Widziałam dziś rano, na jednej z bardziej ruchliwych ulic w centrum miasta, mężczyznę śpiącego na wózku inwalidzkim. Był dość niechlujnie ubrany, kilkudniowy zarost również nie wyglądał zachęcająco. Z okna tramwaju nie widziałam, czy jego klatka piersiowa się unosiła, czy jedynie spał sobie w tym już dość palącym, pomimo porannych godzin, słońcu. Liczni przechodnie mijali go obojętnie, podobnie jak pan, który tuż obok zamiatał ulicę. Najprawdopodobniej nie było żadnego powodu do niepokoju...
W końcu ja też nie wysiadłam z tego tramwaju, żeby sprawdzić, czy nie potrzebuje pomocy. Może jednak powinnam była zadzwonić na pogotowie?
Przypomniała mi się za to sytuacja sprzed kilkunastu lat. Spacerowałam z psem w podobnie skwarny dzień. Widząc z odległości paru metrów siedzącą pod drzewem kobietę zamierzałam wybrać inną drogę - w tamtej okolicy był to dość częsty obrazek, a mój pies reagował zawsze nerwowo, kiedy wyczuwał od ludzi alkohol. Zanim jednak mogłam skręcić podeszła do mnie inna pani, prosząc, abym nie szła dalej z pieskiem, bo... czekają aż ktoś przyjedzie, tamta pani pod drzewem nie żyła.
Tak łatwo ocenić kogoś po pozorach, a nawet nie oceniając - przejść obojętnie.
Dziś sama się nie popisałam :/
Powietrze trochę się dziś odświeżyło, nie miałabym nic przeciwko dłuższemu deszczowi (najlepiej nocą, by nie przeszkadzał słońcu w dzień), może nieco nasyciłby wysuszoną ziemię. Jeśli nawet trawa pampasowa więdnie...
Dziś sama się nie popisałam :/
Powietrze trochę się dziś odświeżyło, nie miałabym nic przeciwko dłuższemu deszczowi (najlepiej nocą, by nie przeszkadzał słońcu w dzień), może nieco nasyciłby wysuszoną ziemię. Jeśli nawet trawa pampasowa więdnie...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz