Trafiłam ostatnio na artykuł, w którym opisywano nową generację gier na telefon - połączonych z GPS i polegających na zbieraniu "punktów" w terenie, na mieście. Pomysł sam w sobie wydał mi się ciekawy, potem jednak przyszły innego rodzaju myśli.
To jeszcze jeden przykład, jak bardzo mieszają się w naszym życiu sfera realna i wirtualna.
Już teraz z każdej strony otacza nas elektronika, gadżety wkraczają na coraz to kolejne pola. Jesteśmy wszyscy zaganiani, z milionem spraw na głowie, pamięcią pełną kodów dostępu, PINów, haseł, ważnych terminów czy choćby listy zakupów... Więc to bardzo wygodnie wspierać się wszelką formą organizerów. W końcu komórkę mamy praktycznie zawsze przy sobie, niektórzy biorą swoje nawet do łazienki. Zaprogramowana klimatyzacja, inteligentne pralki czy piekarniki, samochód, który zacznie podgrzewać siedzenia zanim jeszcze wyjdziemy z domu, czy lodówka - która pewnie już wkrótce będzie za nas wysyłać do sklepu zamówienia. Kto dziś jeszcze wysyła tradycyjne listy? Prywatnie, nie takie z wezwaniem do zapłaty. Ostatnio doczytałam, że w Stanach modne stało się umieszczanie na nagrobkach kodów QR.
A ja mam wciąż w głowie opowiadanie o buncie maszyn Lema.
Ocenia się, że w pełni inteligentne maszyny, zdolne do samodzielnego myślenia, powstaną już za około dziesięć lat. Czy naprawdę chcemy się w to pakować? Zresztą nie potrzeba takich futurystycznych wizji... Wystarczy, że padnie nam bateria w komórce w okolicznościach, gdy nie możemy jej od razu podłączyć. Tak łatwo się przyzwyczaić do wygody, odzwyczaić mózg od ćwiczeń, że w razie chociażby kryzysu energetycznego możemy stać się bezradni.
Inna sprawa, o której łatwo zapomnieć, to wujek Google. Utarło się powiedzenie, że czego nie można znaleźć w Google, to nie istnieje. A przecież ta wyszukiwarka nie wszystko pokazuje! Dobrym przykładem jest chociażby Google w Chinach, przynajmniej do niedawna jeszcze cenzurowany. Powszechne zaufanie do internetu czyni nas podatniejszymi na różne subtelne manipulacje. A gromadzenie informacji o nas przez popularne karty klubowe czy zbierające punkty? Przykłady można mnożyć.
Postępu nikt już nie zatrzyma, to nie byłoby zresztą dobre, ale dobrze jest pamiętać o samodzielnym, krytycznym myśleniu. W każdej sytuacji.
PS. Wspomniane na wstępie gry skojarzyły mi się z grą terenową - geocaching. Po szczegóły odsyłam do wiki, mi się podoba, jak wszystko, co wymaga kontaktu ze świeżym powietrzem. Zresztą pomysł jest stary - pamiętam, jak jeszcze w szkole podstawowej rysowaliśmy mapki z ukrytymi skarbami, a później podzieleni na grupy próbowaliśmy je odnaleźć. Teraz kartki zastąpił internet i gps...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz