Aż nie mogę uwierzyć, że w końcu się udało ;)
Na pewno jest tam wiele błędów, i takich prostych literówek, i składniowych, i logicznych. Wiele scen można byłoby jeszcze dopracować. Gdybym skupiła się na tym tekście jeszcze przez parę miesięcy, mogłabym go poprawić. Ale już mi się nie chce.
Kiedy w czerwcu ubiegłego roku zaczynałam rozmawiać z Lusi o opowiadaniu, w którym byłaby magia, nadnaturalne moce, nie spodziewałam się, co z tego wyniknie. Marzyło mi się opowiadanie fantasy, takie, w którym nie musiałabym się za bardzo martwić prawdopodobieństwem zdarzeń i sensownym wyjaśnieniem różnych dziwnych sytuacji. Chciałam... puścić wodze wyobraźni, ale w inny sposób niż w moich pierwszych opowiadaniach. Lusi podsunęła mi pomysł z przepowiednią, z ciemną siłą. Powoli tworzyłam fabułę, szkicowałam sobie charakterystykę postaci, powiązania między nimi, drzewa genealogiczne. W lipcu brałam ze sobą na spacery gruby plik kartek. Siadałam na obramowaniu piaskownicy i kontrolując jednym okiem skrzacika, notowałam coraz to kolejne pomysły.
Mroczny i tajemniczy Edward, taki, jaki przyjechał do zamku, był jednym z pierwszych obrazów, które pojawiły się w mojej głowie. Milczący, ubrany na czarno mężczyzna, nonszalancko opierający się o ścianę i wodzący obojętnym wzrokiem po całej sali, prześladował mnie w snach. W pewnym sensie dookoła niego zbudowałam główny wątek opowiadania. Scena, w której po balu przycisnął Bellę do ściany, była pierwszą, jaką napisałam. Później dopiero zastanawiałam się, jak wpleść ją w treść opowiadania ;)
Kiedy pod koniec sierpnia zaczęłam pisac pierwsze rozdziały, nie spodziewałam się, że wyjdzie tego ponad 800 stron! Nie pisałam na siłę, nie brakowało mi pomysłów, wręcz przeciwnie, czasem było ich aż zbyt wiele i czułam ogarniajace mnie znużenie - pisałam, pisałam i nie mogłam skończyć rozdziału, gdyż przy każdym kolejnym jego czytaniu przychodziło mi do głowy coś jeszcze.
Akcja bardzo często wymykała mi się spod kontroli. Choć najważniejsze wydarzenia miałam zaplanowane zanim jeszcze zabrałam sie za pisanie, moi bohaterowie działali niezależnie ode mnie, nie ulegając moim naciskom. Mogłam jedynie próbować za nimi nadążyć.
Wiedziałam, że będzie to dość złożona sceneria, z wieloma postaciami, wątkami. Chciałam napisać to porządnie i starałam się zawczasu przygotować. Nie planowałam jednak tych wszystkich trudnych emocji, tak głębokiego wchodzenia w ich serca i umysły. To było... wyczerpujące. Nieraz czułam się zagubiona, wciąż przeskakując między tą moją szóstką bohaterów, zapominałam, jak się nazywam.
Nie pisałabym jednak wbrew sobie. To była przede wszystkim niesamowita przygoda. Ta historia wypełniała moje myśli przez te parę minionych miesięcy i zmuszała, bym się na niej skupiała. Cieszyłam się, opisując ich radości, smuciłam, kiedy płakali. Przeżywałam to wszystko razem z nimi. Kiedy miałam doła, brałam się za te trudniejsze sceny, obdarowując ich własnymi emocjami. Potem wracałam, by czerpać siłę z ich uśmiechów, gdy dobrze się bawili.
Wiem jednak na pewno, że nie stworzyłabym tego, gdybym pisała tylko dla siebie. To komentarze, to wszystkie słowa zachęty, jakie otrzymałam, dodawały mi energii, by pisać dalej, więcej. Bez tego wsparcia, MSAP nie powstałoby w takim kształcie (i objętości).
I za to z całego serca dziękuję!
Po wrzuceniu każdego kolejnego rozdziału co chwila zaglądałam, czy są już komentarze, czekałam na każde słowo. Niepokoiłam się, czy rozdział spodobał się, czy też będą uwagi, zastrzeżenia. Ciekawiło mnie, które sceny zyskają aprobatę, co przyciągnie uwagę. Z każdym kolejnym komentarzem czułam, jak napełniała mnie nowa energia, toteż zazwyczaj od razu z zapałem brałam się za pisanie dalej. A kiedy już wpadłam w trans pisania, zazwyczaj zapominałam, która była godzina... MSAP kosztował mnie wiele zarwanych nocy, ale nie żaluję tego.
Cieszę się, że skończyłam, choć... będę tęsknić za MSAP. Teraz jednak mam nową zabawkę. Bandyta opanował moje myśli i serce, nie pozwala mi w nocy spać. Siedząc w tramwaju czy idąc do pracy cały czas się uśmiecham, kiedy wyobrażam sobie, co... się tam będzie działo.
Dziś jeszcze świętuję, a jutro... biorę się za tą nową przygodę :)
No to łezka mi się w oku zakręciła :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to jest, jak to jest poświęcać każdą wolną chwilkę by pisać, by wymyślać, by przenosić się w inny świat, nieprzespane noce, grube zeszyty na spacerach...podziewiam Cię Aniu, tym bardziej, że bardzo lubie MSAP, dziękuję Tobie za to, że go stworzyłaś, że ja dzięki Tobie tez na chwilkę (znaczną chwilkę) mogę wraz z Tobą porzenieść sie w ten świat, radości, smutku, magii...pełen emocji :)