Statystyczny Polak spędza przed telewizorem cztery godziny dziennie.
U nas w domu odbiornik jest rzadko włączany; najwyraźniej odstajemy pod tym względem od średniej krajowej (nie, żeby mnie to martwiło). Po prostu - szkoda mi czasu, a jeśli coś ma już "buczeć" w tle, to wolę radio lub płytę; nie chcę też, żeby synek od małego psuł sobie oczka. Zresztą sam Skrzat ostatnio częściej prosi o muzykę ("Puść coś, to potańczymy") niż o bajki. Ma je puszczane tylko do kolacji i z rzadka, jak sobie wynegocjuje, od rana.
Zawsze mam w domu coś do zrobienia, a telewizja tylko mnie rozprasza, kradnie czas, nie oferując w zamian nic interesującego. Dużo uwagi poświęcam Skrzatowi, wycinamy, kleimy i rysujemy obrazki, makiety, autka czy wahadłowce ;) Czytamy bajki i inne książeczki oraz wygłupiamy się. W międzyczasie gotuję, szykuję oraz prasuję, a jak już mam dla siebie wolną chwilkę, wolę zająć się hobby, zrobić kolejną parę kolczyków czy jakieś ćwiczenie z fotografii, usiąść z notatnikiem, szkicując kolejny rozdział, albo opaść na kanapę z książką (co zwykle kończy się tym, że Skrzat ląduje na moim brzuchu energicznie domagając się np. crash testów).
Nie, zdecydowanie szkoda mi czasu na telewizję... Doba jest na to za krótka.
Nawet wieczorem, kiedy mąż wraca z pracy, by zagrzebać się w kolejnych dokumentach, wolę zakopać się pod kocem, puścić muzykę i poczytać coś lub samej popisać (to ostatnie zresztą zabiera mi większość wolnego czasu)... Zdarza się, że małżonek w piątek wieczór zagląda do wypożyczalni i pyta, na co miałabym ochotę. Cóż, bynajmniej nie na filmy ;)
Nie lubię filmów obyczajowych czy dramatów społecznych, zbyt wiele zła i bólu jest na co dzień, by dręczyć się tym jeszcze w ramach tzw. relaksu. Komedie romantyczne mnie nie śmieszą, a filmy sensacyjne - zwykle nudzą. Marudzę, wiem. Już prędzej wybrałabym coś kostiumowego czy fantasy, coś, co pozwoli oderwać się od rzeczywistości. Że są często kiczowate - to już inna sprawa.
Również tzw. kino ambitne mnie nie pociąga, czasem tylko - raczej przypadkiem - trafię na coś, co mnie poruszy...
Naprawdę wolę książki.
Sikorki zwęszyły już kulki z ziarnami, które wystawiłam im parę dni temu. Czy to bardzo niemoralne, że nadal wypuszczam na balkon kota? Sierściucha musi się przecież trochę przewietrzyć, a naprawdę zdziwiłabym się, gdyby zdołała podejść do któregoś z tych ptaszków bliżej niż na dwa metry...
***
Słuchałam niedawno w tramwaju rozmowy grupy młodych ludzi, dyskutujących z zapałem o naszej kochanej służbie zdrowia.Byli dość zgodni co do tego, że gdyby lekarze dostawali "godziwe" pensje, to nie wyciągaliby rąk po łapówki, a mogliby ze spokojem zająć się ratowaniem życia. Mając pewne pojęcie o zarobkach lekarzy (i nie mam tu na myśli lekarzy-stażystów czy reszty personelu) zastanawiam się, jakiego rzędu musiałyby to być kwoty, żeby zaspokoiły apetyty. Obawiam się, że "godziwa" pensja w rozumieniu (większości) lekarzy oraz społeczeństwa to zupełnie różne sprawy.
Czy uczelnie medyczne są tak oblegane dlatego, że aż tylu młodych ludzi poczuło powołanie do ciężkiego zakuwania i ratowania ludzkiego zdrowia/życia?
***
Parę dni temu widziałam na skwerze zmrożone kwiaty forsycji. Coś się w przyrodzie pomieszało...
***
Parę dni temu widziałam na skwerze zmrożone kwiaty forsycji. Coś się w przyrodzie pomieszało...
Aniu ja podziwiam Twoje podejście, naprawdę, twój Skrzacik na tym tak bardzo korzysta, ile matek, woli po prostu włączyć dziecku bajkę a samej zająć się swoimi sprawami, powinnaś być dla nich wzorem.
OdpowiedzUsuńMoi znajomi też właśnie zrezygnowali z usług kablówki, TV chyba oddają, po to, by mieć więcej czasu dla siebie i dziecka.
Daleko mi do bycia wzorem :/ Ale tak mnie samą nauczono i to chciałabym dalej przekazywać.
OdpowiedzUsuń