W tym roku wyjątkowo długo mogliśmy cieszyć się ciepłem i słońcem, początek jesieni okazał się wyjątkowo łagodny. W końcu jednak przyszły chłodniejsze dni, a ja - czuję się nieco oszukana. Co prawda nie przepadam za tą porą roku, zawsze czekam na te kilka złotych dni - zwykle gdzieś w połowie października można podziwiać feerię barw, eksplozję złota, żółtego, czerwieni...
A w tym roku co? Na wielu drzewach liście są wciąż jeszcze zielone, choć pozostało ich już niewiele - opadły zanim zdążyły nabrać kolorów.
Dobrze, kiedy chociaż w poranki wita nas słońce. Dziś rano przejeżdżałam nad rzeką, której nie było nawet widać pod kłębiącą się gęsto i wysoko mgłą. Wystające ponad nią budynki, rozświetlone wschodzącym słońcem na bladoróżowo, wyglądały aż nierealnie. Gdyby nie one, przez moment mogłabym się poczuć jak w baśni i czekać, aż z mgły wyłoni się zły smok. Albo jakiś przystojny rycerze ;)
U nas nie ma nic zielonego wszystkie kolory jesieni za to w parku, niestety ja nie mam kiedy wybrać się tam z aparatem :/
OdpowiedzUsuń