piątek, 25 lipca 2014

Na pokaz.


Kilka dni temu do tramwaju, którym jechałam, wsiadła kobieta ubrana w luzacki, letni strój: jasna szeroka bokserka, odsłaniająca sporą część koronkowego (zdecydowanie bieliźnianego), intensywnie różowego stanika, króciutkie szorty. Kobieta wyglądała na jakieś czterdzieści lat, mniej więcej, atrakcyjna i szczupła - całkiem nieźle się prezentowała. Oczywiście, bardzo zainteresowane spojrzenia wszystkich mężczyzn w wagonie momentalnie powędrowały w jej stronę. Gapili się na nią również chłopcy, którzy mogliby być jej synami.

Nic nadzwyczajnego, prawda?

A mimo to w jednej chwili poczułam się wyjątkowo niekomfortowo. Nie uważam, by strój tej pani był wyzywający czy niestosowny do wieku/sytuacji, wiem też, że mężczyźni mając ku temu okazję po prostu będą się gapić. Cała ta scena jednak wydawała mi się nieprzyjemna - kobiece ciało wystawione na pokaz, niemalże jak towar. Gapić się, dotknąć, sięgnąć po to... 

Jest gdzieś granica między podziwianiem pięknego ciała a sprowadzaniem go do roli towaru, czegoś, co można zdobyć. Nie wiem, kto przekracza tę granicę - kobiety odsłaniające zbyt wiele czy mężczyźni wykorzystujący nadarzające się okazje. Łatwo byłoby powiedzieć, że gdyby kobiety się tak nie wystawiały na widok publiczny, mężczyźni nie mieliby się na co gapić, ale coś we mnie buntuje się przeciwko obciążaniu całą odpowiedzialnością kobiet. Takie myślenie przyniosło już w przeszłości wystarczająco wiele złego. Mimo to źle się czuję, kiedy widzę takie sytuacje, źle się czuję, gdy sama spotykam się z zaczepkami pod moim adresem. Wkurzają mnie reklamy, w których nagie damskie pośladki reklamują warsztat rowerowy czy producenta zamków.

Tylko co można z tym zrobić? Szczególnie w tych czasach, gdy - jak się wydaje - wszystko jest na sprzedaż, a tzw. kultura popularna gloryfikuje postawę życiową pt. "ja i moje potrzeby są najważniejsze"?



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...