Trafiłam niedawno na ciekawą recenzję ekranizacji BD (tutaj - polecam!), mogę się tylko podpisać pod przedstawionymi tam opiniami. Owszem, czytałam sagę Stephanie Meyer i swego czasu byłam nią zauroczona, wracałam do niej kilka razy. Może było to związane z tamtym okresem, kiedy rozpaczliwie potrzebowałam tematu, który odwróciłby moją uwagę? Dziś jednak ta historia wydaje mi się strasznie naiwna, bohaterowie - bez wyrazu... I jak najbardziej zgadzam się, że Bella nie jest najlepszym wzorem dla młodych czytelniczek.
Rozumiem potrzebę snucia fantazji, marzeń o tym, że nawet najbardziej szara myszka może trafić na swojego księcia, który zakocha się w niej bez pamięci. Każda chyba kobieta to lubi i tego potrzebuje. Grunt, by odróżniać rzeczywistość od fikcji i nie pozwolić, by to fantazje kierowały prawdziwym życiem. W przeciwnym razie może kogoś spotkać bardzo gorzkie rozczarowanie... Inna sprawa to postawa życiowa głównej bohaterki.
Jakaś sympatia do tych bohaterów we mnie pozostała, wciąż lubię twilight fanfiction i nie chcę jeszcze uwolnić się od tych imion. Traktuję ich raczej jako symbole, a nie konkretne wzory. I teraz zdecydowanie bardziej wolę czytać fanfiction niż wracać do oryginału - moim zdaniem wiele autorek wykreowało ciekawsze charaktery oraz bardziej intrygujące, bogatsze historie niż Stephanie Meyer.
Na film BD jeszcze nie udało mi się wyrwać, planuję (mąż również się zdeklarował), lecz nie nastawiam się na jakieś specjalne doznania. Ot, chcę obejrzeć serię do końca.
Trzymam się z daleka, bo tak jest mi łatwiej zachować równowagę.
Nie potrafię udawać.
Kawałek na dziś: Heart of Courage (ostatnio w ogóle dużo słucham Two Steps From Hell i mam wrażenie, że to się odbije na klimacie mojego nowego ff).
NO i ja się zgodzę, tylko gdyby nie orginał, piszące FF nie miałyby na czym się wzorować :) zawsze jest E. z bujną czupryną i nieco niezdarna B.
OdpowiedzUsuńNie wracam do historii Stephanie Meyer, raz absolutnie mi wystarczy. Filmu żadnego nie oglądałam, ale ff bardzo lubię... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSagę przeczytałam jednym tchem. I zdarza mi się jeszcze wracać do ulubionych fragmentów. Niesamowite jest dla mnie, że powstało tyle ff-ów z bohaterami Sagi. Wydaje mi się, że żadna inna książka nie wzbudziła tylu pisarskich talentów. Swego czasu czytywałam ff-y dotyczące Władcy Pierścieni. Były to jednak opowieści albo rubaszne, związane z hobbitami, albo historie miłosne Legolasa i Haldira. Jakoś nikt nie ruszał Aragorna i Arweny. Zastanawiałam się z przyjaciółkami, dlaczego właśnie Edward i Bella wzbudzili takie emocje. Nie tylko u nastolatek. Może w głębi serca każdy marzy o takim chłopaku, o takiej miłości, czy o takiej rodzinie jak Cullenowie. Kochającej i wspierającej bez względu na sytuację. Od tamtej pory przeczytałam mnóstwo fantastycznych książek. A jednak dalej czytam ff-y. Chociaż nie tylko dlatego, że są w nich Bella i Edward. Także dla samych historii, które opowiadają. Jednak te imiona mają w sobie jakąś magię. Może dlatego tak trudno było mi uwolnić się od sagowego sparowania, gdy czytałam Przysięgę, i spojrzeć na Twoich bohaterów obiektywnie.
OdpowiedzUsuńJedna z moich przyjaciółek stwierdziła, że dużo łatwiej wejść jej w skórę Belli( a nawet zastąpić ją mniej denerwującą bohaterką ), niż stać się Arweną czy Jaenell z cyklu Czarne Kamienie.
