Leniwy poranek. Słońce zuchwale przeciska się między zasłonami zapowiadając upalny dzień. Jakiś ptak nachalnie wyśpiewuje radość życia. Cisza, zupełnie inna niż w gwarnym mieście. Letni luz, gdy boso człapię do kuchni.
Miękka trawa zaraz za drzwiami, biegamy po niej boso ganiając za piłką, lotką czy sobą nawzajem. Kojący cień drzew w sadzie. Zielony groszek zerwany prosto z krzaka. Palce lepiące się od soku z malin. Schłodzona herbata ze świeżo zerwanej mięty. Jedyny w swoim rodzaju smak lodów, które kupujemy w małej budce na skraju czyjegoś ogrodu.
Ciepły wiatr szarpiący włosami, gdy ze śmiechem mkniemy na rowerach piaszczystą ścieżką. Otaczający nas ciężki zapach polnych roślin. Łan pszenicy przetykany makami i chabrami.
Pamiętam. Niektóre rzeczy się nie zmieniają.
Czasami tak właśnie trzeba :) bardzo się cieszę że wypoczęłaś :)
OdpowiedzUsuń