czwartek, 23 października 2014

Wieczór z Chrisem.


To chyba jesienna nostalgia sprawia, że ostatnich parę wieczorów spędziłam przy muzyce Chrisa de Burgh. Zresztą zawsze co najmniej kilka jego piosenek znajdowało się na mojej liście ulubionych. I coś takiej jest w tej jego muzyce oraz w słowach - to melancholijnych, to znów porywających - że mocno wpływają na mój nastrój.

Co lubię poza wspaniałą "Lady In Red"?

Chociażby pełny energii kawałek "Don't Pay The Ferryman". Przy "Borderline" zawsze mam łzy w oczach, podobnie jak przy "A Spaceman Came Travelling". Ilekroć słucham "The Traveller", widzę ciemniejący step i przemykający po nim cień,po plecach przebiega mi dreszcz. Wzruszam się zarówno przy "Rose Of England", jak i "The Girl With April In Her Eyes", tak smutne historie. Ale są przecież jeszcze piękne "A Woman's Heart" czy "Natasha Dance", wciągająca opowieść "The Mirror Of The Soul" czy "Spanish Train". Ten ostatni kawałek jest może nieco... dziwny? Z drugiej strony wizja diabła grającego z Panem w karty o ludzką duszę brzmi intrygująco.

To i tak tylko parę wybranych :)

Cenię sobie ciszę, lecz jednocześnie uwielbiam muzykę. Często z niej korzystam, by zmienić nastrój: coś żywego i szybkiego, kiedy dzień jest zbyt smętny, coś łagodnego, kiedy próbuję się wyciszyć. Nic tak dobrze nie wpływa na wenę, jak odpowiednio dobrana muzyka - zawsze miałam ją włączoną do pisania.

A Chris należy do tych artystów, u których melodia jest równie interesująca co słowa. Przy nim akurat trudno mi się skupić na czymś innym :)



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...