36-letnia nauczycielka urodziła dziecko, którego ojcem jest (według doniesień prasowych) jej 14-letni uczeń. Sprawę bada prokuratura.
Unikam czytania o sensacjach, ale ta wiadomość jakoś przedarła się przez mój filtr. To nie pierwsza historia tego typu i zapewne nie ostatnia, choć nadal nieco szokująca. Podobnie jak to, że chłopiec był (podobno, tylko podobno) obecny przy porodzie. Zaskoczyły mnie za to internetowe komentarze - bo przecież gdyby sytuacja była odwrotna i to nauczyciel tak "wpadł" z małoletnią uczennicą, nikt by się nie zawahał ani co do tego, kto jest ofiarą, ani co do potępienia takiej sytuacji. Nawet, jeśli ocena miałaby się opierać jedynie na podstawie takich lakonicznych doniesień w prasie.
Też ostatnio oglądałam program, w którym rodzice opowiadali o dziadku, który poszedł na plaże w Grecji ze swoją wnuczką (byli ze sobą bardzo blisko), tam się bawili dziadek przytulam, całował wnuczkę i tamtejsza policja aresztowała go za pedofilię, teraz walczą by wydostać go z więzienia. Zastanawialiśmy się z A. jak policja by zareagowała gdyby tak samo bawiła się z wnuczką babcia.
OdpowiedzUsuńJa chyba spojrzałabym na tą historię inaczej, Anetko. Oczywiście, jeśli to była tylko zabawa z wnuczką, bez patologii, to współczuję im ogromnego stresu. Ale mimo wszystko... Zastanawiam się, czy nie lepiej czasem kogoś niesłusznie posądzić, niż po prostu ignorować, gdy dziecku naprawdę dzieje się krzywda. Są instytucje, które może działają aż za szybko (np. niemiecki Jugendamt), u nas jednak często tych reakcji w ogóle brak.
OdpowiedzUsuńA może, gdyby w publicznej świadomości przyjęło się, że należy być wyczulonym na takie sytuacje, że dzieci należy chronić (wszystkie, nie tylko własne), udałoby się uniknąć wielu dramatów.
I nie musielibyśmy słuchać, że pedofilii winne są same dzieci :/
Ugh... Aż mnie trzęsie ze złości...