Muszę przyznać, że jestem wprost oszołomiona reakcjami na pierwszy rozdział "Alpine" :) Nie spodziewałam się aż tak dużego zainteresowania :) Dziękuję :) Te wszystkie komentarze dały mi ogromny zastrzyk energii :) Bardzo chciałabym wierzyć, że ciąg dalszy nie rozczaruje ;)
Tak, słowa wiary we mnie, iż z pewnością sobie poradzę, motywują, ale i sprawiają, że chwilami jestem przerażona. Nie konsultowałam z nikim treści tego opowiadania (przy dotychczasowych zawsze miałam kogoś, kto znał ciąg dalszy i mogłam sobie testować reakcje), no dobra - konsultowałam z mężem, ale jego rady nie bardzo nadawały się do wykorzystania.
W każdym razie nie planuję akcji rodem z Matrix'a.
Drżę z niecierpliwości, jaka będzie reakcja na ciąg dalszy, na role, jakie zaplanowałam dla moich postaci (mogę tylko zapewnić, iż każdą z nich naprawdę dokładnie przemyślałam i nawet, jeśli niektóre zachowania wydają się dziwne... wszystko ma swoją przyczynę). Wątpliwości i obaw mam sporo, często się gryzę, czy nie przesadziłam... Cierpię, bo moi ulubieńcy będą tym razem... (tego chyba nie powinnam już pisać :/ ) Ostatnio przyszło mi też do głowy, iż w "Alpine" można się doszukać podobieństwa z MSAP. Nie zdradzę jednak, jakiego.
Plan jest na dwie części, zobaczymy jednak, jak będzie mi szło pisanie - zakończenie pierwszej części zależy od tego, czy zdecyduję się na drugą. Mam nadzieję, że starczy mi samozaparcia (oraz umiejętności), by nie zrobić z tego opowiadania słodkiego romansu, ale pogrzebać ciut głębiej w duszach tych postaci.
Tak mi się jeszcze przypomniało...
W czasach, gdy spędzałam długie godziny na photoblogu, publikując swoje zdjęcia i przeglądając setki fotografii innych autorów, poznałam sporo ciekawych ludzi. Wśród nich był m.in. pewien Irańczyk, który swoje komentarze do moich zdjęć, szczególnie tych, na których pokazywałam rodzinę, często kończył słowami "God bless you and your family." W jego wykonaniu brzmiało to niezwykle naturalnie i za każdym razem robiło mi się ciepło na sercu. Szkoda, że u nas dziś... rzadko się słyszy się takie pozdrowienie, a jeśli już - to kierowane raczej nie do kogoś praktycznie obcego.
Katar to wyjątkowo irytujące paskudztwo.
Zastanawiałam się, czy nie przesadziłam z tym pociągiem, ale gdy skończyłam czytać Alpine to jakby świat zamarł, a potem było takie WOW !!!! I jestem przekonana, że zupełnie niepotrzebnie masz jakiekolwiek wątpliwości. Pisać umiesz. A to, co zrobisz z bohaterami i jakie zwroty akcji wymyślisz, to tylko Twoja sprawa. Jak się komuś nie spodoba, to może nie czytać. Chociaż to bardzo miłe, że bierzesz pod uwagę zdanie czytelnika. Bardzo jestem ciekawa, w jakim kierunku rozwinie się ta opowieść. Czy treść ff-a i OA będzie taka sama?
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie wyślę Ci zdjęcia sukni. Na razie sama nie wiem jaka ona ma być. Waham się między suknią Belli a krynoliną. Na pewno będzie długa i będę miała welon. Gorzej, że musimy ustalić datę i poinformować rodziny. Na szczęście nie ma problemu z restauracją. Przyjaciel Aro ma zajazd pod Wrocławiem i już nam obiecał, że go udostępni. Jeden problem z głowy.
A kysz katar, a kysz. Buziaczki. Ropucha