W piątek gapiłam się przez okno w biurze na coraz bardziej ażurowe drzewo. Nisko wiszące o tej porze roku słońce podświetlało złociste liście, które za każdym podmuchem wiatru odrywały się dziesiątkami, wirowały niczym świetliści akrobaci na niewidzialnych niciach.
Malowniczy widok, na końcu języka plątał mi się wiersz, którego nie potrafiłam sobie przypomnieć. To zdecydowanie nie pomagało skupić się w pracy, a ona, niestety, wcale sama nie chciała zniknąć.
W niedzielę za to udało się na chwilę wyrwać do lasu - odetchnąć powietrzem przesyconym wilgotną ziemią, żywicą, napatrzeć się na szalone kolory jesieni. Te małe radości, aby doładować akumulatory.
Ale dziś dopiero poniedziałek, a ja już czuję się wykończona. Choć może nie fizycznie.
Gdzie podziały się ostatnie miesiące? Jeszcze na początku kwietnia padał śnieg. Maj, czerwiec, lipiec i sierpień, bo już ni wrzesień z jego chłodnym rozczarowaniem. Tak szybko minęło... I znów zbliża się ostatnia kartka w kalendarzu, ponura i słotna pora, kiedy człowiek rzadziej myśli o spacerze, częściej o herbacie i miękkim, ciepłym kocu. Ciepłym, o tak, to na pewno.
Staram się pilnować ostatnich postanowień i komputer włączam dopiero późnymi wieczorami. Trudno wszystko nadgonić, ale trudno, doba jest za krótka, by ją marnować. Tego odzyskanego czasu nadal brakuje, kradną go nowe zajęcia i obowiązki, rozmywa się gdzieś bez pozwolenia. Wiem, że każdą godzinę spędzam efektywnie, mimo to...
Nie lubię życia w biegu, to nie tak powinno być. W dodatku przytłacza mnie lista otwartych spraw, bardzo ważnych, a nie ma kiedy się zatrzymać i to uporządkować. Nie zgadzam się na zupełne zatracenie się w obowiązkach, w chaosie, tylko... tego czasu wciąż za mało :/
Ugh...
Zdjęcia są sprzed tygodnia, nadal nieuporządkowane. Jeszcze jeden mały prezent, odkładana od dawna wycieczka. Jednodniowa, ale udana.
Ja akurat uwielbiam te kolory jesieni, śliczne widoczki, gdzie to jest?
OdpowiedzUsuńco do przemęczenia ogólnego u mnie to samo, trochę odpoczęłam u siostry a po przyjeżdzie do domu wystarczyły dwa dni bym znów miała worki pod oczami :)
Wiesz Słonko, łączę się z Tobą w bólu z tym ogólnym przemęczeniem :)
OdpowiedzUsuń