Od jakiegoś czasu przeglądam najróżniejsze strony poświęcone medycynie, poszukuję specyficznej informacji, potrzebnej mi - na szczęście tylko - do dopracowania fabuły PTA. Robię to na raty, ciężko się dłużej wytrzymać w tym morzu nieszczęść. Tyle jest bólu na świecie, tyle cierpienia, które być może mijamy na co dzień zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy...
To uczy pokory, doceniania tego, co się ma.
Poniżej "mój" las, zdjęcia sprzed tygodnia. Zmobilizowałam się wreszcie, by wrócić do biegania, wykorzystać na to moje święte pół godziny spokoju, między powrotem z pracy a wyjściem do przedszkola. Miękka ziemia pod nogami, świergolenie ptaków, tu dzięcioł, tam wiewiórka, to znów coś innego szybko szmyrgnie do swojej norki... Tylko kondycja wymaga jeszcze sporo pracy.
Podziwiam cię Aniu za determinację i drążenie tematu.
OdpowiedzUsuńTeż chciałam biegać, codziennie mam podchody od rana, że wieczorem jak uśpię Bartka to sobie pobiegnę i codziennie kończy się na tym, że już późno a ja jeszcze mam mnóstwo rzeczy do zrobienia.
Wiesz, Anetko, o doskonały sposób, by dowiedzieć się czegoś o świecie. Nie - czytając to, co podsuwają nam media, ale samodzielnie tropiąc ślad, podążając za tym, co wyda się interesujące.
OdpowiedzUsuńLubię drążyć.
A bieganie... Nie znoszę słabości, dlatego zmagam się z własną ;) Ty teraz nie masz jeszcze czasu :)