Staram się przygotowywać do moich opowiadań. Może nikt mnie nie sprawdzi, może nie zauważy, ale mi daje to satysfakcję.
Sporo czasu spędzam z Google Maps (i własnym atlasem geograficznym), wybierając miejsce, w którym rozegra się akcja, kontrolując odległości, o których piszę, oglądając sobie widoki na zdjęciach czy kamerkach. To fascynujące, jak łatwo dzisiaj przenieść się na drugi koniec świata. Przy MSAP zwiedziłam wirtualnie okolice Detroit Lake, Silver Falls, przejechałam się szosą w niedaleko Miami, obejrzałam wnętrza hotelu, w którym zatrzymały się dziewczyny w Houston, a także plac, na którym spotkały Jaspera. Teraz podróżuję przez pustynię Mojave, jest sporo filmików z tamtych okolic i to całkiem przyjemne na chwilę znaleźć się na nagrzanej słońcem pustyni. Szczególnie - kiedy za oknem deszcz i wiatr. Szukam informacji o roślinności, zwierzętach, klimacie, lokalnych ciekawostek, podań. Dotarłam do XIX-wiecznych map, przerobiłam sobie trochę historię USA z tego okresu. Czasem za bardzo wczytuję się w te starocie i zapominam o pisaniu ;) Najgorzej idzie mi z rozgryzieniem kwestii technicznych związanych z bronią - Colt, Magnum, Winchester, kaliber 44 i inne... Mąż się ostatnio mocno zdziwił, gdy zajrzał mi przez ramię, przyłapując mnie na czytaniu o różnych rodzajach rewolwerów. Nie, chyba nie będę umiała napisać o broni fachowo, ze szczegółami ;)
Westerny nigdy nie były moim ulubionym gatunkiem filmowym, ale teraz sięgam do nich, zbierając dane.. "Rio Bravo", "Siedmiu wspaniałych", "W samo południe", "3:10 do Yumy", czy nawet serial "Deadwood". Obejrzałam oba filmy o Alamo i nie mogłam się oderwać od tej bitwy... I sporo muzyki, nastrojowych ballad o tej tematyce..
Przeczytałam nawet kilka westernów książkowych (tak na marginesie polecam - "Krwawy południk" autorstwa Cormaca McCarthy'ego - pokazuje zupełnie inną wersję Dzikiego Zachodu: mroczną i bezsensownie okrutną, opisując ją jednak w niezwykle poetycki sposób; jeśli ktoś dziwiłby się brutalnej historii mojego Edwarda (tak, tak, spoileruję) - zaręczam, że to niewiele w porównaniu z opisanymi tam wydarzeniami).
Ostatnio szukałam informacji o ukąszeniu przez grzechotnika. Materiał zdjęciowy, na jaki trafiłam, śnił mi się później po nocach. Nie, nie dam linka, to było naprawdę nieprzyjemne...
Owszem, czasem naciągam ;) Nie sprawdziłam dokładnie, jak często kursowały w połowie XIX wieku dyliżanse między Bakersfield a Mojave. Przepraszam ;)
A tak poza tym... próbuję urozmaicać, odmieniać charaktery moich bohaterów. Nie wiem, na ile mi się to udaje, gdyż te imiona i związane z nimi wyobrażenia są już wyryte w mojej głowie. Zawsze mocno przywiązuję się do Belli, nie mogłabym więc zrobić z niej szarej myszki czy kompletnej ofiary. Postać Alice jest dla mnie uosobieniem przyjaciółki, a Emmetta - takiego brata, najlepszego kumpla. Jasper to mój osobisty ideał, a Edward - fantazja (a te jak wiadomo ideałami być nie muszą, czasem wręcz nie powinny...). Do Rose jestem najmniej przywiązana, dlatego muszę się starać, by nie była poszkodowana...
3 rozdział "Bandyty" dodam w niedzielę, powinnam się wyrobić. Została mi jeszcze jedna ze scen do wykończenia i ta akurat mi nie wychodzi.
Jak to działa?
Ze względu na fatalną pogodę przygotowałam dzisiaj dla skrzata grubsze spodnie i uprzedziłam o tym ślubnego, żeby się nie pomylił, ubierając go do przedszkola. Przytaknął, przyjął do wiadomości. I co? Oczywiście potem wygrzebał z ukrycia te cienkie, które zakładał przez ostatnie parę dni. Kto powiedział, że mężczyzna nie potrafi znaleźć odpowiednich ciuchów, jak mu zależy?
Zdjęcia tym razem ubiegłoroczne...
kocurek świetny.
OdpowiedzUsuńAniu to ja sie nie dziwię, ze napisanie jednego rozdziału zajmuje i tyle czasu, plusem jeste też ile dodoatkowej wiedzy i wiadomosci zdobędziesz o dzikim zachodzie, ja powiem szczerze, że wiem tylko to co było pokazane na filmach :)
taaaa mężczyźni....