Przysłuchuję się gniewnym rozmowom Polaków, gdyż często trudno przed nimi uciec. W pracy , w kolejce do kasy, na parkowej ławeczce - wszyscy narzekają. Lista tematów jest długa, choć oczywiście niektóre, jak na przykład służba zdrowia, edukacja czy rynek pracy, pojawiają się częściej niż inne.
Żeby była jasność - ja również często narzekam. Do szału doprowadzają mnie nadużycia, zaniedbania, kompletnie bezsensowne decyzje czy bałagan...
Ale też staram się pamiętać, że "tam" (w tych wszystkich miejscach, których funkcjonowanie krytykujemy), siedzą też - tylko - ludzie. Mają swoje słabości, swoje zmartwienia... Sam fakt pracy w instytucji państwowej czy w tzw. zawodzie zaufania publicznego niczego nie zmienia. Nie zamierzam usprawiedliwiać tego całego bałaganu, lecz potrafię sobie wyobrazić, skąd się on bierze. W końcu tak łatwo sobie powiedzieć, że jest się odpowiedzialnym za odcinek od "3" do "6", a "7" to już nie moja działka, niech się inni martwią. Albo wykorzystać okazję - żeby dorobić, żeby przyoszczędzić - to przecież ludzkie odruchy... Kto by nie uległ? Wszyscy znamy przysłowie, co robi z ludzi okazja... Każdy ma na sumieniu jakieś grzeszki. Więc im większe ma ktoś możliwości, tym - niestety - większe prawdopodobieństwo, że skorzysta. I tak się to koło toczy...
Może więc zamiast wciąż narzekać, powinniśmy się skupić na tym, jak to zmienić? Zaczynając od kształtowania odpowiednich postaw - nawet w tak banalnych kwestiach jak nieprzechodzenie na czerwonym świetle czy ograniczenia prędkości. Jeśli uda się wpoić szacunek dla drugiego człowieka, poszanowanie dla przepisów, etc., wychować w ten sposób nowe pokolenie - to może uda się zmienić coś więcej...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz