Trafiłam ostatnio na wywiad z francuską działaczką na rzecz praw kobiet (ogólnie ujmując, bo pani Gresy jest aktywnym politykiem). Abstrahując od światopoglądu lansowanego przez "Wysokie Obcasy"... Z wieloma jej wypowiedziami trudno mi się nie zgodzić - seksizm jest tak powszechny, że społeczeństwo nie uważa go za nic niewłaściwego. Od powszechnego przyzwolenia na uwagi wykraczające poza grzeczne komplementy, poprzez wszechobecne reklamy uprzedmiotowiające kobiece ciało, po stawianie kobietom wysokich wymagań - mają nie tylko dobrze wyglądać, lecz również spisywać się zarówno w domu (kobiece zadania), jak i pracy (męskie zadania). I nikt tu nie mówi o stereotypie samca, wracającego do domu, by zasiąść przed telewizorem. Mimo tak popularnego równouprawnienia i związków partnerskich, mam wrażenie, że wciąż większość obowiązków spoczywa na kobiecej głowie... Bo który facet jest w stanie skutecznie zaplanować zakupy, pranie czy gotowanie obiadów na cały tydzień?
Z drugiej jednak strony nie podoba mi się model amerykański, gdzie mężczyzna "boi się" wsiąść z kobietą do windy, żeby nie narażać się na zarzuty o molestowanie. Choć sama nierzadko czuję się niekomfortowo w towarzystwie panów, którym wydaje się, iż są po prostu szarmanccy, nie poparłabym takiej skrajności.
Tak się właśnie zastanawiam, gdzie jest odpowiednia granica? Od wieków wiele społecznych reguł nastawionych było na ochronę kobiecej czci... A dziś? Wulgarne dowcipy budzą we mnie niesmak, podobnie jak szyld z biuściastą panią, zachęcającą do zatrzymania się w przydrożnym barze, a kiedy mam przejść obok grupy panów naprawiających drogę wolę wybrać inną trasę. Nawet program telewizyjny nie jest "bezpieczny", z licznymi reklamami późnonocnych serwisów czy bardzo męskich tapet do telefonów...
Głowa mi pęka :/ W takich warunkach myślenie jest raczej utrudnione.
Nie dałoby się jej jakoś wymienić?
piękne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńa co do notki - stanowczo sie z Tobą zgadzam !
Gdyby się dało wymienić skołataną głowę, to pierwsza stałabym w kolejce. Wróciłam do pracy i muszę nadrobić dwa miesiące zaległości wychowawczych. I w zasadzie od nowa poznać moją klasę. Materiału dydaktycznego ("dzięki" ministerstwu edukacji) jest mało. Moja poprzednia klasa w pierwszym roku nauki miała więcej do opanowania. Na szczęście jutro dzień jest luźniejszy, a potem trzy dni wolnego.
OdpowiedzUsuńPracuję w dość sfeminizowanym środowisku, koledzy są w zdecydowanej mniejszości i nie pozwalają sobie na głupie zachowanie. Może po prostu trafiłyśmy na normalnych, dobrze wychowanych panów. Moja koleżanka, która mieszka w Kanadzie, mówi, że brakuje jej takiego normalnego, lekkiego flirtu, bez żadnych podtekstów. Niestety jej koledzy jak ognia unikają takich rozmów. Mało tego, koledzy unikają jakichkolwiek przyjaznych gestów wobec siebie, zero fizycznego kontaktu. Żadnych uscisków dłoni, poklepywania po plecach. Moja babcia zawsze mówiła, że we wszystkim należy zachować umiar i zdrowy rozsądek.
(Czy to chociaż troszeczkę pomoże, jeżeli napiszę, że jest wiele osób, które ciepło o Tobie myślą. I to wcale nie w kontekście, kiedy będzie nastepny rozdział.)
Buziaki. Ropucha