Osobiście cieszę się, że pani Meyer napisała Twilight. Gdyby tego nie zrobiła, to czy powstałby Bandyta, MSAP, Azyl ... ?
Buziaki. Ropucha
no i Rapucha dobrze pisze. Amen :)
OdpowiedzUsuńno i ja się po tym podpiszę ;]
OdpowiedzUsuńAnuś
Ech wiedziałam, że nie mam wchodzić na Twojego bloga Słonko :) Zamiast tylko nacieszyć oko pięknymi zdjęciami poczytałam wpisy przy okazji tego, że spać nie mogę :) I też wtrącę swoje trzy grosze, zerkając na to z innego jeszcze punktu widzenia. Zauważyłam tendencję, że filmy i książki, które odniosły spektakularny sukces, zawsze są krytykowane przez znawców :) Absolutnie nie neguję ich opinii, bo każdy ma prawo do własnej. Sama często zastanawiam się, dlaczego właśnie ta a nie inna książka wywołała taki boom :) i nigdy nie dochodzę do żadnych konkretnych wniosków. Zawsze jednak trochę śmieszą mnie opinie w stylu „Bella nie jest odpowiednim wzorem do naśladowania dla nastolatek”. Mam takie odczucie, że recenzenci zadają niewłaściwe pytania, bo jeśli zapytamy czy Bella jest odpowiednim wzorem do naśladowania, to odpowiedź definitywnie brzmi NIE (i w tym miejscu mogłabym wymienić szereg powodów dlaczego istnieje owo NIE) ale… czy naprawdę rzeczona Bella miała być wzorem do naśladowania? Wątpię, by autorka pisząc tę książkę, miała taki zamysł. Pewnie gdyby spodziewała się, że tak będzie, wyposażyłaby ją w cechy bardziej godne wzoru naśladowania (a może i nie). Ponieważ jak przypuszczam nie to było zamierzeniem autorki, Bella jest jaka jest, z całą swoją naiwnością i niedoskonałością. Zamiast więc zadawać pytanie czy Bella może być wzorem do naśladowania i wszelkiej krytyki związanej z odpowiedzią na to pytanie, krytycy powinni raczej zapytać: Dlaczego tak jest, że to właśnie Bella stała się wzorem do naśladowania dla milionów nastolatek na świecie. Taka odpowiedź będzie dużo bardziej przydatna :) Tak, tak, wiem wychodzi moje spaczone myślenie :) Buziaki Słonko :* V.
OdpowiedzUsuńDziękuję za taki odzew :)
OdpowiedzUsuńAguś, wiesz, że ja lubię dyskusję i wierzę, że gdybyś chciała mnie skrytykować, napisałabyś mi o tym wprost (to odnośnie odpowiedzi na chomiku).
Masz całkowitą rację, to przyjemnie oddać się marzeniom o takiej miłości. Tego typu książki zawsze były (chociażby powieści Jane Austen, które do ambitnych też nie należały), ale i wcześniej i później - karmiły fantazje kobiet.. Sama w ten sposób uległam na jakiś czas Sadze, i jeszcze molestowałam męża, żeby przeczytał (twardy był jednak).
O Arwenie we "Władcy..." było mało, a Jaenell - o ile mogę oceniać, bo tą serię przeczytałam tylko bardzo pobieżnie - jest moim zdaniem zbyt złożoną osóbką, żeby stać się ulubienicą mas. Tutaj w dodatku prawie cała historia opowiedziana jest z perspektywy B.
V., celna uwaga, Kochana. I bardzo lubię Twoje spaczone myślenie. Odpisałam Ci już, zostawię jednak parę słów i tutaj, gdyby ktoś jeszcze chciał się odnieść do dyskusji. Masz rację, nikt nie pyta, czy B. powinna być wzorem, a to nie jest lektura szkolna.
Pamiętasz może dyskusję, kiedy zaczynał się szum wokół "Harry'ego Pottera"? Zarzucano, iż propaguje wśród dzieci ciemne moce, etc., a jako właściwy przykład podawano "Narnię".
Dlaczego Bella stała się wzorem? Może nie tyle wzorem, albo przynajmniej - nie: świadomym wzorem.
Większość fanek wzdycha w końcu do Edwarda, ewentualnie Jacoba, z Bellą za to się identyfikuje (narracja pierwszoosobowa oraz... taki bardzo zwyczajny, przeciętny typ tej dziewczyny - może coś z "motywu" brzydkiego kaczątka?). Zachwycając się historią tej dziewczyny, wprost cudowną miłością, niejako przy okazji, nieświadomie, chłoną to, jak ona się zachowuje i co wybiera.
Dlaczego akurat B.? Nie wiem... Bo jest podobna do wielu dziewczyn? Bo jej sposób myślenia jest tak prosty, banalny (spłycający wiele spraw), a przez to łatwiej dociera? W dodatku mamy happy end. Szara myszka staje się księżniczką.
Sama byłam przez pewien czas zauroczona tą książką, ale nie przyszło mi do głowy, by przeanalizować postać B. pod tym kątem. Ot, straciłam zainteresowanie. I pewno większość świadomych czytelników również nie zwróci uwagi.. Chodzi mi jednak o tych, którzy zachwycają się zupełnie bezkrytycznie... Nie twierdzę, że saga jest szkodliwa (daleko mi do tego stwierdzenia :D) czy beznadziejna, uważam jednak, że czasem warto podyskutować albo powiedzieć coś głośno.
Tak na marginesie cholernie drażnią mnie treści przekazywane przez dzisiejszą kulturę masową. Wiem, że to co masowe, nie może być subtelne ani złożone, mimo wszystko jednak wkurza mnie takie ogłupianie widzów/czytelników.
Powiem Ci Słonko, że ja czytając Sagę, kompletnie nie analizowałam charakteru Belli i jej zachowania. Może dlatego, że była to dla mnie po prostu piękna historyjka. Absolutnie nierealna i banalna do tego stopnia, że nie zwróciłam na to uwagi. Dopiero opinie o niej zwróciły na to moją uwagę. Mogę tylko przypuszczać dlaczego tyle nastolatek identyfikuje się z Bellą. Znając specyfikę myślenia typowej nastolatki, nietrudno dojść do sensownego wniosku. Bella jest odzwierciedleniem typowej nastolatki. Szarej, bezbarwnej, niczym niewyróżniającej się. I takiej szarej myszce przytrafia się coś tak niezwykłego. Nastolatki rozwojowo przechodzą kryzys tożsamości, poszukują sposobów, żeby wyrazić siebie. Ta książka właśnie to im daje, nieważne że to jest nierealne, płytkie, pozbawione większej głębi i kompletnie przerysowane. Ta treść zaspokaja ich chwilowe potrzeby uwarunkowane rozwojowo. I masz rację Kochana, ktoś kto ma ugruntowane myślenie, ukształtowane wartości itp. nigdy nie spojrzy na Bellę jak na obiekt, z którym mógłby się zidentyfikować. Mnie, generalnie nie przyszłoby do głowy utożsamiać się z postacią, która żyje w fikcyjnym świecie. Ja o Sadze usłyszałam, kiedy trwał już cały ten szał, kiedy do kin wchodziła druga część. Przeczytałam książkę z ciekawości. Z Harry’m Potterem było dokładnie tak samo. Ot zwykła ciekawość, o co w ogóle cały ten szum. Obie mi się podobały, ale czytałam też o wiele lepsze. Narnii nie czytałam, ale z tego co wiem, została lekturą szkolną w podstawówce (mój kuzyn musiał czytać, i strasznie narzekał). Władcę Pierścieni też czytałam i Hobbita również (Hobbit, też jest obecnie lekturą) nie mnie oceniać, czy akurat te książki powinny być lekturami. Dla mnie Bella i Edward są tylko symbolem nierealnej miłości tak jak Romeo i Julia są symbolem tragicznej miłości. V.
OdpowiedzUsuńNo i co ja mam odpowiedzieć? Trudno mi polemizować, znasz się lepiej ;) Ugh... A już myślałam, że w końcu trafiłam na temat, w którym się nie zgadzamy.
OdpowiedzUsuń