Uwielbiam te chwile, gdy moje dziecko wchodzi do domu i już od progu woła: "O! Czuję moją ulubioną zupkę!" Co prawda takim entuzjazmem reaguje wyłącznie na trzy zupy: rosół, pomidorową i barszcz czerwony (przy czym w tym ostatnim przypadku nie o sam barszcz chodzi, a o towarzyszące mu pierożki), ale wolę kłaść akcent na "aż trzy" zupy :)
Ja sama z tych trzech najbardziej lubię pomidorową. Przygotowuję ją jako aromatyczny krem: najpierw rozgotowuję z odrobiną oliwy warzywa (marchewka, pietruszka, por, seler - sporo, by zupa była gęsta), czasem dorzucam plasterek czy dwa suszonych pomidorów, a pod sam koniec - ząbek czosnku (tak,by nie zdążył się rozgotować całkiem na miękko). Całość miksuję na gładko, dodaję słoiczek koncentratu pomidorowego i znów stawiam na ogień, doprawiając do smaku (kostka, dużooo bazylii, latem świeżej, pieprz).
W podobny sposób robię zupę dyniową, choć tej akurat Skrzat nie jest fanem: miksuję rozgotowane na miękko warzywa (najpierw jarzynkę, pokrojoną w kostki dynię krócej), doprawiam. Po ugotowaniu dodaję podsmażony na oliwie, drobno posiekany czosnek i imbir, a jak mam fantazję - to przesmażone razem z nimi kostki chleba. Można także dosypać ziaren słonecznika i dynii. Pycha :)
Nie przepadam za gotowaniem jako takim, ale w chłodniejsze dni taka pachnąca, ciepła zupa od razu poprawia humor. A wybór jest duży: krem z pieczarek, cebulowa, biały barszcz, i tak dalej... Polecam - na jesień zupy :)
Gotuję je codziennie, głównie dla Bartka, ale i my czasami skorzystamy, gdy jest jej więcej :)
OdpowiedzUsuń