Przeczucie tknęło mnie, by zajrzeć do ogródka. Wiedziałam, że jeszcze jest za wcześnie, że na początku lutego nie ma co liczyć na cuda, ale skoro śniegi stopniały...
I znalazłam.
Pierwsze, zielone, uparcie wygrzebujące się spod kory, którą okryłam je jesienią. Właściwie już nawet nie pamiętam dokładnie, co tam nasadziłam... Przebiśniegi i krokusy, coś jeszcze? Ważne, że już są :)
Poniżej irysy, jeśli dobrze pamiętam. Listki wypuściły jeszcze w grudniu, nie mam pojęcia po co. I tak sobie trwają - przez śnieg i mrozy. Może są z plastiku?
- Mama, a jak ja właściwie wyszedłem z twojego brzucha?
Na moment wstrzymałam oddech.
- Właściwie to... Nie spieszyłeś się za bardzo.
- Ja wiem! Wyszłem przez twoją buzię!
- Wyszedłem - poprawiłam odruchowo, nadal szukając w głowie jakichś sensownie brzmiących słów. - Nie wyszedłeś przez buzię, tylko pani doktor pomogła znaleźć inne wyjście...
- Nie, mama, przez buzię - zaprotestował pewnym siebie tonem. - A potem była afera, bo szybko wskoczyłem z powrotem do brzucha. I jak tam siedziałem, dotknąłem ręką twojego serca!
Oj dziecko, żebyś wiedział...
***
PS. Moje ulubione - bardzo słodkie, bardzo twarde, po prostu idealne... Czy można się im oprzeć? Ja nie potrafię :)
I moje są dowody, że wiosna nadchodzi :) Ty wiesz jak wlać w człowieka trochę optymizmu :)
OdpowiedzUsuńHaha, Słonko ten Twój Skrzacik jest po prostu niemożliwy :D
P.S. Nie wiem czy to te same ciasteczka, co moje, ale wyglądają tak samo :)
hę? nie wierzę, gdzieś to wypatrzyła?
OdpowiedzUsuńtak tak, Skrzat to ma pomysły :) rozbawia na każdym kroku.