Zamiast skupiać się na porządkowaniu codzienności, rozmyślam o czymś tak nieoczekiwanym, że wprost niewiarygodnym. Ale tak bardzo potrzebuję teraz odmiany.
Zamiast zająć się drugą częścią "Alpine", pozwoliłam sobie chwilę popracować nad tekstem, który kusi mnie zdecydowanie bardziej. Och, potrzebne będzie więcej samodyscypliny, jeśli mam dokończyć napoczęte historie. Z drugiej jednak strony - zbyt wiele przymusu zabija wenę, więc może jeszcze chwilę się tym pobawię?
"Jego uwagę
przyciągnęła kolumna, na którą wcześniej, w czasie chaosu związanego z
pospiesznym remontem lokalu, nie zwrócił uwagi. Posadowiona wyraźnie z boku,
bliżej ściany, nie sprawiała wrażenia, jakby miała za zadanie wspierać łukowate
sklepienie piwnicy. Nie, wydawała się być raczej ozdobą samą w sobie, niemalże
centralnym elementem jakiejś kompozycji, być może już niekompletnej.
Zaintrygowany podszedł bliżej starając się dojrzeć coś więcej w mdłym świetle żarówki.
Robert wyciągnął rękę
i przesunął nią w dół po chłodnej, chropowatej powierzchni, krzywiąc się na
pokrywający ją brud. Nie zadbał, aby uprzątnąć ten fragment pomieszczenia, lecz
teraz nie potrafił się oderwać od swojego znaleziska. Uważnie śledząc opuszkami
palców niewyraźne żłobienia dojechał prawie do samej podłogi… Nagle syknął i
uniósł dłoń do góry przekonując się, iż na jego palcu pojawiło się niewielkie, za
to obficie krwawiące rozcięcie. Raz jeszcze przesunął wzrokiem po dziwnej,
owiniętej pajęczynami kolumnie, szukając tego, czym mógł się zranić. Stary,
nierówny mur wyglądał dość niewinnie i dopiero gdy mężczyzna przykucnął,
dostrzegł wystający u podnóża filaru odłamek, zupełnie, jakby ktoś zatopił w
tym miejscu kamienny brzeszczot.
W tym momencie ze
skaleczonego palca spadła kropla krwi trafiając prosto na ostrą krawędź. Robert
mimowolnie wzdrygnął się, zaraz jednak wstał potrząsając głową.
- Tu też trzeba
będzie kiedyś posprzątać – mruknął notując w pamięci, aby osobiście tego dopilnować.
Nie chciał ryzykować,
że ktoś inny zrobi sobie krzywdę.
Nie zwlekając już
dłużej podszedł do stojaka z winem i niemal po omacku wybrał jedną z butelek. Wbrew
rozsądkowi czuł się dziwnie nieswojo, zupełnie jakby jakiś prymitywny, tkwiący
głęboko w podświadomości instynkt kazał mu czym prędzej opuścić to miejsce. Był
na schodach, gdy do jego uszu dobiegł dziwny dźwięk, coś przypominającego szept
na samym progu słyszalności. Włoski na jego karku uniosły się w bezwiednej reakcji.
- Zmęczenie – wymamrotał
pod nosem zirytowany własną reakcją.
Wzruszył ramionami i
wyszedł starając się nie przyspieszać kroku."
Znalazłam ten tekst zupełnie przypadkiem, komentarza nie wymaga ;)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz