Trafiłam wczoraj na widok, o jakim marzy chyba każdy użytkownik aparatu.
Opromieniona złotawym światłem gasnącego dnia łąka, otulona białą, rwącą się powłoczką delikatnych mgieł. Pośrodku malownicze zakola rzeki, leniwie odbijającej kolory nieba, na dalszym planie ciemne kontury miasta, strome dachy kamienic i majestatyczna, neogotycka wieża kościelna, odcinająca się dumnie na tle zalewającego horyzont różu i pomarańczu.
Ech, to było tak piękne, że aż kiczowate.
Nawet gdybym miała ze sobą statyw, żeby należycie przymierzyć się do tego obrazka, to nowoczesna i dość zatłoczona obwodnica nie przewidywała najmniejszego zjazdu, zatoczki, z której mogłabym skorzystać. Szkoda.
Dziś od rana pogoda przypomniała za to, że zima już tuż tuż... Brudnoszare tym razem mgły otumaniały, budząc zwątpienie, czy to już jawa czy wciąż jeszcze jakiś nieprzyjemny sen. Mróz, który ściął zalegające przy krawężnikach kałuże, zeszklił też ostatnie kwiaty i spóźnialskie liście, wciąż jeszcze gdzieniegdzie zdobiące gałązki. Teraz, przyozdobione białym ząbkowanym konturem, przypominają kandyzowane owoce. Za parę dni i one opadną, zgniją, by powrócić za parę miesięcy w innym już kształcie.
Trzeba się jednak przeprosić z zimową kurtką i kozakami :/
Kawałek na dziś: Leonard Cohen - Take This Waltz.
właśnie dzisiaj przeprosiłam się z kozakami :)
OdpowiedzUsuńpierwsze skrobanie szyb zaliczone.
Czyli nie ma fotek????
Oskrobać szyby (a zimą - to najpierw dokopać się do samochodu), wsiąść do wyziębionej kabiny, trzymać lodowatą kierownicę... Brrr... Zdecydowanie bardziej wolę tłoczne i cieplutkie tramwaje ;)
OdpowiedzUsuńZdjęć nie ma. Byłam bliska rozpaczy, ale przez szybę się nie dało.