wtorek, 26 lipca 2011

7 i 17 kolorów


Kobiety widzą 17 kolorów, a mężczyźni tylko 7.

I nie mam tu na myśli oryginalnych nazw barw, takich jak łososiowo-brzoskwiniowy (mężczyzna zapewne od razu wyobrazi sobie, jakie to połączenie smaków i od razu straci ochotę na dalszą rozmowę na ten temat).

Nie są to też wyniki najnowszych amerykańskich badań, lecz konkluzja, do jakiej doszliśmy kiedyś zastanawiając się, dlaczego czasem tak ciężko się dogadać. Z racji na to, że w dyskusji uczestniczyli przedstawiciele obu płci (w pełni trzeźwi), a także zważywszy na jej temat, osiągnięcie jakiegokolwiek porozumienia było trudne. Wymieniwszy zwyczajowe złośliwości i parę niewybrednych żartów, spisawszy protokół ustaleń i rozbieżności, uznaliśmy, że przytoczone na wstępie zdanie najlepiej oddaje istotę zagadnienia.

Bo jak inaczej - zakładając, że odrzucamy inwektywy i oskarżenia o "gruboskórność" - wytłumaczyć sytuację, kiedy uważnie słuchający, wykształcony facet nie jest w stanie pojąć, w czym jego towarzyszka upatruje problem? On przecież postrzega tylko 7 kolorów, jeżeli zatem ona opowiada o którymś z pozostałych 10, może jej jedynie uwierzyć na słowo, że takowy istnieje, ewentualnie nauczyć się, iż coś takiego może w przyrodzie wystąpić. 

Sam jednak nigdy tego nie zobaczy.

J. Gray, o którym pisałam kilka dni temu, wyjaśniłby zapewne, że mężczyźni czują ulgę, kiedy mogą działać i dlatego chętnie podsuwają gotowe rozwiązania, nie widząc już sensu w kontynuowaniu rozmowy, podczas gdy dla kobiet ważne jest samo mówienie o problemie. Może i to prawda, teoria z kolorami bardziej jednak do mnie przemawia.



Przeprowadzone niedawno w Stanach badania (stacja NBC) wykazały, że wśród rzeczy, bez których nie można przeżyć miesiąca, zarówno kobiety jak i mężczyźni, najczęściej wymieniają SEN oraz INTERNET. Na trzecim miejscu panowie podają oczywiście SEKS, a panie - PRYSZNIC.




Ach, skoro była mowa o kolorach... Dręczy mnie jedno pytanie. Dlaczego paznokcie u stóp dobrze wyglądają pomalowane na ostrą czerwień? Może być też bordo czy na przykład wściekły malinowy. Ale wzdrygam się na samą myśl, że miałyby być pomalowane na mniej lub bardziej intensywny odcień niebieskiego czy zielonego...



Chcę się schować, gdzieś głęboko, żeby nikt mnie nie znalazł. Otoczyć się grubym murem, aby nie przedzierały się do mnie żadne dźwięki ani obrazy, uciec od nacierających zewsząd wiadomości. Nie chcę nic wiedzieć, to może nie będę też nic czuć.

Nastawiłam znów karafkę z likierem czekoladowym. Będzie mocny i bardzo słodki, tak jak lubię. Wracam za parę dni, jak już z nim skończę.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...