Oglądam stare zdjęcia i czuję ucisk w żołądku. Przypominam sobie ten luz, aż zbyt wiele wolnego czasu. Beztroskę (choć w dużej mierze wynikającą z nieświadomości). Prężność młodości. Wiarę w to, że wytrwałością i uporem mogę zmienić wszystko. Naiwność. Upływu lat nie da się zatrzymać, każde zerknięcie w lustro to potwierdza - ciało się zmienia, coś... odchodzi. Czytam swój pamiętnik sprzed dziesięciu, dwudziestu, dwudziestu kilku lat i kręcę głową. Tak, zdaje się, że wtedy inne sprawy wydawały mi się ważne. Wtedy były ważne, nawet jeśli dziś się z tego śmieję.
Czy chciałabym mieć znowu te naście lat i raz jeszcze odkrywać świat, uczyć się życia? Jakaś kobieca część mnie, ta, która gapi się w lustro, krzyczy: "Jasne!" Ta bardziej trzeźwa część wspomina wewnętrzny chaos, niepotrzebne rozterki i wyolbrzymione problemy... Ale przecież to i tak tylko teoretyczne pytanie.
Dziś staram się o tym nie rozmyślać. Bo i po co, skoro tego niczego nie zmienię? Nie da się cofnąć czasu, naprawić niektórych błędów czy raz jeszcze zakosztować tamtej młodości. Minione lata przyniosły wiedzę, której nigdy nie ogarnęłabym będąc młodsza. Samoświadomość. Doświadczenie. Stabilność, nawet kiedy emocje raz po raz wymykają się spod kontroli. Pragnienie, by akceptować każdy dzień i cieszyć się drobiazgami. Spokojną pewność, że gdy będzie ciężko, gdy przyjdą łzy, nie będę w tym sama, lecz obejmą mnie ramiona bliskich.
Z wiedzą zawsze przychodzi też świadomość, jak wiele jeszcze pozostało do nauki. I ja wciąż też nad tym pracuję, poznaję siebie oraz świat dookoła.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz