Kolejny lekarz, kolejny trop, za którym można czy wręcz należy podążyć... a jednocześnie przytłaczająca, nieubłagana świadomość, że wielkie marzenie się oddala. Tym razem znacząco :(
Tyle rzeczy się sypie, że nie wiadomo, co najpierw ratować :/
Staram się zająć myśli pisząc, ale i to kiepsko mi idzie. Epilog "Bandyty" ma być raczej na wesoło, więc nijak nie pasuje do mojego nastroju, "Alpine" natomiast... Pasowałoby, zanim jednak będę mogła ruszyć dalej z pisaniem, muszę odpowiedzieć sobie jeszcze na kilka pytań, poszukać w internecie informacji, a to wymaga skupienia. Póki co pozwalam wirować tym intrygującym obrazom w mojej głowie - mroczny Edward, oparty o pień drzewa, jego nieprzeniknione spojrzenie i chłodny dreszcz wzdłuż kręgosłupa czy też ubrany w czarną skórę Jasper na motorze. Jestem zdeklarowanym przeciwnikiem motocykli, ale... Mało co z tego, co opisuję, pasuje do moich przekonań, a jakiś taki romantyczny wizerunek utkwił w mojej głowie. I do tego ta stara piosenka - "The Leader Of The Pack" - chociaż nijak ma się do treści opowiadania, porusza moją wyobraźnię. Polecam wsłuchać się w słowa.
Schlumbergera kwitnie już po raz drugi w tym sezonie, ba, teraz zakwitły obie rośliny. Ginie za to grubosz i szeflera, nie mam pojęcia, co im tak niespodziewanie zaszkodziło. Szkoda, bo wyrosły przez te parę lat na duże, piękne krzaki. Może chociaż z szeflery zdążę jeszcze szczepkę odsadzić, a nowego grubosza przywiozę na wiosnę od rodziców.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz