I to było tyle w temacie dobrego humoru. Skończył się jeszcze zanim dzień minął.
Uświadomiłam sobie w pełni tą sytuację... W nocy nie udało mi się zasnąć, choć starałam się nie myśleć, nie denerwować, nie czuć... Może gdybym się nie kładła, przelałabym choć część smutku w słowa, odpędziła to od siebie, a może to i tak nic by nie dało... Ale tak leżałam słuchając, jak wyznaczane oddechami minuty upływały w ciemnościach. Ból rozszarpywał mnie od środka, brakowało już nawet łez...
Wiem, że znów będzie źle i nie mogę nic na to poradzić.
Kiedy nadzieja zawodzi, jest ciężko.
Jednak bez nadziei jest jeszcze gorzej.
Tydzień po tygodniu ze świadomością, że nic z tego. Bez szans. I to nie przejaw pesymizmu, tylko suche fakty.
To mnie wykańcza.
Czasem marzę o tym, żeby zrobić coś, co odwróci moją uwagę od bólu w duszy. Ale za bardzo kocham Skrzacika, by to zrobić. Rozumiem jednak takich ludzi.
Dzisiaj bez zdjęć. Kiedy tak przytłacza mnie smutek, nic nie cieszy - ani słońce, ani kwiaty, ani fotografia... Nie jestem w stanie dokończyć rozpoczętych prac. Energii wystarcza tylko na trochę zabawy ze skrzatem... Chciałabym zniknąć, przestać czuć. Czuję się jak wywłoczka, pusta, bez życia.
Teraz trzeba się ubrać, znów wyjść z domu. Założyć maskę, by nikt nie zauważył, nikt nie zapytał. I pilnować, by w porę odwrócić wzrok.
Nie chcę rozmawiać. Rozmowa nie pomaga.
Uświadomiłam sobie w pełni tą sytuację... W nocy nie udało mi się zasnąć, choć starałam się nie myśleć, nie denerwować, nie czuć... Może gdybym się nie kładła, przelałabym choć część smutku w słowa, odpędziła to od siebie, a może to i tak nic by nie dało... Ale tak leżałam słuchając, jak wyznaczane oddechami minuty upływały w ciemnościach. Ból rozszarpywał mnie od środka, brakowało już nawet łez...
Wiem, że znów będzie źle i nie mogę nic na to poradzić.
Kiedy nadzieja zawodzi, jest ciężko.
Jednak bez nadziei jest jeszcze gorzej.
Tydzień po tygodniu ze świadomością, że nic z tego. Bez szans. I to nie przejaw pesymizmu, tylko suche fakty.
To mnie wykańcza.
Czasem marzę o tym, żeby zrobić coś, co odwróci moją uwagę od bólu w duszy. Ale za bardzo kocham Skrzacika, by to zrobić. Rozumiem jednak takich ludzi.
Dzisiaj bez zdjęć. Kiedy tak przytłacza mnie smutek, nic nie cieszy - ani słońce, ani kwiaty, ani fotografia... Nie jestem w stanie dokończyć rozpoczętych prac. Energii wystarcza tylko na trochę zabawy ze skrzatem... Chciałabym zniknąć, przestać czuć. Czuję się jak wywłoczka, pusta, bez życia.
Teraz trzeba się ubrać, znów wyjść z domu. Założyć maskę, by nikt nie zauważył, nikt nie zapytał. I pilnować, by w porę odwrócić wzrok.
Nie chcę rozmawiać. Rozmowa nie pomaga.
Dziś jest bardzo zły dzień, a kolejne nie będą lepsze.
przykro mi Aniu :( Myślalam, ze z wiosną przyjdą nowe nadzieje.... :((
OdpowiedzUsuńnie czuć, nie myśleć, nie doświadczać smutku - każdy by tak chcial, ale tak sie nie da, niestety :(
OdpowiedzUsuńdoskonale cię rozumiem i nie będę nic więcej pisać, bo nie ma slów które coś by zmienily...jedynie żebym byla wróżką lub dobrym duchem który potrafi odmienić rzeczywistość, niestety też nimi nie jestem...
Aniu mnie również jest bardzo przykro.. :(.. przytulam Cię wirtualnie bardzo mocno.. zdaję sobie sprawę, że żadne słowo tu nie pomoże.. ale jestem i wierzę, że nadzieja jest i nie umiera i w końcu stanie się piękną rzeczywistością..
OdpowiedzUsuń