piątek, 25 listopada 2011

Piątek wieczór...


Mąż wysłany do sklepu by tylko oddać butelkę (zwrotną - sama byłam zaskoczona, że coś takiego jeszcze istnieje), wrócił z nowym piwem dla mnie. Powinnam się chyba cieszyć, czyż nie?

Zdecydowanie jednak nie cieszyłam się, kiedy rzeczony małżonek wkręcił się do kuchni po pozorem nakładania sobie obiadu na talerz i bezwstydnie pożarł ciastko, które jego syn tak dzielnie ze mną zdobił i piekł. Żarłok nawet nie zauważył, że ciastko miało kształt autka :/

***

Skrzat od dawien dawna już zasypia w swoim pokoju, budzi się natomiast (zazwyczaj) w naszej sypialni. Nocą, po tym, jak zgasną ostatnie światła, wstaje ta mała zmorka i tupta do rodziców - nie otwierając oczu, zgarniając za to po drodze ze swojego stolika 4-5 autek (rano wygrzebuję je spod swoich pleców, poduszki). Zawsze wciśnie się na środek.Ostatnio próbowałam zatrzymać go z boku łóżka, zostawiając sobie przyjemność wtulania się w bok ślubnego, lecz stworek był uparty, wymamrotał przez sen coś w rodzaju "ja chcę tutaj", przetaczając się bezceremonialnie nad matką, by z zadowolonym westchnieniem wcisnąć się na swoją pozycję.

***

- Myszko, widzę cię! Bierz się za jedzenie.

- To nie patrz, mama!


Dziś naszło mnie na wspomnienia: walc, jeden z moich ulubionych.

5 komentarzy :

  1. Skąd ja znam to tuptanie nocne... A wszelkie próby spacyfikowania koncza sie głosnym choć przez sen wypowiadanym "mama posuń się, nie mam miejsca!" ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie znam takie scenki tylko z opowieści. I chyba trochę zaczynam myśleć co by było gdyby ... Moja starsza siostra ( ta z trójką pociech ) opowiadała, że kiedy maluchy były młodsze, to ładowały się do łóżka całą gromadą. Dlatego przez długie lata nie mieli w sypialni łóżka, tylko sam materac , ponieważ zawsze jej mąż lądował na podłodze. Teraz, kiedy dzieci są już duże, wspominają to z łezką w oku. Oboje.
    Buziaki. Ropucha
    P.S. Twoje zdjęcia są cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu to ja Cię chyba pocieszę.. nasz Malec nie zaśnie sam.. sporadyczne przypadki.. a w nocy za nic do nas nie przyjdzie! To my musimy pójść do niego!.. i tak czasem kilka razy.. aż w końcu nad ranem któreś z nas się podda..

    Anuś

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, mówiłam Ci to już. Masz cholerne szczęście, choćby nie wiem co, chocby wszystkie twoje nieszczęścia. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ to jest takie słodkie :)
    ja narazie mam to z psem, nie mam serca jej wyrzucać z łóżka, jak piszczy jak piszczałka i patrzy szklącymi się oczami, tym bardziej rozumiem matki i ojców i ich dzieciaki :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...