niedziela, 13 stycznia 2013

Zbyt wiele planów, zbyt mało czasu...


Wciąż ten sam dylemat - jak wyciągnąć z doby nieco więcej czasu? 

Pomysłów mi nie brakuje. Ostatnio to właściwie w ogóle nie piszę, nie mam na to ani weny ani czasu. Chciałabym się zająć tyloma rzeczami, że na żadnej nie jestem w stanie się skupić. Chociaż staram się zapanować nad tym szaleństwem spędzając mniej czasu przy komputerze, nadal nie wiem, którędy uciekają mi te godziny.

Podręczniki fotografii wciąż czekają, przejrzałam tylko niewielką część. Staram się czytać raz po raz o tych uznanych mistrzach fotografii, poznać ich techniki oraz historie, brakuje okazji, by poćwiczyć samemu. Nie po prostu ładne widoczki, lecz coś trudniejszego, ciekawszego... Nadrabiam zaległe fotoksiążki, porządkuję stare kolekcje.

Nie poddaję się z szyciem, choć nadal więcej mam planów niż praktyki, poszczególne projekty są dla mnie przede wszystkim wyzwaniem - prościej byłoby wydrukować sobie szablon, czy chociażby kupić Burdę, ja jednak wolę zrozumieć sposób, w jaki gotowy kształt przekłada się na wykrój, poznać technikę konstruowania, cięć, zakładek. Póki co to drobiazgi, raczej przerabianie (na takie kompletnie niepraktyczne) niż tworzenie od podstaw. Ale wciąga. Wciąż się nie mogę zebrać, by zebrać i pokazać te pomysły, zbyt rzadko trafia się okazja na sesje zdjęciowe. A plany w mojej głowie? Och, chciałabym tyle - na razie muszą mi wystarczyć zdjęcia gotowych modeli i moje własne szkice, rozrysowane pomysły.

Niedawno kupiłam miękki ołówek, 7B, czysta rozkosz. Uznałam, że skoro i tak tyle czasu spędzam na rysowaniu wszelkiej maści potworów i bohaterów (kto by chciał te gotowe kolorowanki, skoro mama może przygotować obrazek dokładnie pod zamówienie?), to przy okazji mogę wrócić do szkicowania. Kiedyś lubiłam to zajęcie, choć nigdy nie przerobiłam choćby podstawowego kursu (a przydałoby mi się, przydało). To frajda, kolejna rzecz, jaka wciąga.

I jeszcze książki, czekają na półce, drażniąc moje sumienie, a ja nadal ulegam pokusie tych łatwiejszych do strawienia. Zaniedbałam się w tej sferze.

I taniec, ruch, zawsze choć trochę poprawia mi humor, jak tylko mam okazję włączyć muzykę. Wystarczy coś najprostszego, byle się poruszać, powygłupiać, jednak chciałabym jeszcze kiedyś nauczyć się czegoś nowego. Może taniec brzucha? Filmik z instrukcją mam, czasu, aby uważnie go prześledzić to już nie. 

I te ręcznie robione drobiazgi, ostatnio bawiłam się wklejaniem kaboszonów do medalionów, w końcu mam takie, jak mi się podobały. Przeszyłam aksamitki koronką, zrobiłam jeszcze czarną kolię, która od dawna chodziła mi po głowie. Kupić gotową - to kilka kliknięć na allegro, ale to nie byłoby to samo. Intryguje mnie technika sutasz, zawsze podobało mi się decoupage, a niedawno nauczyłam się, jak robić kwiatki z materiałowych płatków.

Na wiosnę będę chciała znów zajrzeć do ogródka, coś dosadzić, nacieszyć oczy. Znaleźć czas na wypady za miasto, zaznaczyłam już parę miejsc na mapie. A jeszcze te wszystkie rzeczy, które robimy ze Skrzatem - budujemy, wymyślamy, tworzymy, poznajemy świat.

Telewizor jest u nas włączany tylko na chwilę, tylko na bajki.

Doba jest zdecydowanie za krótka...



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...