Dzisiejszy dzień był... dobry.
Spokojne przedpołudnie, trochę sprzątania, nie na tyle jednak, by poczuć rozdrażnienie, prasówka oraz kawa w jesiennym słońcu na balkonie (z tą kawą to nie było łatwo - gdyż wyszłam na chwilę i pół filiżanki wyżłopał mi kot). Pracowite popołudnie w ogródku - moje dłonie wyglądają paskudnie (na co komu rękawiczki?), padam ze zmęczenia, jestem za to zadowolona z efektów :)
Zrobiłam porządek - poprzesadzałam zanadto rozrośnięte rudbekie szykując im nowe miejsce przy ogrodzeniu, wykarczowałam trochę barwinka, który zaczynam traktować jak chwast, przekopałam nowy odcinek rabaty. W tym roku, oprócz sprawdzonych już cebul, próbuję nowych gatunków - eremurus, kamasje, iksje, irys holenderski i nowe odmiany czosnku ozdobnego. A do tego - lilie orientalne, te wysokie, pachnące. W ubiegłym roku sadziłam niskie, bordowe i pomimo zmasowanego ataku żarłocznych gąsienic udało im się zakwitnąć (niestety, nie udało mi się dobrze uchwycić ich koloru). Teraz chciałabym więcej tych kwiatów :)
Ależ jestem ciekawa, co z tego na wiosnę wyrośnie...