Marudzenia ciąg dalszy:/
Kolejny poniedziałek z rzędu chodzę nieprzytomna. Podobnie jak tydzień temu - nie mogłam w nocy zasnąć. Ani się niczym szczególnym nie zdenerwowałam (a przynajmniej nie bardziej niż zwykle), ani nie rozmyślałam akurat jakoś specjalnie. Poduszka stała się okropnie niewygodna, pod kołdrą za ciepło, bez niej za zimno, reszta towarzystwa w łóżku chrapie i się rozpycha (szczególnie ten najmłodszy lokator), zegar tyka zdecydowanie za głośno i spać się nie da :/ Raz po raz czułam, jak się zapadałam w przyjemne kołysanie, to znów coś mnie wyrywało z tego stanu.
Mój kalendarz podpowiada, że właśnie jest pełnia, może dlatego... Ale tydzień temu? I jak tu lubić poniedziałki...
To będzie ciężki dzień. Czuję, że popołudniu zasnę, ledwo usiądę. A jak zasnę, to Skrzat do spółki z kotem rozmontują chałupę do ostatniej śrubki. Ech, siedzę z nimi jak zwykle do wieczora sama...
W dodatku czeka mnie w tym tygodniu praca wymagająca pełnego skupienia, co przy niewyspaniu będzie nader trudne do osiągnięcia. Swoją drogą, jak to możliwe, by trójka dorosłych, wykształconych (w odpowiednim kierunku) ludzi nie mogła przez parę godzin rozpracować problemu? Nie mówię nawet o znalezieniu odpowiedzi, ale o ustaleniu, jak właściwie brzmi pytanie. Od tych dziwnych produktów ubezpieczeniowych lepiej się trzymać z daleka :/
Przez brak snu jeszcze intensywniej odczuwam ziąb na dworze... i jeszcze bardziej marudna się robię :/ Ugh, lepiej już kończę. Tak naprawdę to nie lubię marudzić.
Przez brak snu jeszcze intensywniej odczuwam ziąb na dworze... i jeszcze bardziej marudna się robię :/ Ugh, lepiej już kończę. Tak naprawdę to nie lubię marudzić.
Jeszcze parę tych grudniowych chryzantem mi zostało. Szkoda, że teraz już całkiem szaro jest :/
Kawałek na dziś: U2 "Miss Sarajevo".
PS. Ponieważ najlepszą metodą, aby nie zasnąć, jest pozostać w ruchu, łapałam się dziś każdej metody, sprzątania nie wyłączając. Było to trudne zadanie, gdyż za każdym razem, gdy na 10 sekund wychodziłam z pokoju, musiałam później ściągać Skrzata z górnej części regału, ze stołu (razem z hulajnogą) tudzież wygrzebywać go z szafy, w której się schował, wyrzucając uprzednio jej zawartość.
Pomysłów nam nie brakuje... Po jego dzisiejszym brawurowym wykonaniu na dwa głosy (razem z "tym nieznośnym Kubą") paru znanych kolęd w przedszkolnej szatni próbowałam zachęcić go do powtórzenia koncertu w domu, skończyło się na tym, że nawet sam sobie radośnie akompaniował na organach, a kot niemal zrobił podkop pod drzwiami.
Ponieważ Skrzat ostatnio stale jest głodny (i to tak "naprawdę" - "Mamusiu, będziesz jadła tego pomarańcza? Bo jak nie, to ja go sobie wezmę.", i tak "na bajkę", która jest ustawowo zagwarantowaną częścią składową wieczornego posiłku), już od obiadu woła o kolację, pokazałam mu dziś na zegarze, o której godzinie będzie bajka. Ledwo się odwróciłam, dziecko wzięło sprawy w swoje ręce - przyniosło sobie krzesło i przestawiło wskazówki na "właściwe" ułożenie.
Kiedy wieczorem wreszcie przybyła odsiecz, pierwsze słowa, jakie padły, brzmiały - "Tata, męczymy mamę?"
***
Do niewyspania doszły jeszcze inne, fizjologiczne powody kiepskiego samopoczucia. Do d... z tym wszystkim.
Dużo łatwiej się żyje, kiedy na świecie świeci słońce. Sama mam ochotę zakopać się w kołderce i przespać do wiosny. Na szczęście, lub nieszczęście , mam siostrzeńców, którzy skutecznie organizują mi czas. W piątek Kaśka wyciągnęła mnie na Orszak Trzech Króli. I wędrowałyśmy od Katedry na Rynek w deszczu, śpiewając kolędy. Fajnie było. Niedzielę też spędziłam z nimi na Rynku. I też było super. A jak już jest mi strasznie źle, to czytam sobie ulubione ff-y. I (nie)cierpliwie czekam na Alpine. Ten wzrok Edwarda na banerze ... ten prolog ... Twój Skrzat jest pełen pomysłów i energii. Moje dzieciaki przynajmniej nie mają po czym skakać. I zawsze mogę ich postraszyć dyrektorem. Buziaczki. Ropucha
OdpowiedzUsuńWłaśnie zmieniłam zdanie co do organizowania mi czasu i , oczywiście, wyszłam na zołzę. Czy ja nie mam prawa do odpoczynku od wszelakich dzieci ?!!! Nata chciała mi wcisnąć swoje na ferie. Czasami żałuję, że mieszkamy tak blisko. A wolny mam tylko tydzień, ponieważ zgłosiłam się jako opiekun półkolonii. Sorry Anuś, że wylewam tu swoje żale, ale siostra mnie wkurzyła. A akurat byłam w necie. I wlazłam na Twojego bloga, żeby popatrzeć na zdjęcia i poprawić sobie humor. Dobra, idę sobie. Sorry. Ropucha
OdpowiedzUsuń