak... optymistyczniej.

A gdy zajrzałam dziś do ogródka - o, to zdecydowanie był dobry znak - na tej części trawnika, gdzie śnieg się już wytopił, pąki krokusów. Może jutro będzie więcej słońca i uda się zrobić zdjęcia?

Wieczorem za to udało mi się wygospodarować trochę czasu, by skończyć szycie spódnicy - kolorowej, pełnej kwiatów, takiej baaardzo wiosennej. Och, niechże już temperatura bardziej wzrośnie, żebym mogła wygrzebać z dna szafy lżejsze rzeczy!!



"Jak tylko Robert zamknął za sobą drzwi, spomiędzy zaciśniętych kurczowo zębów dziewczyny wyrwała się rozpaczliwa skarga. Tym razem ból był tak silny, że morfina nie pomagała, Natalie miała wrażenie, jakby ciało było rozszarpywane od środka. Z wysiłkiem poruszyła dłonią, by naciągnąć wyżej koc.



- Natalie.



Słysząc znajomy głos przechyliła lekko głowę i cierpienie wywołane tym wysiłkiem na moment zaćmiło jej wzrok.



- Co tu robisz? – wymamrotała.



- Przyszedłem cię odwiedzić.



- Dziś nie jest…



Bardziej wyczuła niż usłyszała, że Lucien podszedł bliżej.



- Pozwolisz, że posiedzę przy tobie, zanim twój brat nie wróci?



- Skąd wiesz…



- Minąłem go po drodze – wyjaśnił siadając na krześle, które wcześniej zajmował Robert.



Natalie próbowała odpowiedzieć, lecz głos ją zawiódł. Walczyła, by nie przymykać powiek, kiedy chłodna dłoń mężczyzny przesunęła się po jej czole.



- Kiepsko… dziś…



- Możemy pomilczeć.



Z trudem skinęła głową. Nie potrafiła jednocześnie prowadzić rozmowy i skupiać się na łapaniu oddechu, na tym, by nie pozwolić swojemu ciału poddać się cierpieniu. Musiała dalej walczyć. Mężczyzna nie odzywał się słowem, tylko trzymał ją za rękę, jego cicha obecność dodawała jej otuchy.



- Boję się – wyszeptała, kiedy odrobinę rozjaśniło się jej w głowie.



- Czego?



- Jestem zmęczona, lecz nie wolno mi zasnąć, kiedy nie ma Roberta – wyjaśniła robiąc przerwy na niespokojne wdechy, każde słowo okupione wysiłkiem. – Boję się, że nie pożegnałabym się z nim…



Natalie miała wrażenie, jakby ból odrobinę zelżał, była jednak na tyle wyczerpana, iż uznała, że jej ciało przestawało w ogóle reagować. Powinna czuć się zakłopotana obecnością Luciena, w końcu nawet najbliższym nie pozwalała oglądać się w takim stanie, lecz jej przyjacielowi zdawało się to nie przeszkadzać.



- Popilnuję cię – zapewnił muskając wierzchem drugiej dłoni bladą skroń.



Chłód jego dotyku przynosił ulgę, westchnęła.



- Wiem, że to dziwne… Ale dziś czuję się, jakby śmierć czaiła się tuż obok – wymamrotała przestając martwić się tym, że uzna ją za dziwaczkę.



Ręka mężczyzny spoczęła na jej szyi łagodnie kojąc chorobliwie rozpędzony puls. Półprzytomnej Natalie zdawało się, iż ból zelżał.



- Teraz nic ci nie grozi – szepnął. – Możesz spać.



- Jestem tak zmęczona… Ale gdy zasypiam, jest gorzej… Chociaż przy tobie… Nie boli tak bardzo…



- Ciii… Zaśnij, Natalie.



Spojrzała na niego spod przymkniętych powiek.



- Kim jesteś?



Zdawało się jej, że uśmiechnął się smutno, lecz był to zbyt przelotny grymas, by mogła mieć pewność.



- Zaśpiewam ci kołysankę.



- Obudź mnie, jak Robert wróci – westchnęła pozwalając powiekom opaść.



Poczuła jeszcze chłodne wargi na swoim czole i przez jej głowę przemknęła myśl, że być może nie było rozsądnie zasypiać przy bądź co bądź obcym człowieku. Nie wiedziała nawet, jak udało mu się dostać do środka… Może to Robert go wpuścił, może skądś się znali… Zdawało się jej, że słyszała nucenie, delikatną pieszczotę palców na policzku, łóżko pod nią zaczęło się kołysać, a potem… Odpłynęła w ciemność."
 


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...