wtorek, 4 września 2012

Naprzód


Dziadek podpuścił Skrzata, że duże chłopaki jeżdżą bez bocznych kółek. Zadowolony, bo to nie on musi teraz biegać za rowerem. A Skrzat oczywiście ambicję ma, z koncentracją na zadaniu to już gorzej. Bo po co patrzyć się na drogę przed sobą, skoro po bokach tyle ciekawych rzeczy. O pedałowaniu też właściwie zapomina...

Zaliczamy więc po drodze wszystkie krzaki (i to jaki Skrzat dumny z siebie, że w nie wcelował!), lądujemy na trawnikach. Ja zziajana, Skrzat rozbawiony, ale za to po dwóch dniach biegania mamy pierwszy prawdziwy sukces - samodzielnie przejechaną prostą, całą naszą ulicę.

I jak tu nie być dumną?



Miesiąc nieobecności na placykach - tyle zmian. Wolałabym ich nie widzieć. 
Dobrze, że mam Demonovkę w szafce. Zresztą nie, to niczego nie zmienia.


2 komentarze :

  1. A wiesz Słonko jaki może być plus tego biegania? To takie przymusowe odchudzanie, a przy tym Skrzacik ma frajdę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Ani to odchudzanie nie potrzebne, idealna kobieta :)
    Wyobrażam sobie że to musi być męczące to bieganie, ale w końcu się nauczy. Mam nadzieję tylko, że nie biegasz za nim w tych szpilkach :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...