W powietrzu czuć zmianę.
Nawet, jeżeli prognozy pokazują, iż wróci jeszcze chłód, to nie ma wątpliwości, że wiosna jest już tuż przed progiem... Słońce przygrzewa inaczej, niż jeszcze niedawno, zaprasza, by przysiąść i wystawić twarz na pieszczotę swoich promieni.
Jeszcze jest szaro, drzewa i krzewy nie obudziły się z zimowego snu, a przykryta do niedawna śniegiem trawa straszy szaro-żółto-brązową barwą. Ale to taka chwila ciszy przed wielkim wybuchem... Już za tydzień, dwa wszystko ruszy. Jak co roku zacznie się niezwykły spektakl, zagrzmią radosne ptasie fanfary, a na scenie eksplodują żółte i fioletowe fajerwerki wiosennych kwiatów, później gałęzie zazielenią się, pozwalając opaść krępującym je łuskom i wypełniwszy się na powrót sokami rozbłysną białym i różowym kwieciem.
Cała przyroda odżyje, śpiewając wspaniałą symfonię, pochwałę stworzenia, malując świat na nowe, promienne kolory. Powietrze nasyci się słodkim, ożywczym zapachem i wszystko stanie się jasne, pogodne.
Wiosną, nawet melodia grana przez deszcz na okiennym parapecie brzmi inaczej niż jesienią.
A ja obudzę się następnego dnia zaskoczona, jak co roku, że to już, że już się zaczęło i znów przegapiłam początek tego emocjonującego przedstawienia. Wezmę do ręki aparat starając się zapamiętać choć część z tych obrazów, zaczerpnąć z nich siły, by starczyło jej na cały rok.
To pierwsza, jaką w tym roku wypatrzyłam. Wygrzewała się w słoneczku, ale jak tylko mnie usłyszała, zwinęła manatki i pognała gdzieś za swoimi sprawami.
Ja też już czuję wiosnę:) chyba od jakiegoś tygodnia i dzięki temu mam świetny nastrój. A co do biedronek, to u mnie ich pod dostatkiem...ale w domu:P Latają po całym mieszkaniu:)
OdpowiedzUsuń