Wczorajsze spotkanie z dawno niewidzianym znajomym zaowocowało zupełnie nieoczekiwanymi pomysłami. Dawno już nie miałam okazji tak miło podyskutować o fotografii. E.podsunął mi odpowiedź na zagadkę, która od dawna mnie intrygowała - a mianowicie, jak zrobić portret, na którym rysy twarzy (jasne, wyraźne) wyłaniają się z całkowitej ciemności. Głowiłam się nad ustawieniami aparatu, źródłem światła, etc., natomiast E. zaproponował rozwiązanie sprzętowe, wygodny wynalazek Gary'ego Fonga - PowerSnoot.
Nie oparłam się pokusie, żeby od razu poszperać, poczytać o tym, teraz mam dylemat. Oryginalna nakładka kosztuje ok 230 zł, polska "podróbka" - ok 60 zł. Mąż nie ułatwia podjęcia decyzji, deklarując gotowość zrobienia mi takiego prezentu, ale nie o to chodzi. Żebym miała pewność, iż: a) to faktycznie tak działa, b) będę miała wiele okazji do robienia portretów... Ugh... Muszę przemyśleć.
Do tego pozwoliłam sobie trochę pofantazjować, wyobrazić, jakby to było dokupić jeszcze tło fotograficzne, ekrany czy blendy, może stojak pod lampę, a najlepiej - w domku (tym wyśnionym, który kiedyś tam kupimy) zorganizować w jednym z pokoi studio fotograficzne. Do tej pory moje próby z portretami ograniczały się jedynie do plenerów, na próby w domu mam za słaby obiektyw. Starym Canonem, kompaktem, to się jeszcze dało coś zrobić. Jednak teraz z lampą - nowe możliwości :)
Uwaga! Spoiler! Fragment z 4 rozdziału "Alpine", tak na podsycenie apetytu :)
Cofnęłam się o krok i Edward puścił mnie, obserwując jedynie ze zmarszczonymi brwiami. W ciemnościach nie potrafiłam niczego wyczytać z jego oczu, co zresztą było mi na rękę, wystarczająco już się go bałam. Z trudem przełknęłam ślinę, czując w gardle posmak żółci. Wciąż jeszcze dyszałam po biegu i nie byłam w stanie wykrztusić ani słowa.
- Gdzie byłaś? – Warknął niespodziewanie.
Więc to była moja wina?
- Nie twoja sprawa. – Odparowałam łapiąc ciężko oddech.
- Wszyscy cię szukają. – W głosie mężczyzny pojawił się ostrzegawczy ton.
- Wiesz, lubię spacerować nocą po lesie. – Zakpiłam, chociaż mój żołądek ze strachu skurczył się jeszcze bardziej.
Czy nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że nie poszłam dobrowolnie?
- Wracamy. – Odpowiedział sucho. – Wystarczy wycieczek na dzisiaj.
- Dlaczego miałabym z tobą wracać?
Mężczyzna przechylił nieco głowę.
- Wolisz dalej błąkać się tutaj sama?
Mając w perspektywie jego towarzystwo… Zdecydowałam, że lepiej będzie nie odpowiadać na to pytanie.
- Jak mnie znalazłeś?
- Miałem szczęście. – Wzruszył ramionami, w jego głosie natomiast pojawił się ślad rozbawienia.
Instynkt uprzedzał, żebym czym prędzej uciekała, a przynajmniej starała się nie drażnić go bardziej.
- Kim jesteś? - Wykrztusiłam. - Człowiekiem?
O matko! Ale super zdjęcia. Mam straszną słabość do słoni( w końcu dla nich i dla lemurów byłam ostatnio w zoo:D), ale w takim wydaniu jeszcze ich nie widziałam. Można powiedzieć że mnie zaskoczyłaś, są bardzo ciekawe.Aga
OdpowiedzUsuń