Od jakiegoś czasu przestałam śledzić większość z codziennych wiadomości, nie interesuje mnie wynik wyborów w USA czy dalsze losy nieszczęsnego wraku. Zbyt wiele informacji naciera na nas co dzień, trzeba je jakoś filtrować.
Staram się za to wygospodarować czas, by poczytać (posłuchać/porozmawiać/przemyśleć) o tych bardziej ogólnych kwestiach - sprawach społecznych, globalnej tendencji w gospodarce.
A im dłużej nad tym myślę, tym więcej we mnie pesymizmu.
Można oczywiście dyskutować nad kondycją naszego systemu edukacji, reformą emerytur czy inna z tych niewątpliwie ważnych spraw. W żadnej z nich nie ma jednoznacznych odpowiedzi, jeszcze mniej jest rozwiązań, które miałyby szanse się sprawdzić. Ludzie są tylko ludźmi, w swoim ogóle z natury... raczej egoistyczni niż altruistyczni. Zawsze było tak, że znakomita większość społeczeństwa skupiała się na przetrwaniu, "igrzysk i chleba", tylko elity zadawały sobie trud (z nudów? z potrzeby zrobienia czegoś więcej?), by dostrzec szerszy kontekst. Dziś wyznacznikiem przynależności do tych wspomnianych przeze mnie elit (nie wiem, czy można je jeszcze nazywać intelektualnymi) nie jest już ani wykształcenie ani status majątkowy. Masy, usatysfakcjonowane, jeśli udaje się przetrwać, zapełniają czas konsumpcją i kulturą masową.
Papką, która oducza myślenia.
Dziś dramatycznie brak jest autorytetów, te istniejące skompromitowały się, nie pojawił się żaden z tych charyzmatycznych przywódców, który swoją wiarą czy etyką powściągnąłby choć trochę ludzie słabości. To idealizm, przegrana sprawa.
Zamiast tego mamy ciągły głód posiadania, konsumpcję, nowy telewizor czy lepszy telefon, i praca, praca, praca, by móc mieć. Towary są coraz gorszej jakości, aby ludzie nie przestali kupować. Na całym świecie wycinane są lasy, by zaspokoić te potrzeby - jak chociażby lasy równikowe w Brazylii pod uprawę soi (ekonomicznie nieracjonalną) - nowego paliwa. Bo biznes musi się kręcić, pieniądz jest siłą. Człowiek, jako chyba jedyny gatunek zwierząt, systematycznie niszczy środowisko, w którym żyje. W zamian zostawia tylko śmieci. Postęp nauki pozwala żyć ludziom dłużej, bez chorób (choć coraz mniej ma to życie wspólnego z naturą), ludzi jest i będzie coraz więcej, tylko czy dla wszystkich wystarczy miejsca oraz jedzenia?
Na razie, przynajmniej w naszej części świata, czysta woda czy prąd są standardem, nad którym się nie zastanawiamy. Kiedyś jednak źródła się wyczerpią. Jak długo jeszcze Ziemia sobie z tym poradzi? 20 lat? 50? 200? Martwić się tym będą nasze dzieci, taką spuściznę im zostawimy. My? Nie, nie, nie, to przecież ci przed nami zaczęli! Teraz jest już za późno, odpowiedzialność się rozmywa...
Cieszę się, że nie dożyję tych czasów. Mam nadzieję, że ich nie dożyję.
Wiem, sama nie jestem święta. Staram się oszczędzać prąd i wodę, rozsądnie gospodarować zakupami. Nie jestem typem idealisty czy społecznika, nie wyjdę na barykady przekonywać ludzi, brak mi wiary, że można coś jeszcze zmienić. Ale przynajmniej staram się żyć świadomie, myśleć i dostrzegać związki czy konsekwencje. Nie zadowala mnie kolorowa, plastikowa papka.
Niewielka to pociecha :/
***
Dzisiaj udało mi się sfotografować kilka ptaków na balkonie, chciałabym jeszcze wiedzieć, które z nich to wróble, a które mazurki.
Dziś od rana chodzi za mną piosenka, śpiewana przez grupę
"Pod Budą"...
Na moim podwórzu jest ściana łaciata
na ścianie tej dzieci list piszą do świata
ogromny zbiorowy list
w tym liście są żale i skargi dziecięce
pisane niedbale bazgrane naprędce
gdy z okien nie patrzy nikt
Gdyby te listy czytał świat
to pewnie by się zmienił
a mędrcy mądrzy że aż strach
milczeli zawstydzeni
Na moim podwórzu jest ściana łaciata
na ścianie tej dzieci list piszą do świata
ogromny zbiorowy list
a ja wam stokrotnie powiedzieć chcę dzięki
bo wasze pisanie i moje piosenki
to w mroku zapałki błysk
Gdyby piosenek słuchał świat
to pewnie by się zmienił
A mędrcy mądrzy że aż strach
milczeli zawstydzeni